22.11.2010 | Czytano: 1626

Błażusiak mistrzem Ameryki!

AKTUALIZACJA !! W Las Vegas odbyła się ostatnia finałowa runda mistrzostw Ameryki w endurocrossie. Wygrał ją nowotarżanin Tadeusz Błażusiak, który tym samym został triumfatorem całej edycji mistrzostw.

Triumfator nie jest wcale przypadkowy. Błażusiak wygrał pięć z sześciu rund. Już w przedostatniej w Denver mógł zapewnić sobie mistrzowskie berło. „Taddy” wykręcił „holeshot-a”. Niestety jeszcze podczas pierwszego okrążenia mocno uszkodził przedni hamulec, tracąc go potem (uszkodzony podczas kontaktu zacisk/brak płynu hamulcowego w systemie). Polak jednak się nie poddał i walczył do końca. Minął linię mety na piątym miejscu.

- Tak naprawdę nic strasznego się nie stało, przecież nie uległem żadnej kontuzji. Muszę czekać na ostatnią rundę w Vegas, żeby wygrać tytuł mistrzowski. Zrobię wszystko, by stanąć na najwyższym stopniu podium – zapowiadał wtedy. Słowa dotrzymał.

W ostatnim starcie Polak pokazał wielką klasę, zresztą jak w każdym tegorocznym starcie. W kolejnej światowej imprezie najwyższej rangi udowodnił, iż nie ma na niego mocnego. On jak piłkarska reprezentacja Niemiec. Wszyscy grają, a ona wygrywa.

Tadeusz wykręcił najszybszy czas na sesji treningowej pokazując tym samym, że jest gotowy na zdobycie mistrzostwa. Kolejnym krokiem było wygranie wyścigu kwalifikacyjnego. Wygranie kwalifikacji zapewniło Polakowi tytuł mistrzowski (dzięki 21- punktowej przewadze wypracowanej podczas całego sezonu).
Błażusiak pewnie wystartował w wielkim finale (tytuł miał już „w kieszeni”). Po wyjściu z bramek startowych Błażusiak szybko wysunął się na prowadzenie, po czym konsekwentnie powiększał przewagę nad rywalami. Mimo presji, którą w początkowej fazie wyścigu wywierał na Polaku Geoff Aaron (USA), nowotarżanin pewnie utrzymał prowadzenie i pierwszy minął linię mety.

„Perfekcjonista. Niezniszczalny” Tak przechodzi się do historii” – piszą o jego wyczynach amerykańskie portale internetowe. Umiejętności wyniesione z trialu procentują na trasach, na których trzeba wykazać się zwinnością, sprytem i odwagą. Trzeba być mistrzem nad mistrzem, by w stylu kozicy pokonywać karkołomne przeszkody. Umieć tak motocykl poprowadzić, by nie tracąc czasu przez zwolnienie manetki gazu, tylko pruć do przodu na pełnym gazie. Aby to się stało trzeba być świetnym technikiem, by żadne kamienie, belki drzew, nie stanowiły przeszkody. Taddy pokonuje je płynnie, jakby jechał po płaskiej, prostej drodze. – On płynie na motorze, podczas gdy rywale niemiłosiernie się męczą. Spadają z motocykla, muszą się podpierać nogą, a Polak pruje do przodu ile mocy ma silnik. Z każdy metrem jego przewaga rośnie. Próbują podjąć z nim walkę, ale są do nieudolne próby. Jeśli chcą wygrać z nim, to muszą liczyć tylko na awarię motocykla Błażusiaka – napisał amerykański portal po jego kolejnym sukcesie.

Na amerykańskim kontynencie jest uwielbiany i bardziej rozpoznawalny niż w kraju. Ameryka lubi ludzi odważnych, z charakterem. A rywale? Kupują trialowe motocykle, by mu dorównać. Czy nie za późno? Bo przecież wielcy mistrzowie trialu jak Douge Lampkin próbują mierzyć się z nowotarżaninem, ale bezskutecznie. Brytyjczykowi nie można przecież zarzucić braków technicznych. Wydaje się, że trzeba mieć ikrę do tych ekstremalnych prób, taką jaką ma Tadziu.

- Jestem niezmiernie zadowolony ze zdobycia tytułu, na który tak ciężko pracowałem. Czułem się pewnie od samego startu i wiedziałem że nie mogę sobie pozwolić na żadne błędy, szczególnie że ostrożna jazda nie jest w moim stylu. Głównym celem było przypieczętowanie mistrzostwa kolejnym zwycięstwem. Cały wieczór przebiegał bardzo dobrze. Dobrym początkiem było wykręcenie najszybszego czasu podczas sesji treningowej. Następnie wygranie kwalifikacji, które zapewniło mi tytuł mistrzowski, spowodowało że nie mogłem doczekać się wielkiego finału. Finał przebiegł bez niespodzianek, dobrze wystartowałem z bramek i szybko przesunąłem się na pozycję lidera. Kolejnym zadaniem było konsekwentne kręcenie dobrych czasów podczas kolejnych okrążeń, unikanie błędów i oddalanie się od rywali. Zdobycie kolejnego tytułu Mistrzostw Ameryki jest pięknym przeżyciem. Chciałem podziękować wszystkim którzy mnie wspierali, moim sponsorom, mojemu mechanikowi i fanom którzy dopingowali mnie podczas każdej rundy mistrzostw. Niestety nie mam wiele czasu na świętowanie. Już za tydzień w Genui (Włochy) rozpoczynają się mistrzostwa świata enduro. Przede mną kolejne wielkie wyzwanie. Idę teraz pod prysznic, pakuję walizkę i z samego rana wylatuję do Europy - skomentował swój wielki sukces Tadeusz Błażusiak kilkadziesiąt minut po skończonym wyścigu.

Klasyfikacja generalna Mistrzostw Ameryki 2010:
1. Tadeusz Błażusiak (Polska, KTM),
2. Geoff Aaron (USA; Christini), 3
. Justin Soule (USA, Kawasaki).

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama