Do niespodzianki doszło w piwnym mieście. Tyszanie nie rozpieszczają swoich fanów. Już w niedzielę mordowali się z Podhalem, a dzisiaj zostali ośmieszeni przez sanoczan. Ekipa z Podkarpacia rozegrała kolejne dobre spotkanie i rzuciła byłych mistrzów na kolana.
Re-Plast Unia Oświęcim – HK Energa Toruń 3:1 (1:0, 0:0, 2:1)
Bramki: W. Stielcow 18, Da Costa 45, A. Strielcow 45 – Rodionow 59
Oświęcimianie w ostatnim czasie są w gazie. Transfery, które poczynili są wzmocnieniem, o czym przekonali się ich przeciwnicy. Biało-niebiescy mają na swoim koncie cztery zwycięstwa z rzędu, a ich rywal, po świetnym początku sezonu, stracił formę i w ostatnich dziesięciu spotkaniach wygrał tylko dwa razy. Miał przed dzisiejszą potyczką serię pięciu porażek. Czy oświęcimianie zluzują katowiczan z fotelu lidera? – to było zasadne pytanie. Zasiedli na fotelu lidera, ale trzeba przyznać, że „Stalowe Pierniki” długo trzymały fason. Aż do 45 minuty unici prowadzili tylko 1:0, ale w tejże minucie w odstępie 12 sekund zdobyli dwa gole, które dały im spokój.
Zagłębie Sosnowiec – Comarch Cracovia 1:2 (1:1, 0:0, 0:1)
Bramki: Nikoforow 6, - Shirley 20. Ismagiłow 47
„Pasy” dostały potężnego łupnia od zespołu z Podkarpacia, a wybrały się dzisiaj do Sosnowa, które z dobrej strony pokazało się w potyczce z mistrzem kraju. Sosnowiczanie przegrali dopiero w karnych. Nie mają szczęścia do nich, to był ich trzeci mecz przegrany w ten sposób. Do zespołu Grzegorza Klicha powrócił Baszyrow, który nie odnalazł się JKH. Zagłębie objęło prowadzenie po przypadkowym trafieniu, ale straciło go 27 sekund przed końcem pierwszej tercji. Obrońcy przysnęli i „Pasy” doprowadzili do wyrównania. Losy meczu rozstrzygnęły się w trzeciej tercji. Błąd Kwaczyka wykorzystał Imagiłow.
GKS Tychy - Ciarko STS Sanok 2:7 (0:1, 1:2, 1:4)
Bramki: Biro 30, Mroczkowski 44 - Olearczyk 3, Sawicki 23, Bukowski 29, Tamminen 49, 54, 57, Henttonen 58
Tyski zespół kiepściutko zaprezentował się w stolicy Podhala. Miał sporą przewagę, ale by zgarnąć trzy „oczka” musiał się sporo napracować. Górale zawiesili wysoko poprzeczkę. Tymczasem dzisiaj zjechał do nich pogromca Cracovii, który miał ochotę powiększyć swój dorobek punktowy i udowodnić, że nie był to jednorazowy wybryk. No i nie był. Po krakowianach również tyszanie zostali pobici. Sanoczanie kolejny raz zaskoczyli. Oczywiście pozytywnie, a tyski zespół odwrotnie, chociaż to chyba już nikogo nie zaskakuje. Pod batuta Krzysztofa Majkowskiego ten zespól z meczu na mecz nie funkcjonuje. Jakieś krótkie wzloty, a za chwilę przykre upadki. Goście prowadzili już 3:0. Na początku trzeciej odsłony gospodarze zbliżyli się do rywala na odległość jednej bramki, ale – jak się później okazało – to było wszystko na co gospodarzy było stać w tej wieczór. W trzeciej tercji szalał Tamminen, który skompletował hat tricka. Dobił tyszan Henttonen.
Stefan Leśniowski