Ostatni raz na podium stawali w 2014 roku. Wtedy przegrali finał z bytomską Polonią. Od tego momentu minęło już siedem lat jak czekamy, by młode „Szarotki” przywiozły medal z najważniejszej imprezy sezonu. W tym sezonie pojawiła się taka szansa. Niestety górale na własne życzenie ją zaprzepaścili. Najpierw w półfinale z Niedźwiadkami Sanok, a dzisiaj z Polonią w meczu o brąz. Zabrakło w tych meczach chłodnej głowy i konsekwencji w dyscyplinie taktycznej. Ci młodzi ludzie nie wyciągnęli żadnych wniosków z poprzednich potyczek. Także tych z MHL.
Pierwsze minuty meczu wskazywały, że nie będzie to takie samego granie jak w grupie, kiedy to bytomianie zdominowali górali. Widać było, że poloniści czuli w nogach i w głowach półfinałowy mecz z Toruniem, który przegrali po dogrywce. Podhale atakowało i w 14 minucie objęło prowadzenie. K. Malasiński, który kilkanaście sekund wcześniej musiał skorzystać z pomocy medycznej i nie o własnych silach opuścił taflę, świetnie zachował się z zamieszaniu podbramkowym i wpakował krążek do bramki. Wcześniej, gdy leżał na lodzie świetną okazję zmarnował jego kolega, nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Po objęciu prowadzenia Valtonen miał szansę na podwyższenie prowadzenia. Wszystko układało się po myśli górali do 19 minuty. Wtedy nieatakowany Sulka zabawiał we własnej tercji z krążkiem i ta beztroska zabawa zakończyła się stratą. Rywal takich prezentów nie odrzuca. Zrobił się ogromny kocioł pod bramką Klimowskiego, aż wreszcie na raty krążek wpadł do bramki. Utrata gola zdeprymowała górali, którzy całkowicie się pogubili w końcówce meczu. Stracili jeszcze dwie bramki. Można powiedzieć, że było to 98 sekund, które wstrząsnęły Podhalem. Niczym bokser zostało znokautowane trzema potężnymi ciosami.
Wydawało się, że przerwa pozwoli ochłonąć nowotarżanom, a tymczasem zaraz na początku złapali karę. Potem drugą, ale w obu przypadkach wybronili się. Podhale starało się atakować, próbowało odwrócić losy spotkania, ale dawał o sobie znać grzech główny – brak skuteczności. Poloniści mieli jednak dwie znakomite sytuacje, obie Kociszewski. Najpierw przegrał pojedynek jeden na jeden z Klimowskim, a przy poprawce nie trafił do odsłoniętej bramki. Bury w tej części doznał kontuzji, Z ręką na temblaku obserwował kolejne minuty meczu.
Puściły nerwy góralom z bezradności. Słowakiewicz w pierwszych minutach trzeciej tercji ukarany został karą 10 minut za niesportowe zachowanie. Drużyny nie osłabił, bo to była indywidualna kara, ale … W końcówce tercji taką samą karę otrzymał Michalski plus dodatkowe dwie minuty za atak w okolice głowy. Podhale próbowało atakować, ale robiło to w jednostajnym tempie, bez przekonania i bytomianie z łatwością rozbijali ataki rywali. Jak tylko udało im się przemieść grę do tercji przeciwnika, ten popełnił błąd i Kociszewski pokonał Klimowskiego. Stało się jasne, że medal przeszedł góralom koło nosa. To, że nie przegrali w wyższych rozmiarach zawdzięczają Klimowskiemu, który w końcówce wygrał m.in. pojedynki sam na sam z Wawrzkiewiczem i Wypirałem.
MMKS Podhale Nowy Targ – Polonia Bytom 1:4 (1:3, 0:0, 0:1)
1:0 K. Malasiński – Jarczyk (13:22)
1:1 Wawrzkiewicz – Łoza (18:10)
1:2 Kociszewski – Wybiral (18:25)
1:3 Karasiński - Zając (19:48)
1:4 Kociszewski – Gurzyński (46:23)
MMKS Podhale: Klimowski – Szlembarski, Sarniak, Jarczyk, K. Malasiński, Trzebunia - Maciaś, Słowakiewicz, Długopolski, Michalski, Valtonen - Nykaza, Sulka, Leja, Pudzisz, Worwa – Bury, Sokół, Luberda, Łojas, Rączka. Trener Jacek Szopiński.
Polonia: Wieczorek – Stępień, Pawlik, Wybiral, Gurzyński, Kociszewski – Włodara, Łukawski, Karasiński, Zając, Spyrka – Majewski, Szlomski, Jung, Wawrzkiewicz, Łoza – Lisowski, Fojciek, Mróz, Chodak. Trener Dariusz Jędrzejczyk.
Stefan Leśniowski