15.09.2010 | Czytano: 1666

Małymi kroczkami na sam szczyt

Józef Topór Mądry, Michał Łukaszczyk, Konrad Legutko i Gabriel Marcinów - to czwórka nowotarskich trialowców, którzy reprezentowali nasz kraju w Pucharze Narodów w trialu motorowym. Drużynowe mistrzostwa świata rozegrano w Myślenicach. Polacy wystartowali w International Trophy, a więc w grupie B i uplasowali się na 11. miejscu. W najlepszej grupie pojechało tylko pięć zespołów, a bezkonkurencyjni okazali się Hiszpanie.

- Woda, deszcz, błoto, a mimo to wszyscy uczestnicy byli zadowoleni – mówi chodząca encyklopedia trialu, Bogusław Sięka. – Tylko w Polsce są tak specyficzne rajdy, dlatego Hiszpanie byli zauroczeni trasą. Chociaż po ostatnich ulewach sporo było osuwisk i parę miejsc wyglądało jakby był inny świat. Wreszcie wszyscy byli jednakowo brudni, nie można było rozróżnić stroju ani odczytać numeru. Trzy dni zawodów zrobiło swoje. Wjechaliśmy na trasę rozjechaną po indywidualnej i drużynowej rywalizacji kobiet. Odcinki były zróżnicowane, dobrze dobrane. Nie były przesadnie trudnych. Kibice jak zwykle dopisali i mieli co podziwiać. Jazda Hiszpanów zatykała dech w piersiach. Pierwszą pętlę czterech zawodników z zespołu przejechało na cztery nogi! To niebywały wyczyn. Oni są klasa dla siebie. Pozostałe reprezentacje były jedynie tłem dla ich cyrkowych popisów na motocyklach. Lekkość i radość z jazdy jest godna podziwu. To goście, którzy wyskoczyli z innego pudełka. Zero wysiłku i takie rezultaty. Czarno widzę, żeby któraś z piątki drużyn z elitarnej grupie w najbliższym czasie do nich podczepiła. W International Trophy odcinki są bardziej przyjazne i dlatego ta grupa jest liczniej obsadzona. Dlatego grupę niżej zeszli Amerykanie.

Trójka nowotarskich młodych wilczków wsparta była doświadczeniem Józefa Topora Mądrego, aktualnego mistrza kraju. Dla Michała Łukaszczyka był to debiut w tej rangi imprezie. – Trudne zawody – przyznaje. – Wszystkie sekcje było pod górę, a więc nie byliśmy w uprzywilejowanej sytuacji, gdyż jechaliśmy na małych i słabszych motocyklach. Gdzie dałem rady wyskoczyć, to wyskakiwałem. W dodatku śliskie były kamienie i zdradliwe błoto, trzeba było uważać. Zadowolony jestem ze swojego startu.

Zadowolony z występu drużyny był również Boguś Sieka. – Nie śpimy tylko idziemy do przodu – twierdzi. – W przyszłym roku sytuacja będzie inna, bo wszyscy będą jechali na dużych motocyklach. W tym rajdzie jechali na małych motorkach i przez to dużo straciliśmy. Nie wszędzie dało się nimi podjechać. Góra, dół i brakowało paru centymetrów, by dojechał do mety sekcji. Na tych, na których mogli to powalczyli, powalczyli. Jeśli wszystko pójdzie w takim kierunku jak idzie, to jest szansa, że w przyszłym roku uplasujemy się w granicach 8. miejsca. Różnica między Szwajcarami jest niewielka. Są w naszym zasięgu. Małymi kroczkami, co roku, po cztery miejsca będziemy piąć się w górę. Za trzy lata będziemy walczyć o prymat w grupie B.

/uploads/galleries/l/40a17cf80f0404d54ce7afd0593c99b6.jpg

O ogromnym pechu może mówić lider zespołu Józef Topór Mądry. Już na trzecim odcinku złamał mały palec u nogi. – Nie był to upadek - wyjawia Boguś Sięka. – Pechowo wciągnęło mu nóżkę między kamienie i stało się. Chwilę później rozwalił lewarek hamulca. Wykazał jednak hart ducha. Jechał dalej, ukończył wyścig i jeszcze pomagał młodszym kolegom na łatwiejszych sekcjach.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama