24.09.2010 | Czytano: 1320

Ten sezon będzie przełomowym

Skoczek narciarski zawodnik AZS Zakopane Jakub Kot zdominował zawody Puchary Jesieni, jakie działacze TZN zorganizowali dla zaplecza polskich skoczków. To nie jest może niespodzianka, bo Jakub Kot jest brązowym medalistą w drużynie w MŚJ zaliczył już debiut w PŚ i nadal jest nadzieją polskich skoków narciarskich.

Jakub Kot podobnie jak jego o rok młodszy brat Maciej rozpoczynali przygodę ze sportem od narciarstwa alpejskiego. Do skoków narciarskich przenieśli się na kanwie sukcesów Adama Małysza. Powstał wówczas nowy klubu Start/Krokiew i bracia Kotowie rozpoczęli w nim treningi pod okiem Kazimierza Długopolskiego. Był to czas pełen sukcesów dla wielu skoczków z tego klubu w kategoriach młodzieżowych. Jak to jednak w tej dyscyplinie bywa zdarzają się okresy prosperity, ale także okresy stagnacji i to dopadło starszego z braci Kotów. Jednak ostatnie wyniki wskazują, że Jakub Kot najgorszy okres ma już za sobą.

Panie Jakubie skąd taka nagła eksplozja formy?
Nie jest tajemnicą, że moja kariera w pewnym momencie znalazła się na zakręcie. Owszem jestem członkiem młodzieżowej kadry narodowej, ale jako jedyny w niej senior. Ostatnio skakałem źle i coś z tym trzeba było zrobić. Zdecydowałem, że na pewien czas wyłączę się z zajęć z kadrą i potrenuję w klubie. Po nieudanych zawodach o Puchar Burmistrza Zakopanego pojechałem z Krystianem Długopolskim byłym skoczkiem narciarskim i jego ojcem Kazimierzem Długopolskim trenerem bardzo doświadczonym na parę dni do Szczyrku, aby spokojnie potrenować. Na razie ten układ się sprawdza, bo w zawodach Pucharu Jesieni może nie najwyższych rangą skakałem nieźle. Jeżeli na Pucharze Burmistrza ledwie przekraczałem 100 metrów na Wielkiej Krokwi to teraz skaczę regularnie powyżej 130 metrów, zatem chyba jakiś postęp jest.

Czy zmiana szkoleniowca to jest recepta na odzyskanie formy przez skoczków narciarskich? Polscy trenerzy kadry chyba niechętnie godzą się na ten wariant.
Mój tata Rafał Kot (wieloletni fizykoterapeuta kadry narodowej) twierdzi, że ten wariant w wielu federacjach jest stosowany, jako coś normalnego. Mówi a wie, co mówi, że nawet najwybitniejsi austriaccy skoczkowie Morgenstern, Loitzl, Kofler i inni, jeżeli nie idzie im w kadrze wracają na pewien czas do treningów z trenerami klubowymi i jak widać to przynosi rezultaty. Tam nikt nie czyni im z tego powodu zarzutów nie stwarza problemów. Mam nadzieję, że i u nas ten model zdobędzie uznanie. Chodzi przecież o to, aby zawodnikowi pomóc i nie ważne, kto to uczyni, bo w ten sposób pomaga się całej dyscyplinie.

Czy coś w pana treningu się zmieniło zastosowano jakieś nowe nieznane bodźce?
To nie chodzi o to, aby coś nagle radykalnie zmieniać. Chodzi o to by potrenować na spokojnie eliminować te błędy i niedociągnięcia, które się powtarzają. Inny trener to przecież inna osobowość inny punkt widzenia, czasami sama z nim rozmowa jest bardzo wskazana, a nawet trochę inny zestaw ćwiczeń może przynieść efekty. Wydaje mi się, że w moim przypadku już to coś dało, to samo dotyczy Dawida Kowala, który też trenuje z Krystianem Długopolskim i on zdecydowanie się poprawił.

Czy był w Pana skokach jakiś jeden element, który powodował, że skoki były nieudane?
W skokach narciarskich z reguły jest tak, że gdy nie ma formy wszystkie elementy nagle są źle wykonywane. Trzeba je, zatem sukcesywnie naprawiać wykazując przy tym olbrzymią cierpliwość. Ja miałem swoisty problem z ułożeniem biodra w locie, ale to sprawy wybitnie techniczne i nie chcę się nad nimi rozwodzić.

Pana skoki są lesze, ale oddawane w warunkach słabszej konkurencji, czy większa klasa rywali nie spowoduje pewnego napięcia, czy nie powrócą stare błędy?
Niestety u skoczka nigdy nie można postawić jednoznacznej diagnozy, dlaczego jednego dnia skacze świetnie by na drugi dzień skoczyć 20 metrów bliżej. Wtedy wkrada się przygnębienie brakuje motywacji do treningu. Sukces dodaje wiary, pozwala na jeszcze większe zaangażowanie. Ja zdaję sobie sprawę, że Puchar Jesieni to zawody o nie najwyższym współczynniku trudności, ale dobrze, że są. Korzystają z tego przecież i inni zawodnicy. Ja cieszę się przede wszystkim z udanych skoków a zwycięstwa traktuję z pewnym dystansem.

Zawody o Puchar Jesieni to niezłe przetarcie przed najważniejszymi imprezami, jakie odbędą się jeszcze tej jesieni?
W ogóle przygotowania i starty latem to tylko przygrywka do najważniejszej części sezonu do startów w zimie. Dla mnie ten sezon zimowy będzie decydujący. Albo uzyskam takie wyniki, które spowodują zakwalifikowanie mnie do kadry A albo trzeba będzie zastanowić się nad kontynuowaniem kariery. Tej jesieni wystartuję jeszcze w Pucharze Solidarności i na zakończenie startów mam nadzieję w Pucharze Kontynentalnym w Wiśle. Wierzę, że moja forma utrzyma się a może jeszcze wzrośnie, chciałbym mocnym akcentem zakończyć sezon letni i z pozytywnym nastawieniem wejść w sezon zimowy.

Co poza uprawianiem skoków narciarskich robi Jakub Kot?
Właśnie zamknąłem pierwszy rok studiów na Akademii Wychowania Fizycznego, będę studiował dalej i oczywiście sumiennie trenował, aby awansować w hierarchii sportowej.

Ryb

Komentarze







reklama