07.01.2022 | Czytano: 5280

PHL. Rosyjskie trio katem (+ zdjęcia)

AKTUALIZACJA ( drugi mecz kolejki) „Szarotki” musiały ten mecz wygrać, by jeszcze mieć nadzieję na grę w play off. O takich konfrontacjach mówi się, że są za sześć punktów.



 
Niestety nie mamy radosnych wieści dla fanów Podhala, które nie wykorzystało atutu własnego lodu. Katem zespołu Andrieja Gusowa okazało się trio: Baszyrow, Nikiforow i Wasiljew. Z wielką łatwością rozmontowywali defensywę przeciwnika i posyłali krążek do bramki. Podhale, które nie miało nic do powiedzenia,  traci już 16 punktów do sosnowiczan i można powiedzieć: „pa pa” play offie. Musiałby się wydarzyć jakiś cud.
 
Nieszczęśliwie rozpoczęło się dla miejscowych. Już w 31 sekundzie stracili gola, dodajmy kuriozalnego. Baszyrow zagrywał zza bramki, krążek odbił się od pleców Bizuba i przekroczył linię bramkową. Strata tak dziwnego gola podcięła skrzydła góralom, którzy w pierwszej odsłonie oddali inicjatywę przyjezdnym. A ci to wykorzystali, podobnie jak katastrofalne błędy w defensywie. Przy stracie drugiego gola dwóch nowotarżan było w narożniku lodowiska a Nikiforow samotnie stal przed bramka Bizuba. Otrzymał krążek, położył na lodzie golkipera Podhala i obok niego skierował czarny kauczukowy przedmiot do bramki. Z kolei przy stracie trzeciego gola obrońca odpuścił rywala przy bandzie, a ten dostrzegł niepilnowanego  Baszyrowa przed bramką.  Gospodarze tak na dobrą sprawę nie zagrozili bramce  przeciwnika, nie licząc oczywiście „drobnych” strzałów, które nie robiły wrażenia na golkiperze.  Goście w defensywie też popełniali kiksy. Jednak z tych prezentów podopieczni Andrieja Gusowa nie potrafili skorzystać.



Nie potrafili też skorzystać, na początku drugiej odsłony, z 4-minutowej przewagi. Wydawało się, że Przygodzki poda rękę „Szarotkom”. Te jednak nie przyjęły uścisku dłoni. Przez ten okres przewagi  zbyt dużo było podań, koronkowych zagrań, a za mało strzałów. A gdy tylko górale stracili krążek, natychmiast szła kontra. To musiało się zemścić. Sosnowiczanie wyprowadzili wręcz podręcznikową dwójkową kontrę.  Wasiljew dograł do Nikiforowa, a ten za moment utonął w objęciach kolegów. Nie popisał się w ostatniej minucie Lundvald, który mając pustą bramkę, trafił w Bizuba.


 
Kibice Podhala nie poddawali się. „Hej, hej Podhale”, „Do boju Podhale”,  „My chcemy gola” – skandowali. Nowotarżanie próbowali rozmontować defensywę przeciwnika, ale szło im to jak po grudzie. Nawet grając w przewadze. Ba, mieli 104 sekundy gry  pięciu na trzech i…też nic. Jak zdobywa się gole pokazali przyjezdni. Nie mieli zamiaru poprzestawać na czterech golach i zadali kolejne trafienia. A trafienie Dubinnina było palce lizać! Krążek zerował „pajęczynę” z bramki Bizuba.
 
Tauron Podhale Nowy Targ  - Zagłębie Sosnowiec 0:6 (0:3, 0:1, 0:2)
0:1 Baszyrow – Nikiforow – Wasiljew (0:31)
0:2 Nikiforow – Baszyrow – Wasiljew (6:42)
0:3 Baszyrow – Wasiljew – Nikiforow  (12:39)
0:4 Nikiforow – Wasiljew (30:48)
0:5 Sikora – Lundvald – Jaśkiewicz  (54:58)
0:6 Dubinin – Blanik  (56:08)
Podhale: Bizub – Tomasik, Mrugała, Bondaruk, Neupauer, Czwanczikow – P. Wsół, Jelszański, Wielkiewicz, Bryniczka, Kolusz - Szurowski, Kamieniecki, Worwa, Słowakiewicz, Siuty – J. Malasiński, Bochnak, Soroka, B. Wsół. Trener Andriej Gusow.
Zagłębie: Fiłonienko – Syrojeżkin, Naróg, Baszyrow, Wasiljew, Nikiforow – Jaśkiewicz, Choperia, Piotrowicz, Rzeszutko, Przygodzki – Krawczyk, Luszniak, Lundvald, Kozłowski, Sikora – Nahunko, Gniewek, Blanik, Dubinin, Biernacki. Trener Grzegorz Klich.

Debiut Cara II
 
Po 17 latach do polskiej ligi wrócił Andriej Sidorenko, zwany Carem. To był drugi Car w polskiej lidze. Miano tego pierwszego dzierżył Ewald Grabowski.  Trener Sidorenko  z oświęcimską Unią trzykrotnie sięgał po mistrzostwo Polski (1998-2000). Teraz GKS Tychy, który go zatrudnił, liczy, że Rosjanin z białoruskim paszportem będzie tak skuteczny jak z zespołem zza miedzy. Przejął zespół po serii porażek, ale rywal tyszan również w ostatnim okresie ma na koncie cztery przegrane. Katowiczanie do meczu przystąpiły bez swojego asa atutowego Grzegorza Pasiuta, który w ostatniej potyczce nabawił się kontuzji w drugiej tercji i już nie wrócił do gry. To spore osłabienie zespoły Jacka Płachty.
 
Spotkanie dostarczyło mnóstwo emocji. Tyszanie trzykrotnie obejmowali prowadzenie, ale bardzo szybko je tracili. W dogrywce Wronka rozstrzygnął losy potyczki, trafiając z bliskiej odległości pod poprzeczkę.
 
GKS Katowice – GKS Tychy 4:3 D (0:1, 2:1, 1:1; 1:0)
Bramki: Krężołek 22, Saarelainen 36, Eroksson 53, Wronka 61 – Cichy 18, Galant 35, Szczechura 44

 Stefan Leśniowski
Zdjęcia  Andrzej Pabian

Komentarze









reklama