Hokeiści strzelają coraz więcej goli w stylu lacrosse, a bramkarza praktycznie nie mają szans na ich obronę. Czy popularny „Kojot” znajdzie naśladowców w THL? Trzeba przyznać, ze to nie przypadek, bo po raz drugi popisał się taką sztuczką. A gracze Podhala trzy razy już zdobywali w ten sposób bramki.
„Niech żałują ci, którzy nie wybrali się na sparing „Szarotek”. Ci, którzy przyszli zobaczyli, po raz pierwszy na polskich taflach, gola w stylu lacrosse” – tak pisałem 18 sierpnia 2017 roku.
Któż był tym pierwszym? Siergiej Ogorodnikow, zawodnik Podhala. Rosjanin będąc za oświęcimską bramkę podniósł krążek na kiju i właśnie w stylu zawodników lacrosse umieścił go pod poprzeczką. Było to w 34 minucie i 40 sekundzie. Gol na 4:1 dla Podhala.
– Odkąd jestem przy hokeju takiej bramki na żywo nie widziałem. To znamionuje klasę Siergieja – chwalił swojego podopiecznego Marek Ziętara, trener Podhala.
1213 dni czekaliśmy, by po raz drugi zobaczyć gola w tym stylu na nowotarskim lodowisku. 13 grudnia 2020 roku w meczu MHL MMKS Podhale – Zagłębie Sosnowiec, Filip Wielkiewicz skopiował wyczyn Siergieja Ogorodnikowa.
- Pierwszy raz widziałem taką bramkę na żywo – przyznawał wtedy trener MMKS Podhale, Jacek Szopiński. – Widziałem wiele prób, nawet w wykonaniu moich zawodników. Było nawet blisko, ale brakło skuteczności. Są to bardzo rzadkie sytuacje. Zawodnik szuka miejsca do podania lub oddania strzału, a wybiera najlepszą opcję. Wielkiewicz czarował, czarował zza bramką, aż zaczarował defensywę i czujność bramkarza. Miał to w zamyśle, by wykonać sztuczkę techniczną. Zrobił to, lokując krążek pod poprzeczką. Na takie gole patrzy się z podziwem. Czasem zawodnicy próbują tego na treningach, ale żeby to zrobić w czasie meczu, trzeba wykazać się niezwykłą pewnością siebie.
No i taką pewnością siebie wykazał się popularny „Kojot’ 17 października 2023 roku w meczu z JKH. Zdobył gola na 3:1 dla PZU Podhale. Powtórzył wiec swój wyczyn po trzech latach. Tyle tylko, że zrobił to w ekstraklasie. Jest to pierwszy gol w stylu lacrosse na taflach polskiej ekstraklasy. „Kojot” przyznał, że na przedmeczowym rozjeździe próbował tej sztuczki. 15 razy powtarzał to zagranie i jak widać z dobrym skutkiem.
O co chodzi z tym golem lacrosse? Lacrosse to dyscyplina podobna do hokeja, w której jednak zawodnicy posługują się rakietami przypominającymi siatki na motyle i nie jeżdżą na łyżwach. Tam zadaniem uczestników jest wrzucenie piłki do bramki, a to w przypadku hokeja i krążka przez lata wydawało się niemożliwe. A jednak! W końcu ktoś zdecydował się wpakować czarny kauczukowy przedmiot za plecy golkipera, trzymając go na łopatce kija, niczym jajeczko na łyżeczce. Jako pierwszy zrobił to Mike Legg. W 1996 roku student Uniwersytetu Michigan w rozgrywkach NCAA zaszokował wszystkich do tego stopnia, że jego kij trafił nawet do... Hokejowej Galerii Sław, a na jego cześć za Oceanem na takiego gola mówi się „Michigan”. Długo takim wyczynem nie mógł się pochwalić gracz NHL. Aż przyszedł 29 października 2019 roku. Jako pierwszy w NHL zdobył ją Andriej Swiecznikow, w meczu przeciwko Carolina Hurricanes. Wcześniej, bo w 2011 roku podczas mistrzostw świata, w meczu półfinałowym z reprezentacją Rosji, Fin Mikael Granlund wsławił się zdobyciem niekonwencjonalnego gola właśnie w stylu lacrosse. Uniósł krążek na kiju i posłał go do bramki z powietrza. Zdjęcie ukazujące moment zdobycia bramki przez Fina zostało uwiecznione na znaczku pocztowym wydanym w jego kraju.
Stefan Leśniowski