01.07.2021 | Czytano: 6752

Gdyby samorząd zakręcił kurek, to….

Przysłowie stare jak świat mówi o tym, że „pieniądze szczęścia nie dają”, ale niestety bez nich żyć się nie da. Są potrzebne w codziennym życiu, by móc funkcjonować. Profesjonalny sport i duże pieniądze to połączenie, którego nie da się rozdzielić.


 
Bez pieniędzy nie ma wielkiego sportu. Sukcesy osiągają nie tylko najlepsi, ale przede wszystkim bogaci. Ci, których stać na zatrudnienie najlepszych graczy, na nowoczesną infrastrukturę, organizację klubu przez duże „O”. W polskim hokeju są to nieliczne kluby.  Wystarczy tylko prześledzić listę opublikowaną przez hokej.net, z której wynika, że tak naprawdę rodzimy hokej jest kolosem na glinianych nogach, zbudowany niemal wyłącznie na publicznych pieniądzach. Gdyby nie pieniądze z miejskich kas, to rodzimego hokeja nie byłoby wcale. Aż nie chce się myśleć co może się stać gdyby samorządy zakręciły kurek.
 
Hokej jest głównie dotowany.   Wśród klubów, które brylują w tym segmencie można wyróżnić dwóch przedstawicieli województwa śląskiego – GKS Katowice i GKS Tychy. To kluby praktycznie w całości miejskie, żyjące z dotacji. Jak wyliczył hokej.net zespoły te otrzymują łącznie prawie 10 mln złotych z wszystkich 20 mln. jakie wydadzą władze miejskie w 2021 roku na seniorski i młodzieżowy hokej.
 
W minionym sezonie okazało  się, że pieniądze to nie wszystko. Gdyby można byłoby za nie kupić mistrzostwo, to Kuwejt były mistrzem globu w każdej dyscyplinie zespołowej. A przecież tak nie jest. Tychy nie obroniły mistrzowskiej korony, zdobyły brązowy medal kosztem Katowic. Wystarczyły tylko na „mały finał”.  Mistrz Polski – JKH Jastrzębie – na tej liście plasuje się na czwartym -  piątym miejscu ex aequo i jego  dotacja wynosi 1,1 mln, jest znacznie  mniejsza od wyżej wspomnianych potentatów. Jastrzębianom należy pogratulować nie tylko doskonałej postawy na tafli, ale najlepszego wykorzystania środków finansowych.  Oni wpisali się jak ulał w słowa Johna C. Maxwella: „Zrobić budżet to wskazać swoim pieniądzom, dokąd mają iść, zamiast się zastanawiać, gdzie się rozeszły”.
 
Podhale w tym ligowym  rankingu zajmuje siódme miejsce.  Od kilku lat, gdy nowotarski hokej ma kłopoty,  pomocną rękę wyciągali kolejni rządzący miastem.  Wszystkie kluby powyżej górali dotowane są kwotą powyżej miliona złotych. Planowana dotacja dla „Szarotek” ma wynieść 700 tysięcy złotych. Nowotarżanie, podobnie jak pozostałe zespoły, korzystają z lodowiska na preferencyjnych warunkach.  W poprzednim sezonie „Szarotki” dostały wsparcie od Tauron Polska Energia S.A., spółki skarbu państwa. Umowa z Tauronem zakończyła się 30 kwietnia. „Cały czas prowadzimy rozmowy. Nie jesteśmy skreśleni” – mówił w maju  podczas konferencji prasowej Tomek Dziurdzik, członek zarządu Podhala i dopowiedział: „ Klub nigdy nie miał generalnego sponsora. Opieraliśmy się  na firmach z własnego terenu. Nigdy środki od sponsorów i z Miasta nie były duże. Był  okres, że pomagało nam nawet 120 firm”. Podhalu marzy się tyski  model, a więc wszystkie sporty w jednym „kotle”. 
 
Niestety, o takim modelu w stolicy Podhala mogą sobie  na razie tylko pomarzyć. Może kiedyś? A na razie, sytuacja 19 – krotnych mistrzów kraju nie wygląda różowo. Podhale nie dostało licencji w pierwszym terminie, a głównym powodem jest brak kasy. Tymczasem termin rozpoczęcia rozgrywek zbliża się wielkimi krokami ( 10 września). Czasu  nie zostało już zbyt dużo. Tomasz Dziurdzik przeprowadził już setki rozmów z potencjalnymi „dobroczyńcami”, ale wszyscy  grzecznie odmawiają. W tej chwili ma połowę  budżetu z ok. 2,2 miliona  dającego  start w lidzie. 
 
Osiem klubów PHL, to ekipy, które bez publicznych pieniędzy by nie istniały. Mamy jednak zespół, który bazuje na prywatnych pieniądzach. Na tej liście jest Cracovia, która finansowana jest przez jedną z największych polskich spółek informatycznych Comarch SA, której głównym akcjonariuszem  jest profesor Janusz Filipiak. Firma działa w 34 krajach. Trzeba podziwiać i zazdrościć takiego sponsora.  Przywiązania profesora do „Pasów”, bo nawet jak wyników nie ma (piłka nożna), to nie porzuca – jak się kiedyś wyraził – swojego dziecka. Nadal na niego nakłada. Szkoda, że inni sponsorzy nie są przywiązani tak jak on do danego klubu, lecz szybko rezygnują ze sponsorowania, nawet, gdy są wyniki. Z zerową dotacją miejską jest też Sanok. Sponsorem jest firma Ciarko   zajmująca się  produkcją okapów kuchennych. Miasto dotuje młodzież kwota 140 tysięcy złotych plus  34 tys. nagrody na wyniki sportowe. 
 
Jak widać bez publicznych pieniędzy trudno byłoby utrzymać się klubom na powierzchni. Bez nich  utonęłyby. Część klubów powiększa swój budżet dzięki drobnym sponsorom  jak choćby nasze „Szarotki”.  To jednak jest kropla w morzu potrzeb. Kluby powinny się starać o pozyskanie prywatnych pieniędzy, nie tylko po to, by zwiększyć budżet, ale także, by nie zostać z ręką w nocniku wskutek politycznej decyzji (czytaj: zmiana rządzących). Jeśli ktoś  polega wyłącznie na publicznych środkach i nie widzi innej perspektywy, to może być krucho.  Działaczom trudno je zdobyć, bo hokej w polskim wydaniu na arenie międzynarodowej niewiele znaczy. Reprezentacja jest lokomotywą napędzającą dyscyplinę. Gdy ona będzie mocna, gdy będzie miała wyniki, to i klubom finansowo może być lepiej.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama