06.05.2025 | Czytano: 3910

Przyszłość w czarnych kolorach

Nie potrafiłem się oprzeć wrażeniu, że Polacy próbowali walczyć jak lew, ale polegli jak mucha. Wyniki MŚ Dywizji IA mówią same za siebie i nie potrzeba do nich dorabiać jakiejkolwiek ideologii.



 
 Polscy hokeiści braki nadrabiali walecznością. Zaimponowali determinacją, zaangażowaniem, walką o każdy krążek na całym lodowisku. Tylko to okazało się za mało na awans, a zaledwie wystarczyło na przedostatnie miejsce na zapleczu elity.   Podopieczni Roberta Kalabera przypominali ludzi, którzy wprawdzie poznali tajemnicę kopalni złota,  tylko zgubili gdzieś mapę. Może usłyszę zarzut, że krytykuję, że jestem malkontentem,  ale ja nie będę zmyślał i zaklinał rzeczywistości. Z drugiej strony nie chcę dołączyć do grona klakierów, którzy z chęcią zaśpiewaliby „Polacy nic się nie stało”.
 
Strzały z wiatrówki do lizaka
 
Za walkę należą się brawa, ale zabrakło jakości i umiejętności naszym orłom. Przegraliśmy, bo oddawaliśmy mało strzałów, a tym samym mało krążków  dostało szansę zatrzepotania w siatce. Inna rzecz, że strzały były sygnalizowane, lekkie  i łatwe do zablokowania, w dodatku na odsłoniętego bramkarza. Żaden z zawodników nie stał przed golkiperem, nie próbował mu przeszkadzać, by ułatwić koledze możliwość umieszczenia krążka w bramce.  Bramkarze mieli więc  ułatwione zadanie. Nie umiemy strzelać,  tak jak robią to  najlepsi, z pierwszego, z każdej pozycji.  W takich okolicznościach trudno marzyć o korzystnym wyniku, choćby remisie. Trudno odnieść sukces skoro zdobywa się tylko jedną bramkę w meczu.  Skuteczność w tym turnieju biało –czerwonych była porażająco słaba. Starania hokeistów   przypominały mi strzały z wiatrówki do lizaka w odpustowej strzelnicy.
 
Chory hokej zarażony chorymi działaczami
 
Polski hokej od dawna jest chory. Brakuje we władzach związku i klubów  ludzi z szerszym spojrzeniem, a nie tylko widzących czubek własnego nosa.  Ci ludzie chyba sobie nie zdają sprawy jaką krzywdę wyrządzili hokejowi zatrudniając armię obcokrajowców. W ten sposób zabili go.  Wszyscy się podniecali, że liga jest ciekawa, a tymczasem wizytówką jest drużyna narodowa! Marzyć każdy może, ale wiara w sukces musi mieć mocny fundament, bo samą wiarą nic  się nie zdziała.
 
Gdzie szukać przyczyn?
 
W odmłodzeniu składu, kontuzjach czołowych graczy? W tym, że nie wszyscy trafili z formą?  Tyscy gracze, w końcu mistrzowie Polski, mieli tylko momenty dobrej gry. Zdecydowanie więcej oczekiwaliśmy od tyskich napastników: Paś i Łyszczarczyk mieli, podobnie jak Sadłocha, tylko przebłyski formy, a to stanowczo za mało. Komorski i Jeziorski starali się ambicją nadrabiać brak formy.  To wszystko dziecinne tłumaczenia. Przyczyna tkwi w ludziach, którzy zarządzają hokejem, bo selekcjoner miał mały wybór.  Polaków w klubowych zespołach  jest niewiele i  nie grają czołowych ról. Nie grają przewag i osłabień, więc trudno się dziwić, że ten element szwankuje w reprezentacji.  Są jedynie dodatkiem do „kożucha”, czyli statystami.  Defensorzy w klubach grają w zazwyczaj w trzeciej lub czwartej piątce. Nie mają okazji zagrać przewag i osłabień. Są mało ograni, więc dlatego pod bramką panikują i  popełniają proste błędy. Trzeba dużo grać, by się ogrywać, zbierać doświadczenie. Tylko gdzie? Liga im tych możliwości nie stwarza. Trudno mieć pretensje do zawodników. Trenerzy dbając o pracę nie postawią na Polaków, bo narażą się prezesowi w razie porażki.  A ten mu powie: „ nie po to kupiłem ci stranieri, żeby grzali lawę”. Ile razy to słyszałem. W przewadze nie było zawodnika, który odważnie wystrzeliłby, tylko znowu było tysiąc podań. Nie  umiemy zaskoczyć golkipera strzałem z pierwszego na przemieszczenie.  A rywale byli szybsi, sprawniejsi i do tego cwani.
 
Cud się nie wydarzył
 
Gdybyśmy awansowali, to stałby się kolejny cud i mielibyśmy  zamazany obrać rodzimego hokeja. Cud może się zdarzyć od czasu do czasu, jak w Katowicach z ZSRR czy w Moskwie z Czechosłowacją, czy wtedy, gdy po 22 latach awansowaliśmy do elity. Przegraliśmy te mistrzostwa, bo rywale byli lepsi, mieli większe umiejętności. Chociaż czy jest to porażka. Można przecież ogłosić sukces, bo drużyna biało –czerwona utrzymała się w Dywizji IA. Tylko, że na przedostatnim miejscu. Za rok będziemy w jeszcze trudniejszej sytuacji i trzeba będzie bardziej się postarać, by się utrzymać.  .
 
 „Nasi hokeiści  liznęli wielkiego hokeja…
 
… teraz pora na analizę, wnioski i konsekwentną pracę, by wyeliminować niedoskonałości”- pisałem w felietonie po ubiegłorocznym czempionacie,   Tak można co roku pisać, mówić i nic. Przez wiele lat dostawaliśmy lekcje hokeja od innych reprezentacji, a wnioski nie zostały wyciągnięte. Kilka dni po czempionacie zawsze mówiło się o uzdrowieniu hokeja, ale szybko o tym zapominano. Tego tematu nie podejmowały media. Hokej zajmuje miejsce w TV tylko wtedy, gdy są wielkie imprezy. Miną i wszystko jest po staremu. Temat choroby polskiego hokeja poruszam na tych lamach od wielu lat.  Odnoszę wrażenie, że  kondycja hokeja w naszym kraju nikogo nie obchodzi. Teraz to widać, kiedy drużyny z THL mają problemy i być może kilka z nich zgasi światło.
 
Róbmy, a nie gadajmy
 
Są jeszcze kibice, którym leży na sercu to, co dzieje się z naszym hokejem. Kibic z Ameryki, Marek Dudek na X napisał: „ To samo gadanie w studio od lat. Wypowiedzi takie same i tak w koło Macieju. Nic się nie zmienia prócz większej ilości obcokrajowców. Ładnie opakowane MŚ, ale tylko kilka dni w roku. A tymczasem młodzi zawodnicy wieszają łyżwy na kołku. Młodzi kiedyś muszą się ogrywać, bo chyba nie po 30 roku życia? Mamy Henryka Grutha, który zmodernizował szwajcarski hokej, a związek ma go du... Jest mi żal i smutno, bo o problemach piszę od 10 lat i część uważa mnie za świra. Na miłość boską zróbmy coś w końcu, a nie tylko gadajmy. W tym ostatnim jesteśmy mistrzami” 
 
Przyszłość w czarnych kolorach
 
Szkolenie to kolejny temat. „Polacy nie grają w hokeja” – skomentował    Tomek Valtonen, były trener Podhala i reprezentacji Polski w Polsat Sport.  Dodajmy grają archaiczny hokej. Wolno myślą, nie potrafią strzelać i bronić.  Inaczej mówiąc mieć oczy wokół głowy.
 
Brak fundamentów w tej dyscyplinie. Zaplecze młodzieżowe jest dość rachityczne. Czempionat kraju juniorów rozegrany z siedmioma drużynami. Tak źle nigdy nie było, bo do ósemki w poprzednich latach walczono w barażach. Nie jest lepiej w juniorach młodszych i młodzikach. Jeśli do tego dodamy, że w tych wszystkich kategoriach wiekowych jest sporo obcokrajowców, to przyszłość polskiego hokeja maluje się w czarnych kolorach.
 
Stefan Leśniowski
 
 
 
 

Komentarze







reklama