16.07.2010 | Czytano: 2088

Złoci bracia (+zdjecia)

Kajakarstwo górskie nie jest dla mięczaków. To niezwykle trudny sport, wymagający ogromnych wyrzeczeń, pracy nad sobą. W zawodach walczyć trzeba nie tylko z przeciwnikiem, ale przede wszystkim z nurtem rzeki czy sztucznego toru. Na trasie sporo jest pułapek. Podstawą jest szybki i bezbłędny przejazd. Nie można dotknąć tyczki, nie zmieścić się w bramce ustawionej w prądzie wody.

Taki bezbłędny przejazd i wspaniały czas w nurcie rzeki w francuskiej miejscowości Foix wykręcili wychowankowie Sokolicy Krościenko, bracia Filip i Andrzej Brzezińscy podczas mistrzostw świata juniorów. W kanadyjkach dwójkach sięgnęli po mistrzostwo świata. Wyprzedzili Niemców Jana Muellera i Marcela Prinza.

- Po raz pierwszy spotkaliśmy się z Niemcami– mówi starczy o niespełna rok 17-letni Andrzej. – Nie wiedzieliśmy czego możemy od nich oczekiwać, a także od nurtu rzeki. Rywalizowaliśmy na torze naturalnym usytuowanym na rzece. Mieliśmy do pokonania 20 bramek, ustawionych w miejscach gdzie rzeka była najbardziej porywista. Fale były bardzo duże. Trzeba było sporo sił włożyć, by nie wypaść z toru jazdy, by zmieścić się w bramkę. Kwalifikacyjne jazdy dodały nam pewności siebie. Wiedzieliśmy, iż jesteśmy w gazie. Byliśmy najlepsi w obu kwalifikacyjnych przejazdach, a potem „wkręciliśmy” najlepszy czas w półfinale. W finale dystans pokonaliśmy w 121 sekund, najszybciej ze wszystkich.

Na ten największy - jak na razie - sukces pracowali 12 lat. Mając ich pięć po raz pierwszy wiedli do kajaka. Ich pierwszym nauczycielem był Bronisław Waruś. To on zaszczepił w nich bakcyla, nauczył ciężkiej pracy. To specyficzna konkurencja, na sukces pracują dwie osoby i żadna nie może sobie pozwolić na chwile słabości zarówno w okresie przygotowawczym jak i w docelowych zawodach. To musi być zgrana orkiestra, bez fałszywych nut. Każdy z nich musi dostosować się do tempa jazdy.

- Sukces w tym sporcie zależy mnie tylko od tego jak przepracuje się zimę – mówi Andrzej. - W tym okresie, trzy miesiące, pracuje się nad siła, potem na torze nad szybkością, by czuć się jak ryba wodzie. Ciężka harówka się opłaca. Tytuł mistrza Polski i mistrzostw Europy juniorów sprzed roku w zespole C2x3 doły nam potężnego kopa do wytężonej pracy, do sięgania po coraz to wyższe cele. Przekonaliśmy się, że dobrze wykonana robota nie idzie na marne. W Lipsku chcemy powtórzyć sukces z Foix i wygrać mistrzostwa Europy juniorów. Naszymi idolami są bracia Peter i Pavel Hochschorner.

Tekst Stefan Leśniowski
Foto; archiwum zawodników

Komentarze









reklama