Nie mieli sobie równych. Piotr Huzior zdobył tytuł mistrza kraju, a Piotr Biernawski tytuł wicemistrzowski. Startowali równocześnie w kategorii „open” z młodszymi i wcale im wiele nie ustąpili. Do 25 km biegli razem, a potem dali się wyprzedzić młodzianom i w „open” przybiegli odpowiednio na czwartym i piątym miejscu. Wypada tylko pogratulować kolejnego sukcesu i czekać na wieści o kolejnych zdobyczach. Gabloty tych panów już uginają się pod trofeami, ale znajdzie się miejsce na następne.
- Medale były oficjalne. Dekorował nas przedstawiciel PZLA, a wiec nie była to żadna lipa. Trasa maratonu, tyle tylko, że było 550 metrów przewyższania, a więc był to bardziej górski maraton niż tradycyjny płaski. Trudna trasa. Dla nas wymarzona, bo świetnie czujemy się w górach, biegamy po nich. Mieliśmy deszcz podczas biegu i momentami porywisty wiatr. To nie ułatwiało sprawy. Jeden z zawodników nam odskoczył, a my biegliśmy w grupie trzyosobowym. Dopiero na 25 km to się porozrywało. Wyprzedził nas młodszy chłopak, potem drugi młodzian odskoczył, a na koniec Huzior mnie zostawił. Potem kolejność już się nie zmieniła i tak dobiegliśmy do mety. Na liście startowej było 230 osób, ale chyba nie wszyscy wystartowali. Jak na maraton to nie było dużo. Jednak w dobie koronawirusa zmieniały się terminy. Bieg miał się odbyć dwa tygodnie wcześniej i został przesunięty. Na pewno część zrezygnowała z tego powodu – zrelacjonował Piotr Biernawski.
Stefan Leśniowski
Zdjęcia archiwum zawodników