- Na pewno pod to hasło można podciągnąć spotkania, które rozegrane zostały w Ludźmierzu i Rabce – mówi. - O jakichkolwiek emocjach w tych bezbramkowych spektaklach trudno mówić. Piłkarze prześcigali się w nieudolnych zagraniach. Nie potrafili zmusić futbolówki do posłuszeństwa. Przez 90 minut kibice potwornie się nudzili. W Ludźmierzu na murawie nie działo się nic godnego co mogłoby ich poruszyć. Grano beznadziejnie, a przecież zespoły Wiatru i Lubania były przed sezonem wymaniane w gronie zespołów, które miały odgrywać czołowe role w lidze.
W Rabce natomiast kibice mieli emocje poza piłkarskie, bo polowanie na kości na pewno w tej kategorii się nie mieści. Sędzia musiał więc bez przerwy sięgać po kartki w obu kolorach. Trzech piłkarzy nie dotrwało do końcowego gwizdka. Gdy on się rozległ byli już wykąpani i mieli okazję do przeanalizowania swoich zachowań na murawie. Tylko tym piłkarze Wierchów i Chabówki się wyróżnili. Poziom sportowy był wręcz tragiczny, co dziwi szczególnie sympatyków Wierchów, bo zespół ten powinien występować w roli nauczycieli dla Chabówki, która dopiero niedawno pojawiła się na podhalańskich boiskach. Tymczasem uczeń wywiózł punkt, co dla nauczyciela powinno być afrontem.
W pozostałe spotkania toczyły się do jednej bramki. Jeśli były emocje, to tylko chwilowe, potem dominowała jedna drużyna. Sokolica nie miała nic do powiedzenia w Porońcem, mimo iż już w 4 minucie objęła prowadzenie. Kto wie czy tym nie zeźliła gospodarzy, których napór z każdą minutą się nasilał. Osiem piłek, które wpadło do sieci piłkarzy z Krościenka, to najniższy wymiar kary jaki ich spotkał, za nieporadność w obronie. Poroniec zmarnował jeszcze sporo doskonałych sytuacji. Sokolica potwierdziła, iż miała tej jesieni najsłabszą obronę, która pozwoliła się trafić 38 razy. W tym niechlubnym wyniku piłkarze z Krościenka są liderami. Na wyróżnienie zasługuje Ustupski, strzelec trzech goli, w tym dwóch w odstępie niespełna 120 sekund. Poroniec dogonił Orawę w ilości zdobytych goli w pierwszej rundzie, ale ma jeszcze jedno spotkanie zaległe z Wierchami. Jeśli wygra przegoni Orawę i zrówna się punktami z Jarmutą, ale szczawniczanie w bezpośrednim pojedynku okazali się lepsi.
Ci nie mieli problemów z zainkasowaniem kompletu punktów na „czerwonej latanii” tabeli. ZOR tylko do przerwy stawiał opór Jarmucie, ale po przerwie rozwiązał się worek z bramkami. W odstępie 13 minut goście załatwili sprawę. Do kuriozalnej sytuacji doszło w końcówce meczu, gdzie pięciu piłkarzy atakowało bramkarza ZOR-u i chyba nie chcieli mu robić przykrości, bo fatalnie zakończyli akcję. ZOR jeśli chce opuścić ostatnią lokatę musi w zaległym meczu wywalczyć punkty w Chabówce.
Orawa jest trzecią siłą ligi. W niedziele 5:0 pokonała beniaminka z Kluszkowiec, a mogła zdecydowanie więcej, gdyby w drugiej połowie piłkarze zaczęli przekładać indywidualne popisy nad zespołową grę. Każdy chciał wpisać się na listę strzelców. Gdy wszyscy są chętni, zazwyczaj nic się z tego nie wykluwa.
W Lipnicy Wielkiej polegli wysoko Czarni, którzy w końcówce jesieni wrócili do przeciętności. Dla jeszcze niedawnego lidera runda jesienna zbyt długo trwała. Jeszcze do przerwy sprawiali wrażenie zespołu lepszego, ale po zmianie stron zaznaczyła się wyraźna przewaga gospodarzy. W przeciągu 12 minut padły cztery gole, w tym trzy były autorstwa Babiej Góry.
Obudził się Orkan, który cztery gole zaaplikował Huraganowi. Bohaterem był Teper, który zdobył gola, a przy trzech „maczał palce”.
Stefan Leśniowski