Młodzi górale wywiązali się z obowiązku i po kilku latach wreszcie wyszli z grupy eliminacyjnej. Tyszanie od początku zepchnięci zostali do głębokiej defensywy i tylko kwestią czasu było kiedy po raz pierwszy krążek zatrzepocze w tyskiej świątyni. Długo nie trzeba było czekać. Gdy jeden z tyszan powędrował na ławkę kar K. Malasiński nie dał szans. Tablica świetlna pokazywał czas 4 minuty i 3 sekundy. No i potem poszło. Co prawda z wielu sytuacji w pierwszej części gry Podhalanie zdobyli tylko jeszcze jednego gola, ale było widać, że zespół z piwnego miasta nie ma zbyt wielu atutów, by „uszczypnąć” przeciwnika. Jeśli udało im się oszukać defensywę, to świetnie – po raz kolejny – między słupkami górali spisywał się Klimowski.
On tak na dobrą sprawę zniechęcił tyszan, którzy nie potrafili znaleźć na niego i defensywę rywala. Tymczasem napastnicy „Szarotek” karcili przeciwnika. W drugiej odsłonie trzy razy zmusili Kubiarczyka do kapitulacji i… opuszczenia swojego posterunku. Trener Janusz Kwiatkowski zadecydował się na zmianę golkipera. Między słupkami pojawił się Blach i już po kilku minutach zmuszony został do wyjęcia krążka z bramki. Zmusił go do tego Trzebunia, dla którego było to w tym momencie drugie trafienie.
W trzeciej tercji górale kontrolowali grę, starając się jak najmniejszym nakładem siły powiększyć przewagę. I to się udało. Po zagraniu Michalskiego Maciaś zdecydował się na indywidualną akcję. Wszedł jak w masło między dwóch obrońców i po raz drugi w tym meczu wpisał się na listę strzelców. W 56 minucie Sarniak postawił zakończył festiwal strzelecki podopiecznych Jacka Szopińskiego.
- Dobrze zaczęliśmy. Od razu pokazaliśmy kto w tym meczu będzie dominował. Stworzyłyśmy sobie masę sytuacji w pierwszej tercji. Początek drugiej tercji źle rozpoczęliśmy, przytrafiły nam się dwa błędy, ale wsparł nas Klimowski. Dzisiaj nie miał dużo pracy, ale w tym newralgicznym momencie, sprawił, iż przeciwnik nie wykorzystał swoich sytuacji i nie dostał wiatru w plecy. Z każdą minutą nasza dominacja była coraz większa. Przebieg spotkania odzwierciedlił różnicę klas tych drużyn – podsumował Jacek Szopiński.
MMKS Podhale Nowy Targ – MOSM Tychy 8:0 (2:0, 4:0, 2:0)
1:0 K. Malasiński – Trzebunia – Szlembarski (4:03 w przewadze)
2:0 Jarczyk – K. Malasiński (8:23)
3:0 Słowakiewicz – Valtonen – Długopolski (25:33)
4:0 Trzebunia – Szlembarski (28:02)
5:0 Maciaś – Michalski – Valtonen (28:32)
6:0 Trzebunia – Szlembarski – Michalski (33:05)
7:0 Maciaś – Michalski (51:08)
8:0 Sarniak – Michalski – Jarczyk (55:27)
MMKS Podhale: Klimowski – Szlembarski, Sarniak, Jarczyk, K. Malasiński, Trzebunia - Maciaś, Słowakiewicz, Długopolski, Michalski, Valtonen - Nykaza, Sulka, Leja, Pudzisz, Worwa – Bury, Sokół, Luberda, Łojas, Rączka. Trener Jacek Szopiński.
Tychy: Kubiaczyk (28:32 Blach) – Hanzel, Sobecki, Drabik, Krzyżowski, Łatka – Twarowski, Labiński, Kucharski, Ratajczak, Mużelak – Strużek, Malinowski, Augustyniak, Nowak, Wróblewski – Siekierka, Grzegorczyk, Makaj, Kowalik, Chojęta. Trener Janusz Kwiatkowski.
Stefan Leśniowski