Nowotarżanie z dotychczasowych czterech startów wypadli najlepiej, nie tylko matematycznie. Wielu młodych chłopców przewinęło się przez drużynę i zaprezentowało się, na tle drużyn z wielkimi aspiracjami, całkiem dobrze. Napsuli sporo krwi możnym tej ligi. To zaprocentowało w już w mistrzostwach Polskim juniorów młodszych, które w cuglach zostały wygrane przez górali. To zapewne procentować będzie także w chapmionacie kraju juniorów. Podobnie jak w poprzednich sezonach. W to warto inwestować. Z tego też korzysta Wojas, którego drużyna w połowie opiera się na wychowankach MMKS.
Przejdźmy do matematyki. Cyfry ponoć nigdy nie kłamią. Nowotarżanie awansowali do play off z czwartego miejsca. Wywalczyli 62 punkty, zdobywając 170 goli, tracąc 157. O dziwo więcej punktów zainkasowali na wyjeździe. W domu wzbogacili punktowe konto o 28 „oczek”, na lodowiskach rywali sześć punktów więcej. Również skuteczniejsi byli na wyjazdach, strzelając 98 bramek, przy 72 w „domu”.
- Ta liga była dla młodzieży świetnym poligonem do pogłębiania swoich umiejętności – mówi Jacek Szopiński. – Główny cel, a więc wprowadzenie jak największej liczby młodych, perspektywicznych graczy powiódł się. Zrezygnowaliśmy z tych, którzy nie podchodzili do hokeja w sposób profesjonalny i rokowali na przyszłość. Drugim celem było zajęcie trzeciego miejsca. Niestety nie udało się go zrealizować, a to z kilku przyczyn.
- Mieliśmy bardzo dobry początek sezonu, mimo kłopotów z przygotowaniem do sezonu. Mam tutaj na myśli brak specjalistycznych zajęć na lodzie. Zmuszeni byliśmy do tułaczki, na pojedyncze treningi. Jakoś przetrwaliśmy ten trudny okres. Przed sezonem udało nam się zakontraktować mecz niemieckim Eisbären Berlin. To były rezerwy mistrza Niemiec, drużyna oparta na juniorach, ale … z kontraktami. Zagraliśmy z nimi z marszu, po pięciu dniach pobytu na lodzie. Mimo wysokiej porażki podjęliśmy walkę, stwarzaliśmy dogodne sytuacje, ale traciliśmy gole grając w osłabieniu liczebnym. Brak skuteczności i kary wynikały z braku przygotowania specjalistycznego. Za mało byliśmy najeżdżeni, za mało czuliśmy grę. Ten mecz jednak wlał w nas sporo optymizmu przed startem pierwszej ligi. Do jej rozpoczęcia mieliśmy jeszcze trzy tygodnie i ten czas – co pokazała później liga – świetnie zagospodarowaliśmy.
MMKS w pierwszych miesiącach był rewelacją ligi. Przez jakiś czas przewodził ligowej stawce. Wygrał dziesięć z rzędu spotkań. To był rekord w historii występów tego klubu w pierwszoligowych zmaganiach. Zaskoczenie rywali było tym większe, gdyż Jacek Szopiński korzystał z juniorów, często młodszych, wspartych tylko kilkoma młodzieżowcami. - Korzystałem z zawodników, którzy jeszcze mogą zaistnieć w polskim hokeju – twierdzi trener.
Wszyscy jednak czekali na prawdziwy sprawdzian jego drużyny. A więc pojedynek z głównym kandydatem do wygrania ligi, z wielokrotnym mistrzem kraju oświęcimską Unią. Unici mieli bardzo mocny skład, z obcokrajowcami ogranymi już w naszej polskiej ekstraklasie – jak choćby Horny.
- Drużyna chciała grać, była głodna sukcesu – przekonuje Jacek Szopiński. – Czekaliśmy więc z niecierpliwieniem na pierwsze mecze z możnymi tej ligi. Zagraliśmy z Unią wzmocnieni dwoma graczami, którzy zostali wypożyczeni do Wojasa - Sulką i Ziętarą. Oba spotkania, choć przegrane, były na styku, wyrównane i pokazały, że w tych młodych chłopakach drzemią ogromne możliwości. Niestety był to początek końca tej drużyny. Zaczęła się rozpadać. Do Cracovii odszedł Guzik, kontuzje złapał Neupauer. Kontuzje też zaczęły nękać drużynę Wojasa i pojedynczo z mojej drużyny zostali wyciągani zawodnicy. Najpierw przeszli do Wojasa - Iskrzycki i Gaj, później do nich dołączył Kret. To nie był koniec exodusu. W następnych miesiącach do drużyny Wojasa przebił się Kmiecik i K. Bryniczka. To spowodowało, że morale drużyny spadło. Zmuszony byłem dokooptować do zespołu juniorów młodszych. Ci nie zawiedli, starali się pokazać z jak najlepszej strony i im się to udało. Puławski i Szumal od początku byli w szerokim składzie, ale potem stali się podstawowymi zawodnikami. Dodatkowo do nich dołączył Kos, który bardzo dobrze spisywał się do końca rozgrywek. Debiut też zaliczyli: R. Mrugała, Michalski i Wcisło. Trzeba być zadowolonym, że duża grupa chłopaków zadebiutowała w tych rozgrywkach.
