28.09.2010 | Czytano: 1808

Rajd dla prawdziwych mężczyzn

W Szklarskiej Porębie rozegrano ostatnie dwie eliminacje mistrzostw Polski w trialu motorowym. Tytułu mistrza Polski nie obronił Józef Topór Mądry. Na tronie zasiadł jego młodszy kolega z teamu AMK Gorce Nowy Targ, Gabriel Marcinów. Zresztą podzielili się tytułami, gdyż Topór koronę zachował w klasie otwartej. Drużynowo młodzież Nowego Targu zmiażdżyła konkurencję.

- Nie ma drugiego takiego zagłębia motocyklowego jak Nowy Targ – mówi trener Bogusław Sieka. – 50% obsady rajdu to zawodnicy z Podhala. Są więc tego efekty. Byli malkontenci, którzy nie wierzyli Rafałowi Luberdzie, że młodzież da sobie radę na „setkach”. Twierdzono, że powinni jechać starsi, doświadczeni zawodnicy na mocniejszych motocyklach. Czar ich szybko prysł, gdy przekonali się, że nie siła motocykla, ale przede wszystkim praca decyduje o sukcesie. Młodzi chłopcy rozjechali starszych, którzy z zapartym tchem mogli podziwiać młodzieńczą fantazję.

Szklarska Poręba to specyficzne miejsce, gdzie w każdym miejscu można wytyczyć odcinek, dodajmy trudny i naturalny. – Gdyby komuś z plecaka niespodziewanie wypadły taśmy, to w tym miejscu można wytyczyć sekcję – twierdzi Boguś Sięka. – Organizatorzy za zadanie mają tylko nie przeszkadzać naturze. To był prawdziwie męski sprawdzian, podsumowanie efektów całorocznej pracy. Zawodnicy mogli pokazać klasę w suchym i błotnistym terenie. W pierwszym dniu warunki były idealne ( niegorąco, sucho), nazajutrz, po nocnym deszczu, trasa była błotnista, śliska. W punktach nie było znaczącej różnicy, 10-15% na korzyść suchych warunków.

Wszyscy szykowali się na ostrą walkę o mistrzowskie berło pomiędzy Marcinowem i Toporem. – Topór w Myślenicach na Pucharze Narodów złamał palec u nogi i wydawało się, że wszystko jest w porządku, że będzie w stanie zaleźć za skórę młodszemu koledze. Tymczasem już na drugim odcinku kolejny raz dopadł go pech. Stojący obok niego zawodnik odpalał motocykl, ześlizgnęła mu się noga z kopadełka i całą siłą wskoczył Toporowi na felerną nogę z uszkodzonym palcem. Józek aż siadł i spocił się z bólu. W tym momencie zdał sobie sprawę, że jest po zabawie. Inna rzecz, że w pełni zdrowy Topór nie miał szans w walce z Gabrysiem. Jak się nie trenuje, to nie będzie wyników. Musi być sprawiedliwość. Pracujący ciężko muszą być nagradzani. Gabryś to tytan pracy. Myślę, że był to ostatni sezon Józka. Nie ma środków, a i lata lecą, by dotrzymać kroku młodszym. Musiałby trenować więcej niż oni. Co najlepsze już za nim. Powinien zająć się trenerką. Ma co przekazać, bo sam był tytanem pracy i dobrym technikiem.

W pierwszym dniu triumfował Czech Jiři Svoboda przed Marcinowem. Na trzeciej pozycji rajd ukończył Michał Łukaszczyk. W drugim dniu Marcinów stanął na najwyższym stopniu podium, a obok niego młode wilczki z jego teamu – Konrad Legutko i Michał Łukaszczyk.

- Czech zweryfikował umiejętności naszych młodych. Pokazał chłopakom miejsce w szeregu i ile jeszcze muszą włożyć pracy. Różnica między braćmi Łukaszczykami i Legutko, a nowo kreowanym mistrzem wcale nie jest duża. To nie do wiary, że pierwszą pętlę straszy z Łukaszczyków przegrał z nim zaledwie trzema nogami, a różnica w motocyklu była ogromna. Jest więc potencjał i motywacja do pracy. Teraz przesiadamy się na duże motocykle. Solidnie przepracujemy zimę, mamy halę do treningów, załatwimy trenera od lekkoatletyki. Przy wsparciu finansowym rodziców czeka nas ciekawy przyszły rok. Naprawdę mocna będzie rywalizacja. W dodatku rośnie zdolny narybek 9 i 10 – latków. Wiele od chłopaków zależy, czy zdecydują się na ciężką pracę, minimum trzy godziny dziennie. Moim celem jest, by ich do tego przekonać, że trzeba więcej pracy włożyć, by więcej wyjąć – kończy Bogusław Sięka.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama