Nie inaczej było w sobotę w Sosnowcu. Na 29 czempionatów, w 21 wystąpili w finale. Trzynaście razy okazali się najlepsi. Raz w 2011 roku stanęli na najwyższym stopniu podium. W latach 2020 i 2021 mistrzostwa nie były rozgrywane, a w pierwszych czempionatach nie uczestniczyli.
Oldboje ratują honor nowotarskiego hokeja. To oni od kilku sezonów uzyskują najlepsze rezultaty. W minionym sezonie medal zdobyła jeszcze grupa Marka Ziętary, młodzicy. Największy zawód sprawili juniorzy, którzy – trzeba to nazwać po imieniu – frajersko przegrali dwa mecze w grupie, mając rywali już pod ścianą. Brakuje im takiego charakteru jaki mają choćby „starsi panowie”.
Od pomysłu do czynu
Warto przypomnieć jak rodziła się drużyna oldbojów, która ma także w kolekcji dwa tytuły mistrza świata. Idea powołania Towarzystwa Sportowego Old Boys Podhale zrodziła się w 1994 roku, w czasie towarzyskiego spotkania. Pomysł szybko się zmaterializował.
- Przewodniczący Euroregionu „Tatry”, Jan Skupin zaproponował nam, aby na otwarcie nowej hali lodowej w Keżmaroku rozegrać towarzyskie spotkanie z oldbojami Popradu - wspomina pierwszy prezes klubu, Jan Ossowski. - Cóż było robić. Nie wypadało nie przyjąć zaproszenia. Wstyd było się przyznać, że miasto z tak bogatymi tradycjami hokejowymi nie ma drużyny oldbojów. Skontaktowałem się z kolegami i w sile czternastu osób wybraliśmy się na drugą stronę Tatr. Bez przygotowania, z marszu przystąpiliśmy do walki i... przegraliśmy 4:5. Wszyscy jednak złapali bakcyla i zaczęliśmy regularnie się spotykać. Po krótkiej konsultacji postanowiliśmy wystartować w trzecich mistrzostwach Polski weteranów. Srebrny medal, wyzwolił w nas góralską złość. Za rok chcieliśmy wziąć rewanż. Wystąpiliśmy o organizacje kolejnego championatu. Tak się złożyło, że zbiegło się to z obchodami 650-lecia Nowego Targu. Żeby pozyskiwać środki na działalność sportową i organizację imprezy potrzebna była osobowość prawna. W ten sposób 21 października 1995 roku doszło do zawiązania Towarzystwa Sportowego Old Boys Podhale.
Byli mistrzami świata!
Oldboje Podhala nie tylko na krajowym podwórku zdominowali mistrzostwa, ale także świetne wyniki uzyskiwali grając z zespołami zza południowej i zachodniej granicy. Apetyt rósł w miarę jedzenia i „starsi panowie” postanowili zagrać w mistrzostwach świata. Tak, tak, to nie pomyłka. Takowe się odbywały. Wzmocnieni zawodnikami z innych klubów postanowili spróbować swych sił w Klagenfurcie (Austria), w 1998 roku. Były to piąte już mistrzostwa świata oldbojów. Championat rozgrywany był w dwóch kategoriach wiekowych - od 35-45 lat (weterani) i powyżej 45 roku życia (legendy). Polacy wystawili dwie reprezentacje i obie sięgnęły po mistrzostwo świata.
Po przyjeździe do Klagenfurtu, gdy okazało się, że grupa młodsza jest mocniej obsadzona, postanowiono wzmocnić ich trzema zawodnikami „legend” - Markiem Marcińczakiem, Włodkiem Potoczkiem i Leszkiem Tokarzem. „Młodzież” na dzień dobry zmierzyła się z reprezentacją Kanady. Był to niezwykle ciekawy i w dobrym tempie prowadzony pojedynek. Już po 10 minutach biało - czerwoni prowadzili 2:0. Kanadyjczycy jednak tanio skóry nie sprzedali. Walczyli do końca, ale w naszej bramce wspaniałą partię rozegrał ksiądz Paweł Łukaszka. Głównie jemu Polacy zawdzięczali zwycięstwo 4:3. To był kluczowy mecz, by walczyć o złoto. W decydującym meczu zmierzyli się z Czechami, którzy zajęli drugie miejsce w grupie, po pokonaniu Kanady. Finał był niezwykle wyrównany, ale tylko w pierwszej tercji, potem „uszło z rywala powietrze”. Polscy oldboje wygrali 3:0, mimo iż w zespole naszych południowych sąsiadów, byli gracze, którzy z czempionatów globu przywozili medale będąc czynnymi zawodnikami. Z kolei „legendy” w finale pokonały Austriaków 10:5. To był pierwszy i ostatni występ biało –czerwonych w mistrzostwach globu, na następne, rozgrywane zza oceanem zabrakło funduszy na wyjazd.
Stefan Leśniowski