20.03.2010 | Czytano: 1034

Co dalej mistrzu?

Euforia po zdobyciu mistrzostwa kraju minęła. Nastąpił powrót do szarej rzeczywistości. Sympatycy „Szarotek” zadają sobie pytanie: Co dalej z mistrzami kraju? Co dalej z wizytówką Nowego Targu?

Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z jakimi kłopotami finansowymi borykali się przez cały sezon górale. Transparent wywieszony podczas ostatniego spotkania, pytający „Gdzie sponsor?” dobitnie świadczy o tym, iż kibice wiedzą co w trawie piszczy. O zakończonym sezonie i przyszłości wizytówki Nowego Targu rozmawiam z prezesem Andrzejem Podgórskim.

- Spodziewałeś się takiego sukcesu?
- Liczyłem na miejsce w finale. To był główny cel, o którym głośno mówiliśmy. Natomiast wynik finałowej konfrontacji z uznanym przeciwnikiem, który w sezonie zasadniczym dominował nad nami, jest sporą niespodzianką. Na pewno nie znajdzie się nikt, kto powiedziałby, że był pewny naszej wygranej, chociaż po sprawie coraz częściej spotkam się z takimi głosami. Na finał stać było ten zespół. Personalnie był mocniejszy niż przed rokiem. Zawodnicy młodzi, którzy objawili się w poprzednim sezonie dojrzeli sportowo i na ich barki mogły być nakładane większe obciążenia. Z drugiej strony wiem, że młody zawodnik, po dobrym sezonie ma prawo do słabszego występu. Mocna rywalizacja zawodników o porównywalnym poziomie podniosła poziom sportowy. Tylko dlatego, że dysponowaliśmy długą ławką. Urazy czołowych graczy wymuszały nieustanny ruch w poszczególnych formacjach. Trenerzy musieli improwizować i przez to łatwiej nam było w meczach finałowych. Mogli sięgać po różnorakie rozwiązania, wprowadzać pewne elementy zaskoczenia. Rywal nie miał żadnej rezerwy taktycznej.

- Finałowe boje to triumf taktyki. Pierwsza piątka Cracovii została zneutralizowana.

- Mecze z Cracovią w sezonie zasadniczym tak się ułożyły, że nie mogliśmy liczyć na bonus. Dlatego konfrontacje z tą drużyną były realizacją długofalowych celów szkoleniowych. Finał jest niewątpliwie triumfem taktyki Milana Jančuški, a także zwycięstwem nad tymi, którzy jego obecność w klubie kwestionowali. Podważali jego kompetencje i nie zgadzali się z jego decyzjami. W momencie jego przyjścia do klubu założyliśmy sobie ambitny plan. Jego konsekwencją było zawarcie, po częściowym sezonie, umowy na dwa lata. Udało się ją zrealizować do końca. Myślę, że jest to przykład nie tylko dla naszego środowiska, że zatrudniając trenera z odpowiednią marką trzeba dać mu czas i stworzyć możliwości, by swoje plany mógł realizować. W naszym przypadku dostał czas, ale możliwości na pewno nie takie, na jakie liczył. Niemniej udowodnił, że mając zdolnych wykonawców można nawet w takich warunkach zrealizować bardzo ambitne cele. Taktyka, którą przygotował na Cracovię nie była nowatorska, bo w ubiegłym roku stosowana z dobrym skutkiem, ale w tym roku ponowiona już z zawodnikami bardziej doświadczonymi, którzy swoje indywidualne ambicje podporządkowali zespołowi.

- Sukces rodził się w wielkich bólach. Wielki szacunek dla chłopaków, którzy mieli sporo cierpliwości i dotrwali do końca.
- W naszym przypadku znalazło potwierdzenie powiedzenie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Każde zwycięstwo odnoszone w ekstremalnych warunkach umacniało morale zespołu, budowało mocą psychikę. Drużyna się cementowała. W finałowej konfrontacji to miało kolosalne znaczenie. Byliśmy zespołem mniej podzielonym, bardziej skorym do współpracy na lodzie, silniej zdeterminowanym w dążeniu do celu. Jak trzeba było to drużyna nawet na czworakach grała. Do takiej gry trzeba mieć charakter i nim pobiliśmy na głowę przeciwnika.

- Co dalej? Kibice pytali: gdzie sponsor?
- Mamy świadomość, że klub znajduje się na ostrym zakręcie. Staramy się, by zwiększyć możliwości funkcjonowania. Nie jest to łatwy proces. Przyjdzie taki czas, że wskażę jakie starania podejmowaliśmy, żeby odmienić aktualną sytuację. Dzisiaj nie czuję się jeszcze do tego upoważniony, bo nie wszystkie rozmowy się zakończyły. Nie wszystkie firmy jednoznacznie potwierdziły swoje zainteresowanie naszą drużyną. Kilka zostawiło sobie furtkę i chce prowadzić rozmowy po sezonie. Najbliższe 2 - 3 tygodnie dadzą odpowiedź, czy znajdzie się firma (y), które wezmą na siebie ciężar finansowania drużyny. Być może nasze środowisko zachęcone sukcesami, będzie ochotne zjednoczyć się wokół mistrza kraju i włączyć w proces utrzymania zespołu. Nadszedł też czas, żeby lokalny samorząd określił się wobec hokeja, uporządkował sprawy finansowania obiektu.

- Jesteś optymistą jeśli chodzi o pozyskanie sponsora i przyszłość klubu?
- Podchodzę do wszystkiego z wielką ostrożnością. Dlatego unikam wielu rozczarowań. Wiem jak trudno pozyskać sponsora, bo takie starania czynimy od dłuższego czasu. Sytuacja jest inna niż po 2007 roku, bo wtedy były inne cele i inaczej patrzyliśmy w przyszłość. Dzisiaj inaczej wygląda rynek i wiemy jakie trudności wiążą się z utrzymaniem klubu. Dlatego stosunek i oczekiwania od sponsora również są inne. Liczę, że styl w jakim drużyna sięgnęła po mistrzostwo Polski skłoni sponsorów do zainteresowania się perspektywiczną drużyną. To jest inwestycja w zespół, który jest na początku swojej drogi sportowej. Ktoś, kto patrzy na sport z ambicjami powinien dostrzec potencjał tej drużyny na wiele lat, włącznie z występami na międzynarodowej arenie. Oferta, którą składamy jest atrakcyjna ze względów marketingowych.

- Finałowe spotkania zaprzeczyły, że Nowy Targ nie żył hokejem. Pełne trybuny, wspaniały doping...
- To cieszy, ale też wywołuje refleksje. Czy takie zainteresowanie drużyna i dyscypliną musi być okazjonalne? Czy trzeba grać w finałach MP, żeby odzywały się telefony z prośbą o wejściówki? Zgłaszały się osoby, które po raz pierwszy chciały zobaczyć hokej na żywo. Cieszy, że w naszym społeczeństwie jest ukryta rezerwa, która jest zdolna zapełnić stadion do ostatniego miejsca. W sezonie rozegraliśmy 30 spotkań i wtedy było 2 tysiące wolnych miejsc. Gdyby tym meczom towarzyszyło przynajmniej takie zainteresowanie jak półfinałowymi potyczkami z Tychami, to kibice byliby głównym sponsorem klubu. Nie byłoby kłopotów z utrzymanie drużyny. Tymczasem były mecze z widownią licząca 600 – 800 osób. Taka frekwencja nie pozwalała pokryć bezpośrednich kosztów organizacyjnych.

- Kontrakty większości zawodników i trenera się skończyły. Czy mistrzowski team z trenerem zostanie utrzymany?
- Musimy dać sobie czas na rozpoznanie sytuacji i podjęcie decyzji odnośnie przyszłości. Dlatego w połowie kwietnia wrócimy do tematu. Wszyscy powinni się wypowiedzieć co do dalszych planów z drużyną. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Ci, którzy nie chcą czekać będą musieli szukać szczęścia gdzie indziej. Wierzę, że większość drużyny będzie szukać szansy gry w swoim mieście, by stanąć w obronie mistrzowskiego tytułu. To jest dopiero wyzwanie, które potwierdzi ich możliwości sportowe. Praca jaką wykonał trener świadczy na jego korzyść. Na pewno jeśli pojawi się szansa, żeby drużyna dająca szansę na obronę tytułu pozostała, to taką szansę dostanie trener. Kontrakty zawodnikom kończą się, bo tak były planowane. Sezon miał być końcem oceny ich przydatności. Jeśli uda nam się stworzyć zadawalające warunki finansowe, to nowe umowy nie będą odbiegały od tych, które oczekują zawodnicy.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama