18.01.2022 | Czytano: 4539

PHL. Gdyby nie Bizub

Wreszcie kolejka rozegrana została w komplecie. „Szarotki” po jedenastu dniach rozłąki wróciły do gry. Mają trzy spotkania do nadrobienia. Najbliższe w przyszły wtorek z Sanokiem.


 
Szkoleniowiec „Szarotek” nie  mógł skorzystać z Macieja Sulki (kontuzja),  Damiana Szurowskiego (wrócił do Szwecji), Gleba Bondaruka ( dokończy sezon w JKH) i  Marcina Kolusza. Ten ostatni stanął dzisiaj po przeciwnej stronie barykady. Zmierzył się z kolegami, z którymi jeszcze 7 stycznia grał przeciwko Zagłębiu. No i już w 40 sekundzie pokonał Bizuba. Wronka czarował, czarował wzdłuż niebieskiej linii aż wreszcie wyczarował gola. Po wrzutce przed bramkę  „Kolos” zmienił kierunek lotu krążka. Kolusz trafił jeszcze raz.  W 57 min., po rozklepaniu defensywy, nie miał problemu z ulokowaniem krążka w pustej bramce.  Gol na 2:0   również był autorstwa  wychowanka nowotarskiego hokeja. Smal uderzył, a dobitka Michalskiego trafiła do siatki.
 
Katowiczanie wystąpili bez swojego asa atutowego Grzegorza Pasiuta, który leczy kontuzję, ale Jacek Płachta ma szeroki wybór i nie musiał sięgać do młodzieżowego arsenału do czego zmuszony jest Andriej Gusow. Jego podopieczni też stwarzali sobie sytuacje, ale Miarka (zastępował Murraya) skutecznie interweniował. Dwukrotnie próbował go pokonać Neupauer, szansę pokonania miał Siuty, F. Kapica (w sytuacji sam na sam), Soroka i Worwa ( w osłabieniu).    Katowiczanie posiadali przewagę, często kręcili kręciołki w tercji górali, ale mieli ułatwione zadanie, bo dwukrotnie bardzo długo grali w szóstkę podczas sygnalizowanej kary i tyleż razy w przewadze. Wtedy jednak wymieniali tysiące podań grali zbyt koronkowo i nic z tego nie wynikało aż do 20 minuty. Wtedy Bizub zgubił kij, Mrugala mu podał, ale nie  zdołał się jeszcze dobrze ustawić i wykorzystał to Hudson.
 
Saarelainen w pierwszych 20 minutach zmarnował trzy wyśmienite sytuacja, ale po przerwie już trafił do siatki.  Również na początku trzeciej odsłony po raz drugi wpisał się na listę strzelców.  Katowiczanie posiadali sporą przewagę, ale  radzili nieskutecznością Trzeba przyznać, iż kolejne dobre spotkanie między słupkami rozgrywał Bizub. To jemu w głównej mierze „Szarotki” zawdzięczają, że stracili w „sieci” Podhala znalazło się tak mało bramek. Pomagali mu zawodnicy z pola, którzy grali ofiarnie, przyjmując krążek na ciało. Najbardziej odczuł to P. Wsół. Na początku trzeciej tercji zraniony został Słowakiewicz. Zalany krwią opatrywani był w boksie, a potem udał się do szatni.  Trener Gusow miał ogromne prezencje do sędziego Kłaczyńskiego, który był blisko całej akcji i…w tym momencie oślepł. Potem jeszcze urazu doznał Siuty.  Klarownych sytuacji górale sobie nie wypracowali. Nie licząc poprzeczki, którą ostemplowali. W końcówce meczu katowiczanie urządzili sobie poligon strzelecki.
 
GKS Katowice - Tauron Podhale Nowy Targ 8:0  (3:0, 1:0, 4:0)
1:0 Kolusz – Fraszko- Wronka (0:40)
2:0  Michalski – Smal – Valtola (6:01)
3:0 Hudson – Fraszko – Wronka (19:40 w przewadze)
4:0 Saarelainen – Monto – Kruczek  (21:38)
5:0 Saarelainen – Monto – Wajda (44:27)
6:0 Lehtonen – Rompkowski  (54:38 w przewadze)
7:0 Kolusz – Fraszko - Jakimienko  (56:03)
8:0 Jakimienko – Wronka (57:56)
Katowice: Miarka – Jakimienko, Rompkowski, Wronka, Lehtonen, Fraszko – Kruczek, Wajda, Michalski, Eriksson, Saarelainen –Hudson, Wanacki, Kolusz, Monto, Krężołek –Musioł, Valtola, Prokurat, Smal,  Bepierszcz. Trener Jacek Płachta.
Podhale: Bizub – Tomasik, Mrugała, D. Kapica, Neupauer, Czwanczikow – Volrab, Jelszański, Wielkiewicz, Bryniczka, B. Wsół – P. Wsół, Kamieniecki, Worwa, Słowakiewicz, Siuty – J. Malasiński, Bochnak, Soroka. Trener Andriej Gusow.
 
Rewanż jastrzębian
 
Ciekawie zapowiadało się starcie JKH GKS Jastrzębie z Ciarko STS. Tym bardziej, iż mistrz został upokorzony w piątek w Sanoku. Gospodarze nieoczekiwanie  pokonali jastrzębian 7:4. Sytuacja kadrowa w JKH jest daleka od ideału. Ośmiu hokeistów przebywa na zwolnieniu, a trzeba grać, po wprowadzeniu protokołu COVID -19. Stąd wszyscy trenerzy będą drżeli o zawodników i dlatego rozglądają się za posiłkami. Jastrzębianie ścignęli z Podhala Gleba Bondaruka, a ponadto wyciągnęli rękę po posiłki z bytomskiej Polonii, z którą jastrzębski klub ma umowę o współpracy. Do tej pory bytomianie korzystali z juniorów JKH, a teraz role się odwróciły. Czterech graczy pod swoje skrzydła powołał Robert Kalaber. A mistrzowie nie wykluczają kolejnych zmian w kadrze. Kalaber był przekonany, że dzisiejsza potyczka będzie inna niż ta w piątek.  
 
To było pobożne życzenie selekcjonera naszej drużyny narodowej. Sanoczanie ani myśleli zbyt łatwo „sprzedać” się mistrzowi. Mecz był niezwykle zacięty. Na pierwsze trafienie czekaliśmy niemal do końcówki drugiej odsłony, Wynik otwarł Urbanowicz, ale rewelacja tegorocznego sezonu Bukowski, w 46 minucie, przywróciła nadzieję przyjezdnym na korzystny rezultat. Rozwiał te nadzieje w 51 min. Razgals  
 
JKH GKS Jastrzębie – Ciarko STS Sanok 2:1 (0:0, 1:0, 1:1)
Bramki: Urbanowicz 36, Razgals 51 – Bukowski 46
 
Pierwsza wygrana Cara
 
Hokeiści z piwnego miasta gościli sosnowiczan. Tyszanie zmienili trenera. Pod dowództwem Andrieja Sidorenki zdobyli dwa punkty, przegrywając 3:4 po dogrywce i 2:3 po karnych z Toruniem. Działacze podobno poszukują nowych obcokrajowców. No cóż, do końca stycznia jeszcze wiele może się zdarzyć zarówno na lodzie jak i po za nim.  Bo też sosnowiczanie planują wymianę graczy. Dyrektor sportowy Zagłębia nie ukrywa, że prowadzone są rozmowy z kandydatami do gry w ich zespole.  Tym bardziej, iż ostatnio opuścił ich szeregi Martin Przygodzki, który skorzystał z oferty słowackiej Dukli Michalowce. Z kolei obrońca Bartłomiej Bychawski zrezygnował z gry z przyczyn rodzinnych.
 
Sidorenko dopiero w trzecim meczu zgarnął komplet punktów. Prowadzony przez niego zespól bardzo szybko zadał trzy nokautujące ciosy, po których rywal był oszołomiony. Długo nie mógł ochłonąć, a tyszanie mając go przy „linach” obkładali niemiłosiernie. Dopiero przy piątym trafieniu, pozwolili się trafić przeciwnikowi.
 
GKS Tychy – Zagłębie Sosnowiec 8:1  (3:0, 2:0, 3:1)
Bramki: Dupuy 1, Galant 8, 44, Marzec 14, Szczechura 25, Mroczkowski 31, Cichy 55, Gościński 56  –Wasiljew 42.

Gra się do końca
 
Pod Wawelem doszło do rewanżu za finał Pucharu Polski. Wtedy zespołem lepszym okazały się „Pasy”, które nadal są w wybornej formie. „Stalowe Pierniki” nie mieli atutów, by zrobić krzywdę zespołowi Rudolfa Rohaczka.  Krakowianie od pierwszego rzucenia krążka rządzili id dzielili na tafli. Ale w trzeciej tercji trochę się uśpili wysokim prowadzeniem (5:0), z czego skwapliwie skorzystali goście, by zmniejszyć rozmiary porażki.
 
Comarch Cracovia – Energa Toruń 5:4 (2:0, 3:0, 0:4)
Bramki: Shirley 4, 38 k, Popiticz 10, 27, Jeżek 24 – Syty 48, Korczocha 48, Kozłow 56, Szkodienko 60
 
Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama