VI liga: Wygrana w debiucie

 Trener Walczak, który w ubiegłym roku zrezygnował z pracy w Lubaniu Maniowy długo nie wytrzymał bez piłki. Najpierw na wiosnę dał się namówić na pracę w KS Zakopane z trampkarzami, następnie objął szkoleniem juniorów a teraz prowadzi także drużynę seniorów. Zaczął od zwycięstwa dodajmy zwycięstwa bezdyskusyjnego, które miało podłoże wynikające nie tylko z wejścia „nowej miotły” do drużyny. Można się zastanawiać czy dwa treningi mogą zmienić oblicze zespołu i w tym przypadku odpowiedź jest twierdząca. Oczywiście trener Walczak nie wprowadził nic odkrywczego w futbolu, ale zmienił sposób gry zakopiańczyków, który dotychczas był im obcy. Obrona niby grała w tym samym składzie, ale inaczej ustawiona. Nie ma klasycznego wymiatacza, jest czwórka zawodników grająca w linii. Zespół akcje rozpoczyna od obrońców. To już nowość bo dotychczas bramkarz kopał piłkę do przodu na zasadzie że może któryś z jego partnerów z drużyny ją przejmie. Także obrońcy nie wykopują już piłki na „oślep” starają się ją podać do pomocników. Ci z kolei mają cierpliwie rozgrywać piłkę aż stworzy się dobra okazja dla napastników. Dwójka graczy z przodu Kłosowski i pozyskany z Orawy Jabłonka Wesołowski mają być egzekutorami. Niby zwyczajna rzecz, ale zupełnie inna gra w której każdy wie co do niego należy i czuje się potrzebny w drużynie. Te wszystkie zmiany wymagają czasu aby drużyna funkcjonowała prawidłowo i oczywiście na miarę możliwości zawodników. Jakkolwiek by nie oceniać pierwszego występu KS Zakopane pod kierunkiem nowego trenera to mecz przeciwko Jodłownikowi daje nadzieję na lepsze czasy zakopiańskiej piłki. Sceptycy mogą mówić, że zakopiańscy piłkarze trafili na słabego rywala. Ale to tylko część prawdy bo gospodarze swoją grą wymusili takie a nie inne zachowanie przeciwników. A w spotkaniu z Jodłownikiem już pierwsza akcja gospodarzy przyniosła im gola i nie była to bramka przypadkowa. Piłka wędrowała od Krzystyniaka do Babicza następnie do Weołowskiego a ten wyłożył futbolówkę Leniewiczowi. Posłanie piłki do siatki nie nastręczyło rozgrywającemu KS Zakopane specjalnych problemów. Równie pomysłowa była akcja, która dała zakopiańczykom drugiego gola. Byłą niemal kopią akcji z której gospodarze zdobyli prowadzenie. I znowu asystę zliczył Bolesław Wesołowski a egzekutorem tym razem był Kłosowski. Jeżeli drużyna wykonuje dwie bliźniaczo podobne akcje po których padają bramki to nie może być w tym przypadku. W 75 minucie na 3-0 z najbliższej odległości podwyższył Gaura. Goście mogą mówić o szczęściu, że przegrali tylko 3-0 bo to był najniższy wymiar kary, jaki spotkał piłkarzy Jodłownika na stadionie przy u. Orkana.

Trener Bartłomiej Walczak: Jestem zadowolony z wyniku i po części z gry. Były bardzo dobre momenty, ale jest jeszcze sporo mankamentów nad którymi musimy pracować. Ważne, że przynajmniej na początku mojej pracy z zespołem zawodnicy zaakceptowali mój pomysł na grę, widać, że chciało im się walczyć, że atmosfera jest bardzo dobra. Jakie to będzie miało przełożenie na wyniki w kolejnych meczach zobaczymy, mam nadzieję, że pozytywne.

KS Zakopane – LKS Jodłownik 3-0 (2-0)
1-0 Leniewicz 2,
2-0 Kłosowski 31,
3-0 Gaura 75.

Sędziował: Mateusz Węglowski z Nowego Sącz.
Widzów: 70.

Zakopane: D. Paszuda – Stanek (68 Gaura), Piekarczyk, Murzyn, Krzystyniak, M. Paszuda, Babicz (80 Sawina), Kosowski (75 Dudziak), Wesołowski, Leniewicz, Frasunek (78 Drabik).
Jodłownik: Śliwa – Ł. Pazdan, Juszkiewicz, M. Pazdan, Zapała, Lizak, Piwowarczyk, D. Pazdan (48 Bubla), Łacny (78 P. Marek), Sara, Wąsowicz.

Ryb