25.04.2010 | Czytano: 2294

Klasa A: Nareszcie wystartowała(+zdjecia)

DUŻA GALERIA ZDJĘĆ: Długo musieli czekać piłkarze klasy A na inauguracyjną wiosenną kolejkę. Narodowa żałoba skłoniła piłkarskich działaczy do odwołania dwóch kolejek spotkań. Przed każdym meczem minutą ciszy uczczono pamięć tragicznie zmarłego Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki Marii Kaczyńskiej oraz osób im towarzyszących.

Kibice oglądali zacięte spotkania, ale też nie wszystkie stały na zadawalającym poziomie. W górnej części tabeli status quo. Lider i wicelider dodali sobie kolejne trzy punkty. Tylko Jarmuta się potknęła. W Klikuszowej wywalczyła punkcik, ale w dość szczęśliwych okolicznościach, w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Zresztą na wyraźne życzenie gospodarzy. W wiosennym słońcu odżył Lubań i ZOR. Ten ostatni zespół oddał „czerwoną latarnię” w ręce Skawianina.

 

Nadchodzi wiosenna ofensywa!
LUBISZ SPORT I MASZ LEKKIE PIÓRO I CHĘCI?
Napisz
redakcja@sportowepodhale.pl

Sokolica Krościenko – Czarni Czarny Dunajec 1:1 (0:0)
Bramki: Bandyk 87 – Zachwieja 90.

Sędziował Krzysztof Handzel z Raby Wyżnej.
Żółte kartki: A. Waksmundzki, Gaweł – Gruszka.

Sokolica: Zając – Plewa, Topolski, M. Bobak, J. Waksmundzki, A. Waksmundzki, Jawor, Kudas (77 Murzyn), Czubiak, Zachwieja, Gaweł.
Czarni: Czyż (46 Kajmowicz) – Gacek (77 Patermann), Papież, Bandyk (88 Topór), Gruszka, Szwajnos, Cikowski, Palenik (70 A. Głowacz), M. Głowacz, Zmarzliński, Pająk.

Nie było to spotkanie wysokich lotów. Widać długie czekanie na rozpoczęcie ligi źle wpłynęło na postawę piłkarzy. Chyba, że przyczyna tkwi w brakach treningowych. Gospodarze wystąpili bez swoich asów - Wojtyczki i Orkisza. Ich brak był odczuwalny. Koledzy tylko w pierwszych minutach stworzyli dwie dogodne sytuacje Jawor i Gaweł ( z 7 metrów głową przestrzelił pustą bramkę), a potem oddali inicjatywę przyjezdnym. Tylko świetnej postawie Zająca w bramce zawdzięczają, iż nie stracili w pierwszych trzech kwadransach gola. Bez przerwy się kotłowało pod jego świątynią. W 20 i 40 minucie nie pozwolił piłce wpaść do siatki, mimo trzech dobitek.

Koncertowo łapał także po zmianie stron. W 55 minucie wyciągnął atomowe uderzenie zmierzające pod poprzeczkę. Chwilę później Gacek z 7 metrów nie trafił do pustej bramki po rzucie rożnym. W 77 minucie Zając wygrał pojedynek sam na sam z Zamrzlińskim, a w 3 minuty później wyręczył go Bobak wybijając futbolówkę z linii bramkowej. W 87 minucie goście wyprowadzili kapitalną trójkową akcję z klepki. Cisowski ze skrzydła posłał piłkę wzdłuż bramki i Bandyk dołożył tylko nogę, a ta zatrzepotała w siatce. Wydawało się, że jest po meczu, a tymczasem w 90 minucie sędzia podyktował wolnego 40 metrów od bramki Czarnych. Poszła wrzutka J. Waksmundzkiego w pole karne. Kajmowicz wybił futbolówkę za krótko, trafiając pod nogi Zachwiei, który uratował punkt gospodarzom. 

 


 

Orkan Raba Wyżna – Huragan Waksmund 4:4 (3:1)
Bramki: Możdżeń 18, 29, 45, Bochnak 73 karny – K. Rogal 22, 48, samobójcze 63, 65.

Sędziował Roman Baran z Witowa.
Żółte kartki: Mariusz Szklarz, Bochnak – Handzel, K. Rogal.

Orkan: Mariusz Szklarz – Marcin Szklarz (63 Radoła), Pałka, Michał Czyszczoń, Chrobak, Mateusz Czyszczoń, Cieślak (70 Pustuwka), Teper, Możdżeń, Bochnak, Traczyk.
Huragan: Rejczak – K. Rogal, Budz, Jędrol, Bryjka, W. Waksmundzki, Bryja, Cyrwus, Handzel, Garbacz (83 B. Mroszczak), A. Mroszczak.

Dziwny mecz. Pierwszą połowę zdominowali gospodarze i wydawało się, że prowadzenie 3:1 wystarczy im do zagarnięcia kompletu punktów. Okazało się, że nawet hat trick Możdżenia na niewiele się zdał.

Możdżeń rozpoczął festiwal strzelecki w 18 minucie wykorzystując zamieszanie podbramkowe. Był najsprytniejszy i z 8 metrów ulokował piłkę w dolnym rogu. Co prawda goście 4 minuty później wyrównali po rzucie wolnym, wykorzystując źle ustawiony mur przez bramkarza, ale potem znowu do głosu doszedł Możdżeń. Z 16 metrów posłał głową futbolówkę w okienko bramki, a chwilę później ponownie zerwał „pajęczynę”, tyle, że strzałem z 30 metrów.

Po zmianie stron K. Rogal wykorzystał idealne dośrodkowanie z rzutu rożnego i głową z 5 metrów pokonał golkipera gospodarzy. Potem miejscowi przeżyli chwile grozy. W 63 i 65 minucie gospodarze dwukrotnie ulokowali piłkę w bramce, ale...w swojej. Najpierw Pałka głową, a potem bramkarz (zastępował niedysponowanego Kołodzieja) tak niefortunnie interweniował, iż wrzucił sobie piłkę za kołnierz. W drugiej połowie 20 minut należało do przyjezdnych. Gdy nadciągnęły czarne chmury nad Orkan, ten wziął się do roboty. Wyrównał z rzutu karnego podyktowanego za cięcie w szesnastce Tepera, który wcześniej minął dwóch obrońców, ale jeden z nich zahaczył go noga. Wyrok wykonał K. Bochnak.

 


 

Skawianin Skawa – Lubań Tylmanowa 1:4 (1:1)
Bramki: M. Mastela 18 – R. Kozielec 22, 85, Kurnyta 63, J. Noworolnik 73.

Sędziował Marek Ciężobka z Nowego Targu.
Żółte kartki: Bogdał – P. Ciesielka.

Skawianin: Siepak – Sutor, Żądło, Bogdał, R. Skawski, M. Mastela, Śmieszek, Skwarek, Surlas, Lubiński, Stachura (75 K. Gackowiec).
Lubań: Fałowski – P. Ciesielka, Kasprzak, R. Kozielec, Ł. Kozielec (60 M. Noworolnik), T. Udziela, J. Piszczek (70 Wiatr), J. Noworolnik, W. Noworolnik, M. Piszczek (80 P. Noworolnik), Kurnyta.

Pierwsza połowa była wyrównana i dobra piłkarsko. Obie strony miały swoje chwile. Pierwszą otrzymali gospodarze od rywala, którzy faulowali w narożniku pola karnego. Wolnego na gola zamienił M. Mastela. Goście jednak szybko wyrównali, po trójkowej akcji. Ręce same składały się do oklasków. W 30 minucie miejscowi mieli dwie szanse na ponowne objecie prowadzenia, gdyby strzały Skwarka i Śmieszka nie otarły się o słupek. Z kolei „bomba” M. Masteli w 42 minucie poszybowała tuż nad spojeniem.

Po przerwie na boisku rządzili i dzielili już tylmanowianie. Ich akcje miały dynamikę, były składne i siały spustoszenie w szeregach obronnych gospodarzy. Przyniosły też wymierne korzyści. W 63 minucie po kolejne świetnej zespołowej akacji piłka została ze skrzydła dograna do nadbiegającego Kurnyty, a ten za moment przyjmował gratulacje od kolegów. 10 minut później strzał z wolnego zerwał „pajęczynę” w bramce Skawianina. Na tym tylmanowianie nie poprzestali. Grali jak z nut i w 85 minucie dobili miejscowych. Wykonywali rzut rożny, a ponieważ obrońca z bramkarzem źle pokryli krótki słupek, co wykorzystał R. Kozielec.

- Jeszcze przy stanie 2:1 mieliśmy świetną szansę na wyrównanie, ale Skwarek nie zdołał podciąć piłki nad wybiegającym bramkarzem – mówi trener Skawianina, Jacek Ryś. – Gdyby ta się stało, to była jeszcze szansa na nawiązanie walki. Szczęście tym razem nie było przy mojej drużynie.

 


 

Lepietnica Klikuszowa – Jarmuta Kolex Szczawnica 2:2 (2:1)
Bramki: D. Żółtek 27, W. Żółtek 41 – Szewczyk 13 karny, Michalik 90 +4.

Sędziował Marcin Niewiarowski z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: D. Żółtek, Parzygnat – Tomczak.
Czerwona kartka: D. Żółtek ( 79 min. – druga żółta).

Lepietnica: Pępek – Chudoba, Nosalik, W. Żółtek, D. Żółtek, Huzior (70 Baran), Duda (89 R. Szeliga), Kowalczyk, Antolec (75 Sołtys), Parzygnat (77 Parniewicz).
Jarmuta Kolex: Wójcikiewicz (46 Bobak) – Dawid Wiercioch, Dominik Wiercioch, Tomczak, Bajdel, M. Pietrzak, Smoleń (66 Szczepaniak), W. Wiercioch (58 Ł. Wiercioch I), Darlewski, Michalik.

Po pierwszych minutach wydawało się, że goście są straszliwie nabuzowani i niczym czołg rozjadą gospodarzy. Ci z kolei sprawiali wrażenie zszokowanych obrotem sprawy. Obstrzał bramki Lepietnicy rozpoczął Darlewski, ale Pępek był na miejscu. – On ma kopyto. Jak trafi, to żaden bramkarz nie ma szans obrony – mówił kierownik Jarmuty, Wiesław Oleś, gdy jego pupil w 9 minucie przygotowywał się do wykonywania wolnego z ok. 18 metrów. Uderzenie rzeczywiście było piekielnie mocne, ale nie ominęło muru gospodarzy. Piłka odbiła się od niego jednak trafiła pod nogi M. Pietrzaka, ale jego uderzenie zmierzające w okienko, przecudną paradą obronił Pępek. 13 minuta okazała się feralna dla miejscowych. Nosalik faulował w szesnastce Michalika i sędzia podyktował karnego. Bezbłędnie wykonał go Szewczyk, który chwilę później złapał się za głowę, bo nie mógł pojąć jak zaprzepaścił doskonałą okazję do podwyższenia prowadzenia. Z kolei w 24 minucie główka Pietrzaka z 6 metrów poszybowała nad poprzeczką. – Jak kryjecie- wkurzył się Marek Pranica, trener Lepietnicy, który obchodził imieniny i liczył na prezent piłkarzy w postaci kompletu punktów. – Jestem optymistą. Chłopcy są dobrze przygotowani kondycyjnie i jeszcze przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę – dodawał.

Gdy tylko skończył wypowiedź podskoczył z radości. W. Żółtek z wolnego rzucił piłkę w pole karne, najwyżej wyskoczył D. Żółtek i głową skierował ją do siatki. – Tak trzeba grać. W futbolu nie liczą się okazje, lecz bramki – zauważył Marek Pranica.

W 34 minucie jego zespół mógł już prowadzić, gdyby Duda wykorzystał błąd bramkarza. Ale co się odwlecze... W 41 minucie Duda podawał do W. Żółtka, w piłkę nie trafił M. Pietrzak i Lepietnica objęła prowadzenie. Niespełna 60 sekund później Antolec przelobował bramkarza, piłka odbiła się od linii bramkowej, trafiła w poprzeczkę i wyszła w pole.

Po zmianie stron wiało nudą. – To dobrze, bo nie możemy pozwolić im rozwinąć skrzydeł - cieszył się Marek Pranica. Goście mieli problemy z zawiązaniem składnej akcji, z wypracowaniem sobie klarownych sytuacji. W 63 minucie Jarmucie z pomocą chciał przyjść Pępek, który wypuścił piłkę z rąk, lecz Dawid Wiercioch zbyt delikatnie ją uderzył i bramkarz zdołał ją jeszcze zatrzymać przed linią bramkową. W 70 minucie Marek Pranica wpuścił na murawę Barana i mogło to być „wejście smoka”. Już minutę później trafił w spojenie słupka z poprzeczką, a chwilę później Bobak miał wielkie problemy z jego potężnym uderzeniem. Plany gospodarzom pokrzyżowało nieodpowiedzialne zachowanie D. Żółtak. Zobaczył drugi żółty kartonik i ostatnie minuty solenizant przeżywał katusze. Szewczyk i Michalik mieli okazję jak marzenie, ale minimalnie chybili. Lepietnica straciła gola w 4 minucie doliczonego czasu gry, z całkiem niewinnej akacji. Poszła wrzutka w pole karne, na aferę – jak mawia Jan Tomaszewski – Nosalik źle trafił piłkę głowa, posyłając świecę w powietrze. Piłkę próbować łapać Pępek i...odebrał prezent imieninowy swojemu szkoleniowcowi. 

Więcej zdjęć z meczu pod artykułem...

 


 

LKS Szaflary – Babia Góra Lipnica Wielka 4:0 (0:0)
Bramki: F. Kamiński 46, Sulka 52, P. Kamiński 55, P. Mrugała 82.

Sędziował Jan Pawlikowski ze Stasikówki.
Żółta kartka: Baboń.

LKS Szaflary: Szczepaniec – Czernik, Czubiński, Strama, P. Kamiński, Pańszczyk, Kurańda (46 P. Mrugała), Łukaszczyk (46 Baboń), Szulc, F. Kamiński, Sulka (67 Magulski).
Babia Góra: Ignaciak – B. Skoczyk, Jazowski, Michalak, T. Mikłusiak, S. Skoczyk, K. Kucek, Kudzia, G. Lach, Kramarz, G. Skoczyk, Karkoszka.

Po pierwszej połowie fani lidera mieli skwaszone miny. Babia Góra stawiała zacięty opór. Niemniej w miarę upływu czasu przyjezdnym zaczynało brakować oddechu. Po zmianie stron ten syndrom się spotęgował. Stracili trzy gole w dziewięć minut i... chęci do dalszej gry. Strzelecki festiwal otworzył lider snajperów F. Kamiński. Wywalczył piłkę w środkowej strefie boiska i pognał z nią na bramkę. Rywale chyba obstawiali zakłady, bo biernie przyglądali się jak umieszcza futbolówkę w bramce. Nim zatrzepotała w siatce, odbiła się jeszcze od słupka. 6 minut później po dalekim wykopie bramkarza piłka trafiła do Sulki, a ten ubiegł obrońcę i bramkarza. Autorem trzeciego gola w 55 minucie był P. Kamińaski. Znalazł się tam, gdzie powinien być, gdy piłka odbijała się od słupka po uderzeniu P. Mrugały. Wpakował ją w okienko. Wynik spotkania ustalił P. Mrugała. Tym razem jeż go opuścił i ulokował piłkę w długim rogu bramki.

- Rozkręcaliśmy się z każdą minutą. Atakowaliśmy non stop, nękaliśmy rywala, aż wreszcie złamaliśmy go. Wracał do domu zadowolony, bo spotkał go najmniejszy wymiar kary – powiedział prezes LKS, Jan Jarząbek.

Więcej zdjęć z meczu pod artykułem...

 


 

Granit Czarna Góra – ZOR Frydman 0:2 (0:1)
Bramki: E. Brynczka 16, G. Błachut 90.Żółte kartki: J. Milon – Kutarnia, M. Janczy.

Sędziował Bogusław Babicz z Załucznego.

Granit: P. Gogola – Zygmuntowicz, J. Milon, Kowalczyk (55 Józef Hełdak), M. Sarna, K. Sarna, Sz. Kiernoziak, A. Gogola, P. Sarna, Pawlica Sz. Twardosz (80 Z. Milon).
ZOR: M. Janczy – Kutarnia, M. Błachut, A. Janczy, S. Janczy, G. Błachut, Masłowski, N. Brynczka, Iglar, Ferko, E. Brynczka.

Gospodarze jak najszybciej będą chcieli zapomnieć o fatalnym występie. Szczególnie w pierwszej odsłonie grali bez ładu i składu, motając się jak ryba w sieci. Mieli ogromne szczęście, że w ich bramce swój dzień miał P. Gogola. Gdyby nie on, to już po trzech kwadransach powinni przegrywać 0:3. Dwie wyśmienite sytuacje zmarnował E. Brynczka, który w 16 minucie dał prowadzenie swojej drużynie. Wykorzystał porywiste podmuchy wiatru, które rzuciły futbolówkę za plecy obrońców i w sytuacji sam na sam nie dał szans P. Gogoli. Gospodarze próbowali atakować, ale robili to nieudolnie. Wypracowali sobie tylko jedną sytuację, ale K. Sarna nie zamienił jej na bramkę.

Po zmianie stron gra toczyła się przeważnie na połowie gości, ale nic z tego nie wynikało. Klarownych sytuacji miejscowi sobie nie wypracowali. Jedynie po strzałach A. Gogoli i K. Sarny piłka minimalnie mijała słupki. W końcówce Granit podstawił wszystko na jedną kartę. Szaleńczo atakował, a przyjezdni rozpaczliwie się bronili, wybijając piłkę jak najdalej od swojej bramki. W 90 minucie jedno z takich wybić przejął G. Błachut i w sytuacji sam na sam przelobował bramkarza.

 


 

Wiatr Ludźmierz – Bystry Nowe Bystre 3:1 (2:0)
Bramki: J. Siuta 7, W. Siuta 22, Borkowski 75 karny – Malacina 78.

Sędziował Jerzy Drabik z Nowego Targu.

Wiatr; Brynas – Czaja, Mrożek, Kubicz, Cebulski (65 Luberda), W. Siuta (70 Słaboń), R. Siuta, Bobek, J. Siuta, Borkowski, Dobrzyński (80 Kacperek).
Bystry: Graca – M. Żołnierczyk, A. Żołnierczyk, Powrózek, Zep, Słodyczka, Jaszewski (29 W. Staszel), Potrząsaj, Styrczula (64 A. Staszel), Prokop, Malacina.

- Nic się nie stało. Gramy swoje – krzyczał do kolegów bramkarz Bystrego, gdy w 7 minucie skapitulował. Słodyczka skiksował, a J. Siuta takiego prezentu nie zmarnował. Zaczął realizację zakładu z prezesem. Założyli się o piłkarskie buty, ale otrzyma je wtedy, w rundzie zdobędzie siedem goli.

Szybko Jaszewski mógł wyrównać, gdyby nie kapitalna wręcz powietrzna interwencja Brynasa. Wyciągnął piłkę zmierzającą w okienko. Chwilę później Potrząsaj nie trafił do pustej bramce po kiksie Czai. Za to w 22 minucie W. Siuta niczym Messi przyjął piłkę na szesnastce i zrobił zwód, a potem... Przerzucił futbolówkę z lewej nogi na prawą, obrońca padł na murawę i kropnął z lewej nie do obrony. Przeprowadził jeszcze dwa rajdy, stworzył świetne okazje, ale podania na czystą pozycję zostały zablokowane. W 28 minucie kontuzji doznał Styrczula i goście aż do 65 minuty grali w dziesiątkę ( dopiero wtedy na plac gry wszedł A. Staszel). Jednak tego handicapu gospodarze nie wykorzystali, chociaż mieli ku temu okazję. Choćby Cybulski w 32 minucie, ale Graca był na posterunku. Zaś 20 minut później W. Siuta znalazł się oko w oko z bramkarzem i chyba zbyt długi rajd, niemal od połowy boiska, sprawił, iż uderzył nieprecyzyjne i górą był golkiper Bystrego. Goście też mieli swoje szanse na zmianę wyniku. Powrózek, który z 2 metrów posłał piłkę nad poprzeczkę, dobijając odbity strzał Potrząsaja przez Brynasa.

W 75 minucie Słodyczka faulował w polu karnym i arbiter bez wahania wskazał na „wapno”. Z „jedenastki” nie pomylił się Borkowski, ale 3 minuty później gapiostwo ludźmierzan w swoim polu karnym wykorzystał Malacina, głową pakując futbolówkę do siatki. 

Więcej zdjęć z meczu pod artykułem...

Nadchodzi wiosenna ofensywa!
LUBISZ SPORT I MASZ LEKKIE PIÓRO I CHĘCI?
Napisz
redakcja@sportowepodhale.pl

Tabela

LP
DRUŻYNA
MECZE
PUNKTY
BRAMKI
1
Szaflary
14
39
55-17
2
Wiatr
14
31
36-21
3
Jarmuta
14
23
33-28
4
Bystry
14
21
34-28
5
Huragan
14
19
28-31
6
Orkan
14
17
30-27
7
Sokolica
14
17
24-22
8
Babia Góra
14
17
27-34
9
Granit
14
17
19-32
10
Lepietnica
14
16
29-27
11
Lubań
14
15
33-43
12
ZOR
14
14
16-28
13
Czarni
14
14
27-40
14
Skawianin
14
12
23-36

Teskt Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama