16.03.2023 | Czytano: 2490

PHL. „Odpalili” w dobrym momencie

Wczoraj byliśmy świadkami zabójczego finiszu tyszan. Unia prowadzała po 40 minutach 2:0 i była bliska trzeciej wygranej.



 
Tyszanie cudownie się odrodzili w trzeciej odsłonie, zdobyli pięć goli. Oświęcimianie byli w szoku. Czy po takim nokaucie zdołają się podnieść? Czy „fizyka” ich zawiodła? Czy gospodarze wykorzystają okazję i pójdą za ciosem? – te pytania nas wszystkich nurtowały przed pierwszy gwizdkiem czwartego starcia. Unia zdołała się podnieć, ale znowu może czego żałować, bo tylu świetnych okazji, w tym sam na sam, nie wykorzystali.
 
To mógł być wymarzony początek dla gości. Już w pierwszej minucie tyszanie złapali dwie akry i przez 94 sekundy oświęcimianie grali  pięciu na trzech. Fatalnie ją rozgrywali, ani jednego strzału nie oddali, by Fuczik mógł interweniować. Wszystkie próby był blokowane. Trudno, żeby nie były, skoro były sygnalizowane. Unici prezentowali się lepiej od swoich rywali, ale swojej przewagi nie potrafili udokumentować golem. Chociaż mieli ku temu niezłe okazje. M.in. S. Kowalówka nie wykorzystał sytuacji sam na sam, a Ahopelto ostemplował poprzeczkę.  Lindskoug praktycznie był bezrobotny, nawet wtedy, gdy jego zespól grał w przewadze.
 
Druga tercja słabiutka. Sporo niedokładnych podań, masa strat, błędów, za dużo jak na czołowe drużyny.  Sytuacje jednak były, a  najlepsze po stronie gości -  Dziubiński (jak on to nie trafił!), Cichy (sam na sam), Padakin (mając pól odsłoniętej bramki trafił w parkan Fuczika). Dwóch przewag też nie potrafili wykorzystać. Tyszanie nieobecni w ofensywie. Jeśli już golkiper Unii interweniował, to po strzałach z dystansu obrońców. Choć tyszanie nic nie grali to oni objęli prowadzenie. Wygrali bulik i Szturc zaskoczył bramkarza. Unici mogą pluć sobie w brodę, bo niewykorzystane sytuacje się zemściły. Co znaczy zaskakujący strzał z pierwszego. Gol zamroczył oświęcimian, a tyszanie byli na fali wznoszącej.
 
 Unia zamiast gonić, utrudniała sobie sytuację, bo zaczęła- podobnie jak wczoraj – faulować. No  jednak z kar  okazała się dla nich bolesna. Fenomenalne rozegranie krążka i Jeziorski takiej okazji nie zmarnował. Za moment utonął w objęciach kolegów.  Oświęcimianie bili głową w mur, albo – jak to wioli -  „trzepali” parkany doskonale dysponowanego Fuczika, ale…  W 49 minucie skapitulował, Denyskin trafił do pustej bramki.  Goście 60 sekund przed końcem wycofali bramkarza, ale wyniku już nie zmienili.
 
 GKS Tychy – Tauron Re-Plast Unia Oświęcim 2:1 (0:0, 1:0, 1:1)
1:0 Szturc – Komorski (36:35)
2:0 Jeziorski – Dupuy (42:18 w przewadze)
2:1 Denyskin (48:45)
Stan rywalizacja do czterech wygranych 2:2
Tychy: Fuczik – Pociecha, Kaskinen, Szedivy, Komorski, Szturc - Jaśkiewicz, Bizacki, Gościński, Starzyński, Jeziorski –  Younan, Nilsson, Mroczkowski, Boivin, Dupuy – Ubowski, Ciura, Juhola, Galant, Marzec. Trener Andriej Sidorenko.
Unia: Lindskoug – Djukow, Jerofejevs, Denyskin, Dziubiński, Padakin – Pangełow Jułdaszow, Jakobsons, Ahopelto, Cichy, Szczechura - Bezuszka, P. Noworyta, Da Costa, Krzemień, S. Kowalówka – M. Noworyta, Sołtys, Laakso, Wanat, Prusak. Trener Nik Zupancic.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama