21.12.2010 | Czytano: 1029

Okres karpia

Hokejowa liga nie grała, bo nastał okres karpia, ale nie znaczy to, że nic ciekawego nie działo (dzieje) w hokeju. Dla drużyn to ostatni dzwonek, by poprawić te elementy, które do tej pory szwankowały i naładować „akumulatory”, by starczyło sił na decydujące boje – mówi nasz hokejowy ekspert, Jacek Kubowicz.

- Podhale nie zasypia gruszek w popiele i bardzo solidnie wykorzystuje przerwę w rozgrywkach. Zawodnicy twierdzą, że ciężko trenują, po 3- 3,5 godziny. Jest nadzieja, że ta praca – jeśli pracuje się z głową - przyniesie efekt o jakim wszyscy marzymy. Niepokoi mnie, że przez cztery tygodnie drużyna rozegra zaledwie jeden sparing zakontraktowany ze słowacką drużyną. To zbyt mało. Powinno się stoczyć minimum dwa, trzy pojedynki, by wrócić do ligi w rytmie meczowym. Tym bardziej, że zaraz po Nowym Roku czeka nas bardzo ważne spotkanie w Gdańsku, za tzw. sześć punktów. Na pewno trenerzy zdają sobie z tego sprawę, ale ilość sparingów jest w gestii działaczy.

Są też przykre sprawy, które trenerowi spędzają sen z powiek. Stracił dwóch czołowych graczy i oby nie do końca sezonu. Najpierw Damian Kapica nabawił się urazu barku, a teraz podczas występów reprezentacji na Ukrainie wyleciał ze składu Marcin Kolusz (uszkodzony obojczyk). Taki jest hokej. Nikt nie mówił, że będzie lekko i nie będzie bolało. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że obaj zdołają się wykurować do najważniejszej fazy mistrzostw, play off.

Tych zawodników trudno będzie zastąpić. Oczywiście tą sama wartością. Daje się we znaki krótka ławka. Jeśli nie będzie miał ich kto zastąpić, to zmuszeni będziemy grać na trzy piątki. Na szczęście Milan Baranyk i František Bakrlik zostają, poinformowały klubowe źródła. Co do szwedzkiego obrońcy, to mam mieszane uczucia. Jego statystyki nie powalają i trudno było zbyt wiele po nim się spodziewać. Gdyby ocierał się o reprezentacje młodzieżowe, to ten 19-latek byłby rozchwytywany przez menedżerów i skautów szwedzkich drużyn ligowych. On grał w czwartej lidze i teraz musi się pałętać i szukać szczęścia w polskiej lidze. Na treningach nie powalił mnie na kolana, ale też trening meczowi jest nierówny. W warunkach meczowych może się prezentować całkiem inaczej. Są zawodnicy, którzy na treningach wyglądają blado, a znacznie lepiej prezentują się w walce o stawkę lub odwrotnie.

/uploads/galleries/l/b400f3c611f1a1728b962939ab9ee845.jpg

W ligowej przerwie nasza reprezentacja mogła zaprezentować swoją wartość. Wyników nie należy przeceniać, bo reprezentacje nie wystąpiły w najmocniejszych składach. U nas również zabrakło 6-7 podstawowych graczy. Najważniejsze są mistrzostwa świata. Z nich wróciła nasza dwudziestka. Po roku banicji powróciła na drugi front, czyli dywizji pierwszej. Kibiców, nie znających się na rzeczy, może cieszyć awans, ale tych z ośrodków hokejowych jak Nowy Targ, już mniej. To nasza wina, że graliśmy z „kelnerami” z Australii, Korei czy Chin, bo przed rokiem na własnym terenie dopuściliśmy do spadku. Dobrze, że wyjazd był do Rumunii, a nie Australii, bo nie miałby kto pokryć kosztów dalekiej wyprawy. Podhalańczyków wielu nie złapało się do kadry. Najlepiej zaprezentował się Neupauer, który zebrał ponad 10 punktów.

Na zakończenie chciałbym złożyć życzenia świąteczno – noworoczne kibicom, zawodnikom, trenerom i ich rodzinom. Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, spełnienia wszystkich marzeń, a przede wszystkim sukcesów sportowych.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama