Nieoprawni optymiści liczyli, że górale powtórzą wyczyn z inauguracyjnej kolejki, w której w Jastrzębiu pokonali rywala (4:3). Jak do tej pory to jedyna wygrana 19-krotnych mistrzów Polski w sezonie. Nic dwa razy się nie zdarza. Faworyt nie miał pecha, a słabeusz – szczęścia. Można byłoby tak ująć. Nawet zmiana w sztabie szkoleniowym „Szarotek” nie pomogła (Łotysz Aleksander Bielawski i Rafał Sroka, ten drugi wpisany w protokole, bo ten pierwszy nie ma licencji). Bo nikt nie jest cudotwórcą. Nawet znany amerykański iluzjonista David Copperfield nie pomógłby. Różnica klas był zbyt duża między potykającymi się zespołami.
W zespole z Nowego Targu nie zobaczyliśmy już Alexandra Szczechury i Filippa Pangełowa Jułdaszewa, który w przewie na reprezentację zdecydowali się opuścić szeregi nowotarskiego zespołu. Za to powraca do stolicy Podhala Marat Soroka, którego, zresztą nie tylko jego, włodarze nie widzieli w składzie, gdy go budowali. Oprócz niego z Naprzodu do końca sezonu wypożyczeni zostali - obrońca Bartosz Schmidt oraz napastnik Karol Moś. Dzisiaj jeszcze zabrakło ich w składzie. Działacze mieli swoich wychowanków, to się ich pozbyli, a teraz muszą wypożyczać. Dziwna polityka. To tylko potwierdza tezę, że rządzący od początku sezonu kompletnie nie panują nad sytuacją, a hokejowy światek się z nich śmieje, bo motają się jak ryba w sieci.
Pierwsza tercja już pokazała, kto będzie rozdawał karty. Gra przez większą cześć toczyła się w tercji gości. Z tej przewagi urodziły się dwa gole. Pierwszy padł po zagraniu zza bramki, drugi po odbiorze krążka Szczerbie. Jak się rzekło, jastrzębianie prowadzili, stwarzali sytuacje, ale pod bramką Bizuba byli chaotyczni i nieporadni. Podhale też miało swoją szansę na początku odsłony, kiedy grało w liczebnej przewadze. Strzelali - Żółtek i Szczerba.
W drugiej części meczu nadal był to pojedynek Bizuba z zawodnikami z Jastrzębia. Ci nawet na chwilę nie dali mu odsapnąć, bombardując jego bramkę. Inna sprawa, że gospodarze fatalnie się zachowywali pod jego świątynią. Nawet mając pustą bramkę nie potrafili ulokować krążka w siatce. Przewagi też fatalnie rozgrywali, chociaż cały czas przebywali w tercji przeciwnika. Zresztą nie trzeba było liczebnej przewagi, bo i tak rywal zamykał górali w ich tercji. Ostatnia instancja Podhala tylko dwukrotnie skapitulował. Kilka razy popisał się świetnymi interwencjami. W końcówce odsłony przyjezdni mieli trzy świetne okazje by skorygować rezultat - Szczerba, Jarczyk i Neupauer.
Miejscowi na początku odsłony wykorzystali liczebną przewagę. Później dwie takowe mieli górale, ale nie gościli zbyt długo w tercji rywala. Podczas drugiej Bizub wygrał pojedynek sam na sam z Kuru. Chwilę później zatrzymał Kasperlika. Jastrzębianie momentami grali niefrasobliwie i przeciwnik kilka razy doszedł do dobrych pozycji strzeleckich.
JKH GKS Jastrzębie - Podhale Nowy Targ 5:0 (2:0, 2:0, 1:0)
1:0 Kiełbicki – Ślusarczyk – Urbanowicz (6:44)
2:0 Kaleinikovas (7:47)
3:0 Kaleinikovas – Ronkainen – Kuru (20:23)
4:0 Kasperlik – Bagin (32:21)
5:0 Pulkkinen – Kuru - Kaleinikovas (41:02 w przewadze)
JKH: Heikkinen – Ronkainen, Makela, Kaleinikovas, Kuru, Pulkkinen – Żurek, Bagin, Kasperlik, Rac, Sołtys – Kunst, Blomberg, Urbanowicz, Kiełbicki, Ślusarczyk – Górny, Hanzel, Zając, Ł. Nalewajka, R. Nalewajka. Trener Robert Kalaber.
Podhale: Bizub – Tomasik, Mrugała, Wielkiewicz, Neupauer, Żółtek - Wajda, Michalski, Jarczyk, Kolusz, Szczerba – Bury, Sitnik, Bryniarski, Wikar. Trener Rafał Sroka.
Stefan Leśniowski