01.09.2010 | Czytano: 1229

Wróciła ikona Podhala

Jarek Różański to współczesna ikona nowotarskiego hokeja. W koszulce z szarotką na piersi rozegrał ponad 600 spotkań w ekstraklasie, zdobył ponad 250 goli. Tylko dwa razy od momentu debiutu w ekstralidze (sezon 1993/94) grał w innym klubie.

W sezonie 2002/03 króciutki romans miał z KTH i powrócił do Nowego Targu. Miniony sezon spędził w sosnowieckim Zagłębiu. Odejście z zespołu długoletniego kapitana, reprezentanta kraju było sensacją lata 2009 i szokiem dla wielu kibiców. Zapewne także dla samego zawodnika przywiązanego do barw klubowych.

- Poczułem się niepotrzebny, a że przyszła akurat propozycja z Zagłębia, więc z niej skorzystałem. Powiedzmy, że nie było nam po drodze z ówczesnym trenerem – wyjawia popularny „Różak”. - Z drugiej strony jestem zadowolony w rocznego pobytu w Sosnowcu. Ta emigracja nauczyła mnie nowego podejścia do hokeja, do swoich obowiązków. Poznałem nowych ludzi i ich charaktery. Zobaczyłem hokejową otoczkę w innym miejscu.

Wszystko wskazywało, że „Różak” na dłużej zakotwiczy w Zagłębiu. Rozpoczął przecież przygotowania do nadchodzącego sezonu w Sosnowcu. Tymczasem niespodziewanie pojawił się w Nowym Targu. Prasę obiegły informacje, że prezesowi Adamowi Bernatowi i jego świcie „Różak” się już nie podoba. – Również byłem przekonany, że nadchodzący rok spędzę w Zagłębiu. Życie potoczyło się inaczej. Nie ja rozwiązałem kontrakt z Zagłębiem, ale zarząd taką podjął decyzję – wyjaśnia. - Nie chciałbym mówić o powodach rozstania. Najlepiej spytać sterników klubu. Zaakceptowałem ich decyzję, nie robiłem im żadnych problemów.

Jarek wrócił więc na „stare śmieci”, do drużyny bardzo zmienionej w porównaniu z ubiegłym sezonem. Mistrzowski team opuściło szesnastu zawodników. Dla innego klubu byłaby to ogromna tragedia. Zapewne zniknąłby z hokejowej mapy. Ale nie w Nowym Targu. Tych, którzy odeszli zastąpili młodzi, których w stolicy polskiego hokeja jest pod dostatkiem. Jarek Różański będzie w ekipie Jacka Szopińskiego najstarszym i najbardziej doświadczonym zawodnikiem. Ma na swoim koncie pięć mistrzowskich tytułów. Trener bardzo liczy na jego bogate doświadczenie. Wierzy, że pomoże skonsolidować młodą drużynę, pokierować nią na lodzie i poprowadzić do sukcesów.

- Nowe rzeczy zawsze mnie mobilizują – twierdzi. – Ja czy Tomek ( Rajski – przyp. SL) w dwójkę sami nie wygramy meczu. Mogę zdeklarować, że zrobię wszystko, by pomóc drużynie, by utrzymać hokej w Nowym Targu. Gdybym w to nie wierzył nie byłoby mnie tutaj. Mam nadzieję, że dołożę swoją cegiełkę do tej budowli, która rodziła się w wielkich bólach i na zakończenie sezonu wspólnie będziemy się cieszyć. Chłopaki mają potencjał i teraz muszą go pokazać na lodzie, ale też drużyna musi być kolektywem ciągnącym wózek w tą samą stronę. Cześć z nich sięgnęła w ubiegłym sezonie po mistrzowską koronę, a inni z nią trenowali. Może zbyt dużo szans gry nie dawał im trener Milan Jančuška, ale myślę, że jest to materiał na dobrych hokeistów. Teraz chodzi o to, by uwierzyli w swoje umiejętności. Jeśli będą realizować założenia nakreślone przez trenera, to nie powinno być źle.

Młodej drużynie Podhala brakuje, co pokazały mecze barażowe i pucharowe, skuteczności. Jarek wielokrotnie bił się o snajperską koronę w PLH. Wie jak się to robi. – Nie ma żadnej złotej zasady na skuteczność – przekonuje. – Nikt nie ma recepty i patentu na zdobywanie goli. Jeśli nie wchodzi to trzeba usilnie nad tym elementem pracować. Dobrze przynajmniej, że chłopcy potrafią stwarzać sytuacje podbramkowe. Jeśli są okazje, to wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu jak zacznie wpadać. Ponadto trudno liczyć, by w sierpniu drużyna miała apogeum formy.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama