19.03.2010 | Czytano: 1656

Triumf konsekwencji i taktyki (+ zdjęcia)

Włodarze Podhala przed zatrudnieniem Milana Jančuški zmieniali szkoleniowców jak przepocone skarpetki. W ostatnich trzech latach przed misją Słowaka zespół spod znaku szarotki prowadziło ośmiu trenerów! Jančuška dwa i pół roku pracował na to, by Nowy Targ ponownie został stolicą polskiego hokeja. Stabilizacja, to klucz do sukcesu.

Przeżył największe zawieruchy, postawił na swoim, eliminując z zespołu najsłabsze i destrukcyjne ogniwa. Konsekwencja w dążeniu do celu doprowadziła zespół na sam szczyt. Pochopne decyzje – jak uczy historia – nigdy nie przynosiły spodziewanych efektów. Milanowi w tym sezonie nie raz paliło się pod nogami. Już przed sezonem wydawało się, że pożegna się z „Szarotkami”, bo podjął kontrowersyjną decyzję rezygnując z usług Jarosława Różańskiego. Z kolei w grudniu był bliski stracenia posady, po sromotnych porażkach z Cracovią 3:11 i Tychami 1:6.
W długim sezonie zawsze muszą być wzloty i upadki. Żadnej drużynie nie udało się utrzymać równego kroku przez siedem miesięcy. Kto zna się na sporcie, wie o tym doskonale. Laików zaś o tym informujemy.
Co z tego, że Cracovia wgrała bitwy, skoro przegrała wojnę. Siedem spotkań w sezonie zasadniczym zakończyło się jej triumfem. Miała bonus i więcej już... nic nie ugrała. Polegała w najważniejszej bitwie 0:4, a kibice mogli zaintonować: „Cztery do zera Podhale żegna frajera”. W sporcie najważniejsze jest utrafić z najwyższą dyspozycją we właściwy moment. Takim mistrzem przed laty był Ewald Grabowski. Teraz w jego ślady poszedł Milan Jančuška.

Razem z Markiem Ziętarą stworzyli świetnie rozumiejący i uzupełniający się duet. – Marek wykonał katorżniczą pracę – chwali go Milan. – Długie godziny spędzał przed aparaturą wideo, by analizować rywali, wychwycić najsłabsze ogniwa. Kibice nie wiedzą, jaki ogrom pracy wykonał i za to mu dziękuję. Po porażkach z Cracovią w sezonie zasadniczym wyciągnęliśmy wnioski. Obraliśmy najsłuszniejszą taktykę, której wcześniej nie chcieliśmy ujawniać, by rywale nas nie rozpoznali. Ona miała wypalić w finale i wypaliła.
W ciągu tych dwu i pół roku pracy w Podhalu zmienili zespół w 60%. Przede wszystkim postawili na młodość. W tym przypadku spory udział miał Marek Ziętara, który przekonał Słowaka do zaufania młodzieży.
- W wprowadzeniu młodych do zespołu ogromną rolę odegrali starsi zawodnicy i kapitan Rafał Sroka, który emanuje spokojem – twierdzi trener Podhala. – Oni przyjęli młodych do zespołu jako równoprawnych członków. Ci zaś szybko przekonali się, że mogą liczyć na pomoc starszych. Nikt ich nie tępił, tylko pomagał. Świetną pracę w MMKS wykonał Jacek Szopiński, który dostarczył nam prawie gotowy towar. Ogromne znaczenie miało ogrywanie się tych chłopaków w pierwszej lidze z bardziej doświadczonymi zawodnikami. Płynne było przejście do drużyny, bo skok z juniorów były za duży.
Droga do złota była wyboista. Podhale przystąpiło do walki o „szóstkę” bez trzech kadrowiczów, w tym dwóch środkowych – Marcina Kolusza, Krzysztofa Zapały i Krystiana Dziubińskiego. – W dodatku w trzecim meczu straciliśmy Łukasza Batkiewicza – przypomina Jančuška. – Było mało meczów, a my graliśmy bez dwóch centrów. Nie muszę mówić jaką rolę w zespole spełniają środkowi. Każdy punkt był na wagę złota. Do ostatniego meczu walczyliśmy o „szóstkę. Gdy się do niej dostaliśmy mieliśmy dużo spotkań do wypróbowania swoich koncepcji, do zmontowania formacji na najważniejszą cześć sezonu. Można rzec, że dla nas trenerów i zawodników był to poligon ćwiczebny.
W trudnych warunkach zespół się hartował. Z każdym meczem ta drużyna nabierała rozpędu, a trudne wygrane mecze z JKH Jastrzębie czy GKS Tychy ją tylko wzmocniły psychicznie. – Przed play offem zaryzykowaliśmy – mówi szkoleniowiec „Szarotek”. – Zdecydowaliśmy się na trzy fazowy 10-dniowy mikrocykl. Zakończyliśmy go przed meczami z Tychami, bo chcieliśmy zyskać bonus. Przy stanie 3:3 wygraliśmy w Tychach, a potem w domu. Niemniej męczyliśmy się z Jastrzębiem w pierwszej rundzie play off. Ostatni mecz, wygrany w dramatycznych okolicznościach był impulsem dla zawodników, którzy uwierzyli, iż można wyjść z obronną ręką, jeśli jest się mocnym. Wtedy uwierzyliśmy, że możemy zajść daleko. Drugim takim sygnałem były półfinałowe potyczki z Tychami. Mimo, iż skład nam się rozsypał, bo w ostatnim meczu sezonu zasadniczego straciliśmy Dariusza Gruszkę, to w drugiej konfrontacji z tyszanami wypadł nam Dimitrij Suur. Zmuszony byłem do przemeblowania formacji. Długo z Ziętarą zastanawialiśmy się jaki wariant obrać. Przywykliśmy już do takiej sytuacji, gdyż pierwszy i ostatni raz w optymalnym składzie zagraliśmy w 21. kolejce. Spotkania w Tychami potwierdziły, iż jesteśmy dobrze przygotowani. Z meczu na mecz byliśmy lepsi, szybsi, silniejsi fizycznie i psychicznie. Już wcześniej planowaliśmy, że w play off zagramy na trzy pary obrońców i cztery formacje atakujące. Po to, by defensorzy czuli rytm meczowy. Gdy łapaliśmy kary, to nieraz miałem czterech, pięciu obrońców do dyspozycji. Fizycznie to wytrzymali.
Wszyscy ludzie skupieni wokół hokeja wskazywali na Cracovię jako faworyta finałowej konfrontacji. Były ku temu przesłanki, bo obrońcy mistrzowskiego tytułu wygrali siedem z ośmiu spotkań w fazie zasadniczej. – Dlatego hokej jest taki piękny, że papierowe spekulacje biorą w łeb – śmieje się Milan Jančuška. – Kraków zgubiła długa przerwa. Żaden trening nie zastąpi dobrego meczu. Byliśmy w rytmie meczowym, w dodatku wygraliśmy ciężkie mecze. Wskoczyliśmy na „konia”. Analizowaliśmy plusy i minusy rywala i doszliśmy do wniosku, że należy wyeliminować z gry pierwszy atak. W roli plastra Leszka Laszkiewicza wystąpił Tomasz Malasiński. Świetną formę złapał Krzysztof Zborowski. Drużyna czuła, że ma wsparcie w bramkarzu i mogła śmielej atakować. Triumfowało serce i góralski charakter. Przy tak skomplikowanej sytuacji na Słowacji tytułu byśmy nie wygrali. To świadczy o charakterze drużyny. Grali dla siebie, dla swojej przyszłości. Kawał świetnej roboty zrobiło kierownictwo drużyny – Jacek Kubowicz, Stanisław Pala, masażysta Jan Joniak, któremu nie było dane świętować z nami mistrzostwa Polski, bo przebywa w szpitalu. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia. W końcówce sezonu mnóstwo pracy miał masażysta Piotr Jarząbek, któremu z pomocą przyszedł Michał Jaskierski. W walce o wszystko ważne są detale i one sprawili, że forma szła w górę. Podziękowania należą się fantastycznym kibicom, którzy swoim dopingiem pomogli nam w osiągnięciu celu. Podziękować chcę też dziennikarzom, za współpracę.

Na sukces zapracowało 26 zawodników. We wszystkich spotkaniach wystąpił tylko Martin VOZNIK. – To dobry duch drużyny – rozpoczyna ocenę teamu, Milan Jančuška. – On robi atmosferę w szatni. Jak nikt potrafi ją rozładować. Przed ostatnim meczem, by rozładować stres młodych, zrobił w szatni dyskotekę. Taki gracz to skarb w drużynie i pozbycie się go byłoby ogromnym błędem. W play off osiągnął najwyższą formę. Jedyny środkowy, którego ominęły kontuzję.

- Jedynką w bramce był Krzysztof ZBOROWSKI. Osiągnął szczyt formy na najważniejszą fazę mistrzostw. W bardzo ważnych momentach był podporą drużyny. Zawodnicy z pola czuli, że mogą na niego liczyć, więc śmielej wyprowadzali akcje ofensywne. Jego zmiennikiem był Jarosław FURCA. Mało występował. W meczach, w których łapał spisał się bardzo dobrze. Wszystkie spotkania wygraliśmy. Jego czas dopiero przyjdzie.
- Liderem w liniach defensywnych był Martin IVIČIČ. Znam go ze Słowacji i wiedziałem, że mogę liczyć na niego w play off. Rozegrał wiele spotkań w tej fazie i na jego doświadczenie liczyłem. W finale zdobywał ważne gole i przy takich asystował. Pomógł Maciejowi SULCE wprowadzić się do zespołu w decydujących meczach. Maciek mnie nie zawiódł. W sezonie występował w obronie i jak trzeba było w ataku. Drzemie w nim spory potencjał. Musiałem przemeblować formacje obronne po dyskwalifikacji Dimirija SUURA. Estończyk to wielki pracuś. Bardzo chce, nieraz za bardzo i to mu przeszkadzało.

Rafał SROKA ostoja defensywy. Kapitan emanujący spokojem, potrafił scalić zespół w skomplikowanej sytuacji klubu. Był świetnym łącznikiem między starymi i młodymi, by czuli się pełnoprawnymi członkami zespołu. W finałowej serii tworzył parę z Rafałem DUTKĄ, walczakiem, potrafiącym oddać silny strzał. Para Daniel GALANT Sebastian ŁABUZ z każdym meczem zgrywała się i była naszą ostoją. To ustawianie sprawdziło się w trudnych bojach. Showmenen był Bartek GAJ. Mało grał w sezonie zasadniczym. Zaszła potrzeba przemianowania go na napastnika w play off i z tej roli wywiązał się znakomicie. Potrafi zmotywować i wprowadzić wesoły nastrój w drużynie. Zagrał to, czego od niego oczekiwałem. W play off nie pojawił się Artur KRET i Mateusz ISKRZYCKI. Mało też grali w sezonie regularnym. Gdy zachodziła taka potrzeba, to korzystałem z ich usług.

Ataki w trakcie sezonu zmieniały się. Były tego różne przyczyny. Czarną robotę w finale wykonał Tomasz MALASIŃSKI. Szukałem człowieka do zadania specjalnego, by zneutralizować Leszka Laszkiewicza. Wybór padł na niego. Bez problemów zgodził się na destrukcję, a przecież mógł być urażony, że do takiego zadania wybrałem kadrowicza. Wykonał ogromną pracę. Wyłączył najlepszego gracza z gry. Mało tego potrafił jeszcze zdobywać gole i na nie nagrywać. Był destruktorem, a jeszcze był zdolny pomóc atakowi.

Chylę głowę przed Krzysztofem ZAPAŁĄ. Cały sezon walczył z kontuzjami. Gdy w drugim meczu z Tychami odnowił mu się uraz kostki, zamarłem. W trzech meczach nie wystąpił. Lekarze zrobili wszystko, by mógł pojawić się w decydującej potyczce o awans do finału. Pokazał charakter i jak ogromną wartością jest tego zespołu. Przed meczami z Cracovią na treningach nie pojawiał się na lodzie, by nie uszkodzić kostki. Bardzo pomógł w zdobyciu tytułu.
Na drugim skrzydle miał Marcina KOLUSZA, który z każdym meczem grał coraz lepiej. Był prawdziwym liderem, motorem napędowym. Grał w przewagach i osłabieniu, ciągnął grę. W szatni motywował kolegów.

Zaskoczył Milan BARANYK. Był to jego najlepszy play off w polskiej ekstraklasie. Zdobył wiele decydujących bramkę. Grał w przewagach i osłabieniu. Był duszą drużyny. Jego partner z ataku František BAKRLIK to typowy gracz play offowy. Walczak, który potrafi pociągnąć grę. Zdobył dużo goli w finałowej rywalizacji.

Trzecią formację tworzyli najmłodsi. 17-letni Damian KAPICA to objawienie sezonu. Złapał szansę za rękę. Największy talent polskiego hokeja. W trzecim meczu przy akcji dwa na jeden zachował się jak stary wyga. Mam nadzieje, że wytrwałą pracą będzie rozwijał swój talent.
Piotr KMIECIK pracowity jak pszczółka. Na lodzie zostawia serce. Niezwykle waleczny zawodnik. Wykonał sporo czarnej roboty. Niemal bezbłędnie realizował założenia taktyczne.
Nimi kierował równie młody Krystian DZIUBIŃSKI. Brakowało mu w finale „Malasia” i „Gruchy”. Musiał ciut młodszymi od siebie kierować i poradził sobie. Cała formacja nie zawiodła mnie zagrała to czego od niej wymagałem. Jak trzeba było zdobywała gole.
Pecha miał Dariusz GRUSZKA, który wypadł ze składu z powodu kontuzji odniesionej w ostatnim meczu sezonu zasadniczego. Brakowało go. To gracz dobrze wyszkolony technicznie, z ciągiem na bramkę, dobrze jeżdżący na łyżwach.
Kasper BRYNICZKA kolejny utalentowany zawodnik. Środkowy, który jak trzeba było grał na skrzydle i nie miał problemów ze zmianą pozycji.
Piotr ZIĘTARA początkowo grał w trzeciej formacji, potem został przesunięty do czwartej. W ostatnim meczu z JKH w trzeciej tercji poprowadził zespół do zwycięstwa.
Liczyłem, że w play off zagra Bartłomiej NEUPAUER, kolejny utalentowany zawodnik. Nie udało się go dopisać do listy. Nie zgodzili się MMKS. Szkoda chłopaka, bo byłyby to kolejne dla niego doświadczenia.

Indywidualne statystyki hokeistów Podhala - sezon 2009/10

Nazwisko i imię

 M

G

A

P

K

Baranyk Milan

57

35

31

66

71

Bakrlik František

54

30

35

65

125

Dziubiński Krystian

44

18

19

57

44

Malasiński Tomasz

58

27

19

46

26

Kolusz Marcin

47

20

25

45

36

Voznik Martin

62

17

26

43

24

Ivičič Martin

61

14

22

36

74

Suur Dimitrij

55

10

24

34

119

Zapała Krzysztof

44

16

17

33

68

Gruszka Dariusz

45

11

20

31

57

Ziętara Piotr

57

8

14

22

14

Kmiecik Piotr

54

8

10

18

12

Dutka Rafał

58

6

12

18

75

Bryniczka Kasper

52

5

10

15

20

Kapica Damian

45

7

6

13

6

Sroka Rafał

51

3

10

13

68

Łabuz Sebastian

59

3

7

10

38

Galant Daniel

59

0

8

8

18

Neupeuer Bartłomiej

23

1

4

5

10

Sulka Maciej

53

3

1

4

55

Gaj Bartłomiej

29

1

1

2

29

Kret Artur

22

0

2

2

10

Batkiewicz Łukasz

3

0

1

1

0

Iskrzycki Mateusz

15

0

0

0

0


Oznaczenia: M – ilość rozegranych spotkań; ilość zdobytych goli; A- asysty (podania); P – punkty ( gol +podanie); K – kary w minutach.

Bramkarze
Nazwisko i imię

M

SO

PB

K

A

Furca Jarosław

4

0

15

0

0

Zborowski Krzysztof

59

1

204

0

1


Oznaczenia dla bramkarzy: M – ilość meczów; SO – spotkania bez puszczonej bramki; PB – puszczone bramki; K – kary w minutach; A – asysty (podania).

Opracował Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama