Takim samym rezultatem wygrali Polacy konfrontację z Rumunią. Trener Robert Kalaber w porównaniu z pierwszym meczem dokonał jednej zmiany. Postawił w bramce Fuczika.
Japończycy mieli dobry początek, ale to biało –czerwoni spokojnie wyczekali i w 7 minucie objęli prowadzenie. Najpierw ze skrzydła uderzył Ciura, krążek odbił się od parkanu Otsuki i trafił do Pasia, który odegrał go do Bizackiego, a ten huknął spod niebieskiej aż siatką zatrzęsło. Za moment zawodnicy zrobili kołyskę, bo strzelec 12 godzin wcześniej został ojcem. W 15 minujcie, podczas gry w osłabieniu, doszło do niecodziennej sytuacji. Fuczik stracił stalkę w łyżwie i mieliśmy chwilową przerwę. Mimo, iż Japończycy byli bardzo groźni (dwa razy grali w przewadze) i stworzyli więcej sytuacji, to stracili gola do szatni. Świetne zagranie Pasia ze skrzydła na drugą stronę do Krężołka, a ten uderzył pod poprzeczkę.
W drugiej tercji nie widzieliśmy bramek. Biało –czerwoni trzykrotnie grali w przewadze, ale fatalnie je rozgrywali. Nieporadnie zachowywali się pod bramką rywala, nie tylko w przewadze. W ofensywie brakowało płynności i szybszych decyzji. Gra była szarpana. Japończycy zwietrzyli szansę i bardzo groźnie atakowali. Momentami dochodziło do dantejskich scen pod bramką Fuczika. Na szczęście nasz golkiper likwidował niebezpieczeństwo, wygrał nawet pojedynek jeden na jeden. Dwoił się i troił się przy natarciach Japończyków. Całe zło w tercji obronnej wynikało z przegranych wznowień.
Trzecią tercję Japończycy rozpoczęli od ataku non stop. Polacy gubili się we własnej tercji, nakręcali tym przeciwnika. Momentami zamykali naszą drużynę w tercji, mimo gry w kompletnych zestawieniach. Polacy nie potrafili wyprowadzić krążka z tercji, a tym samym rozwinąć akcję ofensywną. Tylko dobre interwencje Fuczika sprawiały, że wynik nie ulegał zmianie. Japończycy trzy minuty i 11 sekund przed końcem wycofali bramkarza. 35 sekundy przed końcową syreną Ciura powędrował na ławkę kar. Gorąco byli pod bramką Fuczika, który zwijał się jak w ukropie, ale 6 sekund przed końcem skapitulował.
Polacy po dwóch dniach mają komplet punktów, ale po takiej grze jak dzisiaj trudno być optymistą przed kolejnymi potyczkami.
Polska – Japonia 2:1 (2:0, 0:0, 0:1)
1:0 Bizacki – Paś (6:27)
2:0 Krężołek – Paś - Zygmunt (19:16)
2:1 Osawa – Takagi (59:54 w przewadze)
Polska: Fuczík – Ciura, Bizacki, Zygmunt, Paś, Krężołek – Biłas, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Jeziorski – Górny, Naróg, Sadłocha, Tyczyński, Dziubiński – Wanacki, Zieliński, Gościński, Syty, Maciaś. Trener Robert Kalaber.
Japonia: Otsuka – Hayata, Ishida, Hanzawa, T. Nakajima, Y. Sato – H. Sato, Halliday, Hirano, S. Nakajima, Takagi – Otsu, Kimura, Isogai, Irikura, Suzuki – Toko, Takada, K. Sato, Osawa, Okuba. Trener Jarrod Skalde.
Reprezentacja Ukrainy, będąca beniaminkiem, sprawiła sporą niespodziankę i pokonała Włochów 3:2 w karnych. Wczoraj w karnych uległa Wielkiej Brytanii 3:4. Wieczorem Rumunia przegrała z Wielką Brytanią.1:2 po dogrywce.
Stefan Leśniowski