23.11.2010 | Czytano: 1024

Podział punktów

Hokejowi juniorzy młodsi Podhala nad morzem wykonali plan w 50 procentach. W pierwszym meczu ulegli Stoczniowcowi, ale nazajutrz wzięli rewanż.

- Gdańszczanie w pierwszym meczu zagrali z zawodnikami z juniorów starszych – relacjonuje trener Podhala, Ryszard Kaczmarczyk. - Widać było ich ogranie, zwłaszcza przy grze w przewagach. Z dziewięciu goli, pięć straciliśmy w osłabieniu. Damis trzy razy nas skarcił, Stasiewicz – dwa, a Testa dogrywał. Dotychczas nie traciliśmy bramek w osłabieniu, ale przeciwnicy nie byli wymagający. Nagle zetknęliśmy się z innym sposobem rozgrywania „zamka” i nie potrafiliśmy odpowiednio zareagować. Przez pierwsze 10 minut byliśmy wystraszeni i daliśmy się zepchnąć do głębokiej defensywy. Nie wychodziliśmy z tercji. Już w 3 minucie gospodarze wykorzystali grę w przewadze, przy drugiej cudem się wybroniliśmy. Potem się otrząsnęliśmy i gra się wyrównała. Wyszliśmy na prowadzenie i do 50 minuty fajnie graliśmy. Oni cały czas nas gonili, do stanu 3:3. Na początku trzeciej tercji Kolasa miał „setkę”, ale nie trafił w krążek mając przed sobą pustą bramkę. To był przełomowy moment. Gdyby trafił, to kto wie jak potoczyłyby się losy pojedynku. Chwilę później nałożono na nas dwie kary z „kapelusza”, ale nie można posądzać arbitra o drukowanie. W odstępie 3 minut straciliśmy trzy gole i już po tych ciosach nie potrafiliśmy się podnieść. Nie sądziłem, że rywale zmontują mocny skład. Nie pojechaliśmy w optymalnym zestawieniu, gdyż cześć zawodników uczestniczyła w rozgrywkach juniorów starszych, a cześć w...unihokeja.

W rewanżu gorzej zagraliśmy. Była to słaba potyczka. W zespole gospodarzy zabrakło wspomnianej wcześniej trójki juniorów. Objęliśmy prowadzenie, ale rywal odpowiedział dwoma golami i bronił się, czyhając na kontry. Miał sytuacje na podwyższenie prowadzenia, ale B. Kapica świetnie reagował między słupkami. Wydawało się, że nie zdołamy odmienić losów spotkania, gdyż nie mieliśmy szczęścia w sytuacjach podbramkowych. Nie trafialiśmy do pustej bramki, stemplowaliśmy słupki. Dopiero w trzeciej tercji po rykoszecie skapitulował gdański golkiper, a 30 sekund później zdobyliśmy zwycięskiego gola.

Stoczniowiec Gdańsk – MMKS Podhale Nowy Targ 9:4 (1:1, 2:3, 6:0) i 2:3 (2:1, 0:0, 0:2)
Bramki dla Podhala: Sulka, Oraczko, Pawlik, Kmiecik (I mecz); Stypuła, Fus, Pawlik (II mecz).

MMKS Podhale: Michałczak; Szal – Łukaszka, Sulka – Dębowski, S. Plewa – Fus; Stypuła – Gacek – Kmiecik, Pawlik – Oraczko – Kolasa, Mielniczek – Tomasik – Kałużny oraz Wróbel. Trener Ryszard Kaczmarczyk. W drugim meczu w bramce stał B. Kapica.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama