14.12.2010 | Czytano: 998

Taktyka Podhala

System 1-3-1 dał nam w zeszłym roku mistrzostwo kraju. Obecnie hokeiści Podhala grają w innym ustawieniu. Czy skutecznym? To czas pokaże. O wyniku meczu w dużej mierze decydują hokeiści i ich umiejętności, jednakże ostateczne rozstrzygnięcia zależą również od taktyki, od zaplanowanego wcześniej sposobu zachowania na boisku całej drużyny i poszczególnych jej graczy – twierdzi nasz hokejowy ekspert, Jacek Kubowicz.

Wielokrotnie nie wystarczy być lepszym hokejowo, by wygrać. Konieczna jest do tego również taktyczna mądrość. Nie ma uniwersalnej, idealnej strategii. Jej założenia powinny być dostosowane do możliwości, predyspozycji graczy i przede wszystkim rywala z jakim się potykamy. Nie jesteśmy w czubie tabeli więc z porównywalnymi zespołami stosowaliśmy system gry 2-1-2, by przycisnąć obrońców przeciwnej drużyny, zmusić ich do złego podania i tym samym zostać w ich tercji. Z kolei z zespołami z czuba tabeli należało nie dopuścić do sytuacji, że jednym podaniem zostanie odciętych 2-3 naszych graczy. Gdy rozpędzeni przeciwnicy gnają na naszych obrońców, to wtedy trudno nam cokolwiek zrobić. Niejednokrotnie tak się działo, ktoś nie nadążył za akcją i stąd wynikały kary. Wtedy idealny był system 1-4. Takie zapewne ustalenia były na przedmeczowej odprawie. To co trener rozrysowuje na tablicy nie zawsze realizowane jest na tafli. Raz się udawało wykonać polecenie, za drugim razem triumfowały gorące głowy. Pędziliśmy do przodu strzelać gole, zapominając o tyłach. Rywale nas za to karcili.

9 – 10 punktów zakładałem w każdej rundzie. Ten plan jest realizowany, ale trzeba przyznać, iż zrobiło się ciasno w strefie walczącej o play off. Gdańszczanie są w naszym zasięgu. Do jastrzębian tracimy już zbyt wiele, ale trzeba za to uważać na Zagłębie, które ma punkt straty do nas. Wygrało pięć spotkań z rzędu. Nie wiem jak to się stało. Widocznie pieniądze czynią cuda. Tak można sobie to przetłumaczyć.

Uważam, że nie musimy się obawiać o udział w play off. Nieważne czy z 6. czy też 8. miejsca do niego przystąpimy. Pierwsza czwórka wybiera sobie przeciwników, więc należy zadbać o bonusy. Z Tychami i Sanokiem mamy dodatni bilans spotkań, najgorzej jest z Cracovią i Unią.

Zespoły, oprócz Sanoka, korzystają w jednego bramkarza. On broni 80-85% meczów. Również nasi szkoleniowcy postawili na Rajskiego, który nieźle się zaprezentował, chociaż miał kilka wpadek. Ostatnio był w słabszej formie. Nie można tego zwalać na zmęczenie, bo od niedzieli do piątku jest sporo czasu, by zregenerować siły. Jego zmiennik Furca nie dostał zbyt wielu szans i trudno go oceniać.

Na obrońców psioczyliśmy cały czas. 3 – 4 graczy ma już długi staż w lidze i od nich powinno się wymagać znacznie więcej niż od K. Kapicy, W. Bryniczki czy Cecuły. Młodym mogą przytrafiać się jeszcze kiksy, chociaż powinno się eliminować przegrane pojedynki jeden na jeden czy „patelnie”.

Z przodu zdecydowany prym wiodło troi Różański, Kolusz i Czuy. Zdobyło ponad 30 goli. Różański potrafił się znaleźć również w innych formacjach i zdobywać gole. Czuy był motorem napędowym zespołu. Grając bez niego z Jastrzębiem nie miał kto pociągnąć gry. Poniżej oczekiwań gra atak dowodzony przez K. Bryniczkę, nie debiutujący w PLH. Wypadł z niego D. Kapica z powodu kontuzji, który był jaśniejszą postacią ataku. Na miarę oczekiwań zagrał atak Neupauer, Bomba i Michalski. Podobał mi się ten ostatni, przebojowy zawodnik. Wyleciał ze składu, robiąc miejsce obcokrajowcom, którzy przyszli do nas po zawirowaniach. Jak Baranyk z Bakrlikiem wejdą w rytm meczowy, to będzie z nich pożytek. Zresztą w rozegranych spotkaniach zdobyli po 10 punktów, a to niezły wynik jak na 60% ich możliwości.

Okres transferowy trwa do 20 grudnia i już niebawem dowiemy się, która z plotek się sprawdzi. Kanadyjczyk, Szwed czy Łotysz dołączy do nas. Wtedy trzeba będzie zrezygnować z czeskiego zawodnika, bo klubu chyba nie stać na utrzymywanie dodatkowego gracza, który siedziałby na trybunach. Nie będzie też takich spotkań, by ich rotować.

 Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama