- Tradycja Rajdu Tatrzańskiego przewiduje, by rozgrywany był w górach, w lesie, a tymczasem w ubiegłym roku nie było takiej możliwości. Rozegraliśmy dwie eliminacje mistrzostw Polski razem z piknikiem country na polu treningowym – wyjaśnia prezes.
66. edycja rajdu rozegrana zostanie w waksmundzkich lasach. Start i meta usytuowana jest na parkingu przy Długiej Polanie. Tu też będzie można podziwiać motocyklistów jak zmagają się ze sztuczną przeszkodą. – Będzie to odcinek pokazowy dla tych kibiców, którzy nie będą chcieli się wybrać w góry – mówi główny organizator, Mieczysław Batkiewicz. - Ci, którzy chcieliby wyjechać autami mam smutną wiadomość. Droga na Oleksówki od parkingu na Długiej Polanie będzie wyłączona z ruchu. Nowotarscy kibice będą mieli okazję zobaczyć w akcji wszystkich najlepszych krajowych trialowców i gości zza południowej granicy, a także Rosjan i Czechów. Przewiduję, że na starcie stanie 60 – 80 jeźdźców. Początek zawodów w sobotę i niedzielę o godzinie 10.
Zagadką jest forma aktualnego mistrza kraju Józefa Topora Mądrego. W poprzedniej eliminacji stracił prowadzenie na rzecz zaciekle atakującego młodszego kolegi z zespołu Gabriela Marcinowa. Wtajemniczenie twierdzą, że w ubiegłym tygodniu ożenił się i miał zaprzątniętą głowę sprawami innymi niż trening. Jak to odbije się na jego formie? Zapowiada start Marek Kowalczyk i Piotr Drużbacki.
Różnie rajdowcy przyjmują przejście ze sztucznych na naturalne odcinki. Jedni twierdzą, że będzie dla nich raj, inni kręcą nosem.
- Jedno nie ulega wątpliwości, nigdzie takiego rajdu nie ma. To jest rajd jedyny w swoim rodzaju – mówi mistrz Polski, a obecnie trener Sherco Academy, Rafał Luberda. – Na pewno sekcje są łatwiejsze, niektóre będzie można pokonać z jazdy, nie ma wysokich półek, jest sporo miejsca między taśmami, a więc można ułożyć motocykl, a nawet się podeprzeć. Na sztucznych odcinkach wymagana jest większa technika jazdy. Trzeba motocykl precyzyjnie ustawić, by pokonać ciasno ustawione jego elementy. Z kolei odcinki naturalne są nieprzewidywalne, zdradliwe. Za każdym przejazdem zawodnika odcinek jest inny. Wszystko za sprawą podłoża, które się zmienia po przejechaniu zawodników. Inaczej są kamienie ułożone w potoku, inaczej korzeń zwinięty...
„Tatrzański” od 1971 roku ma dopiero charakter imprezy trialowej, która ma w nazwie wpisane „ im. Kazimierza Jurkowskiego”. W latach 50 i 60-tych trasa liczyła 600 km, którą zawodnicy mieli pokonać w trzy dni. O wyniku decydowały nie tylko spóźnienia na PCK, ale także próby sportowe. Do 1965 roku była to mieszanka dzisiejszego enduro i trialu, czyli odcinki jazdy stylowej (OJS). Rajd w tamtych czasach cieszył się ogromną popularnością. Ludzie brali urlopy, żeby z drugiego końca Polski przyjechać i zobaczyć śmiałków, którzy na motorach wyprawiają cyrkowe sztuczki. A było kogo podziwiać. Zjeżdżała sama śmietanka rajdowców z całego świata. Dzisiaj rajd się zmienił. Jeździ się dwa dni i pokonuje najwyżej 40 km, a o wyniku decydują odcinki jazdy obserwowanej (OJO), których jest 10 na każdej z trzech pętli. Limit czasu wynosi pięć godzin.
Stefan Leśniowski