Ci młodzi chłopcy wygrali cztery spotkania ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego z Sosnowca, wypieszczonym dzieckiem PZHL. To ogromny sukces, zważywszy, iż była to drużyna naszpikowana reprezentantami do lat 20 i 18. Na pewno te wyniki chluby „szkółce” i szkoleniowcom reprezentacji nie przynoszą. W końcu w Sosnowcu hokeiści mają cieplarniane warunku do rozwijania swojego talentu. A może za bardzo cieplarniane? Od kilku lat mówi się o likwidacji tego tworu, który okazał się gwoździem do trumny polskiego hokeja. Zamiast produkować dobrych hokeistów, to wyniki świadczą, że z roku na rok jest coraz gorzej. Staczamy się po równi pochyłej i bliziutko jesteśmy dna. Chyba metody szkoleniowe nie są w tej szkole zbyt nowoczesne. Pora wreszcie ten wrzód wyciąć, bo tylko przeszkadza klubom.
MMKS dzięki świetnej postawie wyprzedził w tabeli „wylęgarnie” reprezentantów. Tym samym znalazł się w czwórce premiującej grę w play off o miejsce w ekstraklasie. MMKS jako oddzielny twór mógł ubiegać się o prawo gry w PLH. Niestety zrezygnował z gry, oddając miejsce Orlikowi Opole.
- Gdybyśmy sezon kończyli w takim składzie jakim zaczęliśmy, to moglibyśmy w play off sporo zwojować – twierdzi Jacek Szopiński. – Drużyna była zmotywowana, chciała osiągnąć jak najlepszy wynik. Solidnie podchodziła do treningów, w meczach świetnie realizowała założenia taktyczne. Wszystko szło w dobrym kierunku, do momentu kiedy skład zaczął się sypać. Kiedy Wojas zaczął nam wyjmować rodzynki z tortu. Chcąc grać w play off musieliśmy ustalić zawodników oddzielnych od listy Wojasa. Zawodnicy, którzy zgłoszeni byliby u nas, nie mogli zagrać ani jednego meczu w ekstraklasie i odwrotnie. Mogliśmy grać młodszych rocznikiem, ale w tym samym czasie rozpoczęła się Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży i do tej drużyny musiało powędrować ośmiu zawodników. Nie ukrywam, że z punktu szkoleniowego gra w play off dużo dałaby młodym zawodnikom. Ogranie, zdobycie doświadczenia, innego niż w sezonie zasadniczym, mecze o stawkę. Byłby to też przedłużenie sezonu.
Przed MMKS w nowym sezonie rysują się nowe perspektywy. PZHL rozważa zmianę systemu rozgrywek. W projekcie ( ostatnie konsultacje z klubami mają się odbyć podczas mistrzostw świata w Toruniu) ekstraklasa i pierwsza liga liczyć mają po 10 zespołów i grać dwie rundy każdy z każdym. W drugiej części rozgrywek ma dojść do podziału na grupy: sześć najlepszych zespołów ( 4 rundy), a do czterech słabszych z PLH dojdą dwa najlepsze z pierwszej ligi i będą miały szanse rywalizacji o prawo gry w play off, czyli mistrzostwo kraju. Drużyny, które nie znajdą się w ósemce, mają jeszcze szansę na grę w PLH w następnym sezonie, rywalizować bowiem będą o dwa wolne miejsca w ekstralidze.
- Nie wiemy jeszcze dokładnie jak będą wyglądały rozgrywki, ale jestem przekonany, że z obranego kursu nie zboczymy. Pójdziemy tą samą już wytyczoną drogą, by ogrywać perspektywicznych zawodników, by na wyższym szczeblu zdobywali doświadczenie. Głównie dlatego, że liga juniorów jest słaba i nie sprzyja rozwojowi. W niej na pewno można łatwiej punkty zdobywać, ale to żadna satysfakcja. Z punktu widzenia szkoleniowe, to cofanie się. Mam też nadzieję, jeśli wejdzie sugerowany przez PZHL projekt, na szerszą współpracę z Wojasem. Mam nadzieję, że kadra faktycznie będzie szeroka, że każdy zawodnik z pierwszej ligi otrzyma szansę zaistnienia w ekstralidze. Obawiam się, żeby nie było przypisanych z góry ról. Zasada powinna obowiązywać taka jak we wszystkich klubach profesjonalnych. Jeśli jesteś słaby, to oddelegowany zostaje do drużyny rezerw, a młody wskakuje na to miejsce. Chciałbym wierzyć, że młodzi będą mieć motywację do pracy poprzez wskoczenie do pierwszego zespołu. Tak to wygląda w profesjonalnych klubach zagranicznych i tak kiedyś było praktykowane w Podhalu. Zawodnicy starsi i w słabej dyspozycji, czy też po kontuzji występowali w pierwszej lidze, a jak jakiś „rodzynek” pojawił się w tej drużynie, to szybko wciągano go do ekstraklasy. Uważam, że tak powinno to funkcjonować.
STATYSTYKI:
Nazwisko imię
|
M
|
B
|
A
|
PKT
|
K
|
GP
|
GO
|
---|---|---|---|---|---|---|---|
Kapica Damian |
32
|
32
|
24
|
56
|
63
|
5
|
3
|
Leśniowski Mateusz |
36
|
17
|
33
|
50
|
18
|
6
|
2
|
Kmiecik Piotr |
29
|
17
|
15
|
32
|
6
|
3
|
1
|
Bryniczka Kasper |
19
|
15
|
12
|
27
|
28
|
0
|
3
|
Sulka Krzysztof |
26
|
13
|
11
|
24
|
48
|
1
|
1
|
Kret Artur |
25
|
13
|
9
|
22
|
46
|
1
|
3
|
Bryniczka Władysław |
30
|
4
|
11
|
15
|
50
|
0
|
0
|
Marek Michał |
28
|
6
|
8
|
14
|
57
|
2
|
0
|
Puławski Marek |
22
|
9
|
5
|
14
|
14
|
1
|
0
|
Wróbel Szymon |
32
|
5
|
7
|
12
|
64
|
3
|
0
|
Neupauer Bartłomiej |
11
|
4
|
7
|
11
|
20
|
2
|
0
|
Hajnos Sebastian |
14
|
6
|
5
|
11
|
4
|
1
|
0
|
Cecula Dominik |
34
|
1
|
9
|
10
|
56
|
0
|
0
|
Woźniak Artur |
29
|
5
|
5
|
10
|
16
|
1
|
0
|
Iskrzycki Mateusz |
11
|
6
|
3
|
9
|
6
|
0
|
1
|
Szumal Łukasz |
25
|
4
|
3
|
7
|
38
|
2
|
0
|
Zwinczak Michał |
29
|
3
|
3
|
6
|
18
|
0
|
0
|
Steliga Krzysztof |
22
|
2
|
4
|
6
|
60
|
1
|
0
|
Kos Kacper |
11
|
4
|
1
|
5
|
0
|
0
|
0
|
Guzik Konrad |
12
|
1
|
3
|
4
|
36
|
0
|
0
|
Piekarz Przemysław |
6
|
2
|
2
|
4
|
8
|
0
|
0
|
Ziętara Piotr |
4
|
0
|
1
|
1
|
4
|
0
|
0
|
Michalski Mateusz |
3
|
0
|
1
|
1
|
0
|
0
|
0
|
Mrugała Robnert |
5
|
1
|
0
|
1
|
0
|
1
|
0
|
Gaj Bartłomiej |
19
|
0
|
0
|
0
|
44
|
0
|
0
|
Sulka Maciej |
2
|
0
|
0
|
0
|
8
|
0
|
0
|
Kolasa Daniel |
1
|
0
|
0
|
0
|
0
|
0
|
0
|
Wcisło Kamil |
1
|
0
|
0
|
0
|
0
|
0
|
0
|
Kolumny: nazwisko i imię; M – ilość rozegranych spotkań; B – zdobyte bramki; A – podania; PKT – punkty (gol + podanie); K – kary w minutach; GP – gol zdobyty w przewadze; GO – gol zdobyty w osłabieniu.
Bramkarze:
Nazwisko Imię
|
M
|
SO
|
BP
|
K
|
---|---|---|---|---|
Furca Jarosław |
16
|
0
|
61
|
4
|
Niesłuchowski Bartłomiej |
18
|
0
|
57
|
4
|
Rajski Tomasz |
8
|
0
|
37
|
2
|
Kolumny: nazwisko i imię; M- ilość rozegranych spotkań; SO – mecz bez bramki; BP – puszczone gole; K – kary w minutach.
Stefan Leśniowski