10.02.2011 | Czytano: 999

Jak tu się rozwijać?

Hokejowi juniorzy młodsi Podhala Nowy Targ okazali się najlepsi w sezonie zasadniczym. Z 30 zaplanowanych spotkań, rozegrali 29, gdyż potyczka z Mazowszem nie doszła do skutku z powodu braku lodu w stolicy. Zweryfikowano ją jako obustronny walkower. Ponadto nowotarżanie przegrali w regulaminowym czasie tylko jedno spotkanie ze Stoczniowcem. Są więc faworytami rozpoczynającej się Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży.

- Patrząc na wyniki, to sezon należałoby ocenić pozytywnie, gdyby... nie słaba liga – mówi trener Ryszard Kaczmarczyk. – Z góry było wiadomo, że ją wygramy, a jedyną zagadka w meczach pozostawały rozmiary zwycięstwa. Najczęściej potyczki kończyły się w dwucyfrowych rozmiarach. Tylko z Gdańskiem i Warszawą była mobilizacja, ale takich przeciwników było dwóch. Reszta drużyn była osłabiona, grały bez zawodników ze „szkółki”. Każda drużyna, która się zgłosiła miała szansę gry w finale. Jeśli nie awansowała bezpośrednio, to z barażu, w którym zagrała już w innych składzie. To parodia mistrzostw. W grudniu można było wzmocnić skład o zawodników z innych klubów, którzy byli w SMS, a ich kluby nie grały w juniorach młodszych. Wystarczy zagrać osiem dobrych spotkań i zostać mistrzem. Na pewno nie jest to mobilizujące do dalszej pracy.

Kaczmarczyk nie zawsze grał właściwym rocznikiem, często sięgał po młodzików o rok lub dwa lata młodszych. – Świetnie sobie radzili. Nieraz wiedli prym. Ta liga byłaby dla nich w sam raz, a nie dla starszych. Młodzicy śmiało mogli rywalizować w polskiej lidze, a starsi ogrywać się w lidze słowackiej. W sierpniu wydawało się, że będziemy w niej uczestniczyć i pod tym kątem prowadzone były przygotowania. Jestem rozczarowany, bo to kolejny stracony sezon. Żeby się rozwijać, to trzeba grać z lepszymi. Wszyscy się dziwią, że przeskok juniora do seniorskiego zespołu jest ogromny. Jak ma nie być skoro gramy dziecinny, a nie juniorski hokej. Lepiej się uczyć, niż uczyć innych. Coś trzeba z tym zrobić, bo na tym poziomie wiekowym liga powinna być mocniejsza. Termin finałów również jest nieporozumieniem. Jak można w lutym kończyć ligę? Jak później zmobilizować chłopaków do treningu. Nawet towarzyskie potyczki trudno zakontraktować, gdyż w porządnych ligach najważniejsze mecze gra się do końca kwietnia. U nas na jednym ogniu chce się upiec dwie pieczenie. Podczas ceremonii zakończenia OOM wręczane są dwa puchary. Jeden za jej wygranie i drugi za mistrzostwo Polski. Dla dobra hokeja te dwie imprezy powinny być rozdzielone. Wtedy grałoby się dłużej.

W półfinałowej grupie OOM, która rozgrywana będzie na nowotarskim lodowisku, „Szarotki” za rywali będą miały: Sokoły Toruń, Mazowsze Warszawa i Orlika Opole.

- Trudno coś konkretnego powiedzieć o przeciwnikach, gdyż niewiadomo w jakich składach wystąpią – mówi Ryszard Kaczmarczyk. – Torunia nie widzieliśmy, ale musi być niezły, skoro wygrał drugą grupę, przegrywając tylko dwa spotkania. Mazowsze z zagranicy pozyskało dobrego bramkarza. Łatwo więc nie będzie, co pokazał ostatni mecz. Po twardej grze i emocjonującej końcowe wygraliśmy 4:3. Wcześniej wygrywaliśmy bez problemów, ale wtedy warszawiacy nie mieli nowego bramkarza. Jak do nich dołączył, to tak jakby pół drużyny się zmieniło. Orlik również może być całkiem innym zespołem po wzmocnieniach. Na pewno opolan nie można lekceważyć skoro gra się o najwyższe cele. To jest sport i przeciwnicy na pewno nie położą się na lodzie, będą walczyć.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama