05.04.2010 | Czytano: 2342

Mokre granie (+zdjecia)

Zaległe spotkania drugiej rundy Pucharu Polski na szczeblu podhalańskim rozegrane zostały w lany poniedziałek. Piłkarze mieli śmigus dyngus z...nieba. Taplali się w błocie i niektórzy narzekali, że oderwani zostali do świątecznego stołu. – Dlaczego nie graliśmy w sobotę? Kto wymyślił taki termin? Ciekawi jesteśmy czy był chociaż na jednym meczu? – zgłaszali do nas swoje uwagi piłkarze i kierownictwo drużyn. Byli też tacy, chociaż w mniejszości, którym ten termin odpowiadał. Jak zwykle, wszystkim się nie dogodzi.









Sokolica Krościenko – LKS Szaflary 0:0 w karnych 2:3
Bramki w karnych: T. Zając, Zachwieja – P. Mrugała, Sulka, Pańszczyk.

Sędziował Marek Ciężobka z Nowego Targu.
Żółta kartka; Wojtyczka.

Sokolica: Kacwin – Adamczyk, Topolski (46 Plewa), M. Bobak, J. Waksmundzki, Jawor (78 Koterba), K. Zając (69 A. Waksmundzki) Zachwieja, Czubiak, T. Zając, Wojtyczka.
Szaflary: Szczepaniec – Czernik, Czubiński, Strama, Szulc, Pańszczyk, P. Kamiński (61 Magulski), F. Kamiński, Kurańda (30 Sulka), Baboń (83 D. Mrugała), Łukaszczyk (55 P. Mrugała).

Prezes Sokolicy bardzo martwił się o formę swojej drużyny, gdyż niektórzy zawodnicy olali okres przygotowawczy. Tymczasem gospodarze od pierwszego gwizdka rzucili się na lidera klasy A jakby chcieli szybko rozstrzygnąć losy pojedynku. Nowo- stary trener szaflarzan, Paweł Podczerwiński ( zakończył rundę jesienią w gorlickim Gliniku) bez przerwy miał pretensje do sowich podpieczonych. – Pół godziny miałem z nimi odprawę i nic do nich nie dotarło – kręcił głową. Widocznie najwięcej zastrzeżeń miał do Kurańdy, gdyż zmienił go już po dwóch kwadransach na króla strzelców ubiegłorocznych rozgrywek, Mirka Sulkę. To, że nie wyszedł w podstawowej jedenastce było sporym zaskoczeniem.

Pierwsza połowa zaskoczyła obserwatorów. Szybkie tempo akcji, które niestety kończyły się w obrębie szesnastki, a strzały pruły w powietrze. Goście powinni objąć prowadzenie, gdyby Baboń wykorzystał sytuacje sam na sam, a potem zamknął akcję. Piłka bezpańsko przeszła wzdłuż drugiego metra. Ładnym uderzeniem z dystansu popisał się Czernik, ale futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Z drugiej strony Wojtyczka zmaścił dwie kapitalne sytuacje. W 35 minucie, gdyby szybciej złożył się do strzału to Szczepaniec zapewne tylko wzrokiem odprowadziłby futbolówkę zmierzającą do siatki. Niestety przełożenie piłki z nogi na nogę na 7 metrze trwało zbyt długo i strzał zablokował obrońca.

Po zmianie stron przeważali przyjezdni. Gospodarze mieli problemy z wyprowadzeniem akcji zaczepnej. Z każdą minutą sił mieli coraz mniej. Największe niebezpieczeństwo groziło Sokolicy ze strony F. Kamińskiego. Zaraz po rozpoczęciu gry oszukał defensywę gospodarzy, ale bramkarz był na posterunku. Nie dał się również zaskoczyć Baboniowi. – Śmierdzi bramką – zawyrokowała ławka gości. Rzeczywiście śmierdziało, ale Kacwin miał „dzień konia”.

– Grajcie piłką, bo siedli – nakazał Paweł Podczerwiński. F. Kamiński w 80 i 81 minucie mógł pomstować. Zatrzymany został przez dwie kapitalne interwencje Kacwina. – Co ten dzisiaj broni – złapał się za głowę szkoleniowiec gości. – Jak tak będzie bronił karne, to... – ugryzł się w język.
W 90 minucie F. Kamiński powinien rozstrzygnąć sprawę. W dziecinny sposób ograł defensywę i bramkarza, i wydawało się, że piłka wpadnie do pustej bramki. Tymczasem otarła się o...zewnętrzny słupek.

Bramkarze obronili po dwa karne. Szczepaniec zatrzymał Wojtyczkę i M. Bobaka, a Kacwin był górą w pojedynku z Magulskim i D. Mrugałą (wrócił z USA). W ostatniej serii, przy stanie 2:2, J. Waksmundzki trafił w słupek, a Pańszczyk (przyszedł z Porońca) się nie pomylił.

- Powinniśmy wygrać w regulaminowym czasie – twierdzi trener Szaflar, Paweł Podczerwiński. – Szczególnie w drugiej połowie zmarnowaliśmy pięć „setek”, kiedy rywal 3-4 razy przeszedł naszą połowę. Musimy popracować nad skutecznością.

- Podeszliśmy do meczu zmotywowani, ale nie da się ukryć, że rywal w końcówce był lepszy i zasłużenie zwyciężył – mówi szkoleniowiec Sokolicy, Paweł Gaweł. – Postraszyliśmy lidera klasy A. Pokazaliśmy, że mamy ambicje i potrafimy grać w piłkę. Na słowa pochwały zasłużył Kacwin i młody Adamczyk.

Więcej zdjęc pod artykułem...


Bystry Nowe Bystre – Orkan Raba Wyżna 3:1 (1:1)
Bramki: Malacina 7, Prokop 49, Salamon 90+1 karny – Teper 14.

Sędziował Łukasz Królczyk z Nowego Targu.
Żółte kartki: Słodyczka, Zep – Radoła, Pałka.

Bystry: Graca – Słodyczka (75 Powrózek), A. Żołnierczyk, M. Żolnierczyk, Zep, Potrząsaj, Bobak, Malacina, Styrczula, Salamon, Prokop.
Orkan: Marcin Szklarz – Mariusz Szklarz, Radoła, Chrobak, Michał Czyszczoń, Mateusz Czyszczoń (60 Pałka), Możdżeń, Teper, Traczyk, Bochnak, Cieślak.

Gospodarze bardzo szybko, bo już w 7 minucie objęli prowadzenie. Akcję rozpoczął Potrząsaj, który posłał w „uliczkę” Malacinę, a ten uderzył po długim rogu i piłka przy słupku wpadła do siatki. 7 minut później przyszła odpowiedź Orkana. Piłkę w środku pola stracił Zep i Teper takiej okazji nie zmarnował. Będąc sam na sam z 16 metrów pokonał Gracę. Pierwsza połowa była wyrównana.

Po zmianie stron już pierwsza akcja ofensywna zakończyła się zdobyczą golową. Potrząsaj rzucił idealną piłkę Prokopowi, a że przy okazji bramkarz ze stoperem „nie dogadali się”, piłkarz Bystrego utonął w objęciach kolegów. Goście nie mieli nic do stracenia. Musieli się odkryć, a to była woda na młyn gospodarzy. Zresztą Orkan miał problemy ze stwarzaniem sytuacji. Dwie, trzy akcje wypracował, po których Graca musiał interweniować, ale... nie sprawiły mu wielkiego kłopotu. Za to Bystry bardzo dobrze radził sobie w ofensywie. Stwarzał sytuacje i to po bardzo ładnych zespołowych akcjach. Brakowało tylko skuteczności. Salamon zmarnował trzy „setki”. Tenże piłkarz w doliczonym czasie był faulowany w polu karnym i sam wykonał wyrok z „jedenastki”.

- Chłopaki stanęły na wysokości zadania – mówi Zygmunt Staszel. – Mogliśmy dużo wcześniej rozstrzygnąć losy spotkania, gdyby Salamon wykorzystał chociaż jedną z „setek”. A tak do samego końca było nerwowo.

- W pierwszej połowie fajna była gra w naszym wykonaniu. Powinniśmy po niej prowadzić – twierdzi Robert Możdżeń, który został szkoleniowcem Orkana. – Szybko stracona bramka po zmianie stron, sprawiła, że musieliśmy postawić na atak. Obrona nie była już tak szczelna. Musieliśmy atakować. Goście grali z kontry i stworzyli sobie dwie znakomite sytuacje.

Więcej zdjęc pod artykułem...


Grom Morawczyna – Lepietnica Klikuszowa 1:3 (1:1)
Bramki: M. Fiedor 35 – Dziurdzik 2, 68, W. Żółtek 90.

Sędziował Andrzej Opacian z Ratułowa.

Grom: Stopa – P. Krupa, A. Krupa, Duda, Błachuta, M. Fiedor, P. Fiedor, T. Fiedor, Cisoń, Z. Krupa, Myrda.
Lepietnica: Pępek – D. Szeliga, Kowalczyk, Nosalik, Chudoba (60 Parniewicz), W. Żółtek, D. Żółtek, Huzior (65 R. Szeliga), Parzygnat (46 Sołtys; 50 Antolak), Duda, Dziurdzik.

Klikuszowianie od pierwszego gwizdka sędziego zepchnęli do defensywy gospodarzy. Już pierwsza akcja przyniosła im zdobycz bramkową. Dziurdzik z wolnego posłał futbolówkę pod poprzeczkę. Nie był to jakiś mocny strzał, ale przyspał bramkarz, który później był wyróżniającą się postacią w swoim zespole. Uratował go od znacznie wyższej przegranej. Do 30 minuty jego koledzy w pola nic nie stworzyli. No może jedną sytuację. Główka Błachuta sprawiła troszkę trudności Pępkowi. Konsternacja zapanowała w 35 minucie. Gospodarze wyprowadzili ot, taką sobie akcję, po której M. Fiedor, ni stąd, ni zowąd, znalazł się w sytuacji jeden na jeden. Nie zmarnował szansy.

W drugiej połowie przewaga klikuszowian była jeszcze większa. Nie skłamię jeśli napiszę, że był to pojedynek Stopy w napastnikami gości. Bez przerwy się kotłowało pod jego bramką Grom zagęścił strefę obronną. Bronił się wszystkimi zawodnikami. Goście mieli problemy z jej przełamaniem. – Za nerwowo graliśmy. Za szybko oddawaliśmy strzały – kręcił głową trener Lepietnicy, Marek Pranica. Defensywa została przełamana dopiero w 68 minucie. Akcję zainicjował W. Żółtek, który na 16 metr podał do Dziurdzika, a ten z półobrotu, strzałem po ziemi, pokonał ostatnią instancję miejscowych. Za moment W. Żółtek ostemplował poprzeczkę. Grom dopiero w ostatnich 5 minutach odkrył się, zaatakował dziesiątką zawodników i...nadział się na kontrę. Duda po minięciu trzech zawodników zagrał na skrzydło do W. Żółtka, a ten w pełnym biegu, z okolic 16 metrów nie dał szans Stopie.


Łęgi Nowa Biała – Wiatr Ludźmierz 1:3 (1:1)
Bramki: Chmielak 28 – Granat 34, J. Siuta 73, Handzel 83.

Sędziował Adam Ślusarek z Nowego Targu.
Żółta kartka: Sołtys.

Łęgi: Majerczak – Półtorak, Sołtys, Bednarczyk, Łojek, Hełdak, Gawęda, Chmielak, Hyła, Kurnat.
Wiatr: Byrnas – Handzel, Mrożek, Bobek, Kubicz, Granat, R. Siuta, A. Dobrzyński, Borkowski, Cebulski (80 Tylka), J. Siuta.

Goście od początku przejęli inicjatywę, ale nie potrafili tego udokumentować bramkami. Więcej, w 28 minucie stracili gola, gdy sami wykonywali rzut rożny. Chmielak przejął piłkę i przebiegł z nią niemal całe boisko. Ludźmierzanie nie zdążyli wrócić, a ten ograł stopera i z 5 metrów ulokował futbolówkę w siatce. Odpowiedź gości była błyskawiczna. Bobek crossowym podaniem obsłużył J. Siutę, który głową zgrał piłkę na 11 metr do Granata, a ten również głową postał ją do bramki.

Po przerwie na boisku rządzili i dzielili już tylko przyjezdni, ale dopiero w 73 minucie udało im się przełamać opór miejscowych. Kapitalną sztuczką popisał się J. Siuta, trafiając w długi róg, po otrzymaniu piłki od Cebulskiego, który wcześniej ośmieszył obrońcę.

10 minut później Borkowski wykonywał wolnego z narożnika pola karnego. Piłka odbiła się od R. Siuty, ale trafiła do Handzla na 5 metr, a ten strzałem z „dużego palca” wpakował ją pod poprzeczkę.


Dunajec Ostrowsko – Granit Czarna Góra 2:9 (0:2)
Bramki: Apostoł 53 karny, T. Żegleń 59 – Sz. Twardosz 11, 48, 89, A. Gogola 28, 69, 83, J. Sarna 68, Zygmuntowicz 71, J. Milon 84.

Sędziował Czesław Żądło z Rokicin Podhalańskich.
Żółta kratka: Ostwald.
Czerwona kartka: Ostwald ( w konsekwencji drugiej żółtej).

Dunajec: Ludzia – Ostwald, Sral, Sz. Waksmundzki, Szumal, S. Gucwa, T. Żegleń, R. Gucwa, Chmielak, Apostoł, B. Waksmundzki.
Granit: P. Gogola – W. Hełdak (71 Kiernoziak), Czajkowski, J. Milon, Zygmuntowicz, M. Sarna, J. Sarna, Sz. Twardosz, A, Gogola, P. Sarna, Pawlica (58 Z. Milon).

Nic dodać, nic ująć – hokejowy rezultat powinien wystarczyć za komentarz. Tylko przez 10 minut udało się gospodarzom zachować czyste konto. Jeszcze jako tako ich gra wyglądała do przerwy, potem, grając w dziesiątkę, nie mieli już nic do powiedzenia.

Mecz do jednej bramki. Granit rozstrzelał gospodarzy w drugiej połowie. Był w tym dniu bezlitosny, a najbardziej znaczące podpisy pod tym „okrutnym wyrokiem” złożyli: Sz. Twardosz i A. Gogola.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama