Pierwsze dwie eliminacje rozegrano przed miesiącem w Gliwicach, również na sztucznym torze. Tam po raz pierwszy na trasie można było zobaczyć najmłodszych adeptów tej trudnej motocyklowej sztuki, wymagającej w późniejszym okresie wręcz ekwilibrystycznych umiejętności. Powołano bowiem do życia kategorię Żak, dla 8 – i 10 – latków. Po raz pierwszy w Gliwicach na starcie Pucharu Polski stanął ośmiolatek – Jan Szlaga (MKS Trial Ochotnica), który wystartował na motocyklu elektrycznym. Mimo ciężkich warunków pokonał każdego dnia 15 odcinków mieszcząc się ze sporym zapasem w limicie punktów karnych.
Jak mówi przysłowie: „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Przyzwyczajenia i wiedza nabyta w młodości decydują o późniejszych zachowaniach i cechach dorosłego zawodnika. Najmłodszych w Nowym Targu na trasę wypuszczono przed krajowymi asami tej dyscypliny. Nie przeszkadzali im na odcinkach obserwowanych, bo też mieli swoje osobne sekcje.
- Ta kategoria nie jest objęta klasyfikacją do mistrzostw Polski. Są to zawodnicy od 8 do 10 lat. Grupa ta jeździ odcinki najłatwiejsze, pod nich specjalnie ułożone. Na każdej pętli mają do pokonania pięć sekcji. Przejeżdżają je trzykrotnie. Są to bardzo łatwe odcinki i nieźle z nimi sobie radzą – informuje prezes AMK Gorce, organizator mistrzostw, Rafał Luberda.
Ci najważniejsi w wyścigu, walczący o mistrzowską koronę, mieli do pokonania dziesięć odcinków na każdej z trzech pętli. Tu już było można podziwiać prawdziwy kunszt mistrzów. Wielkie umiejętności pokonywania przeszkód ustawianych z bali drzew, wielkich opon, kamieni… Niczym kozice z wielką łatwością przeskakiwali z głazu na głaz, z opony na oponę… Oczywiście byli też tacy, którym „stalowe rumaki” stawały „dęba”, ale zawsze szybko się podnosili z ziemi i kontynuowali rywalizację.
- Sekcje obserwowane są zróżnicowane pod względem trudności. Każda sekcja ma jednak pułapkę. Takimi mocnymi odcinkami są Grupa TK, Kegel& Błażusiak i Litworowy Staw. Nazwą sponsorów łatwiej mi kojarzyć odcinki. Te trzy sekcje są pułapkowe – twierdził Rafał Luberda.
W rywalizacji na szczycie status quo. Nadal niepokonany na krajowych trasach jest Gabriel Marcinów, siedmiokrotny mistrza Polski. Ciągle depcze mu po piętach Michał Łukaszczyk, ale tylko od wielkiego święta jest w stanie urwać mu jakąś rundę w sezonie. Dzisiaj nie zdołał pokonać Gabrysia. Między tą dwójką nowotarżan, jeżdżących obecnie w barwach AMK Gliwice, toczyła się również rywalizacja w Gliwicach. Walczyli tam w solidnym deszczu. Warunki ze średnio trudnych zrobiły się ekstremalne. Z każdą kolejną pętlą wzrastał stopień trudności. Obok dwóch mistrzów na trzecim stopniu podium w Gliwicach stanął Miłosz Żyznowski (AP Kraków), obiecujący jeździec, który – zdaniem fachowców – niebawem może mocno namieszać. W Nowym Targu pogoda dopisała. W południe deszczyk spowodował utrudnienia na sekcjach podczas pokonywania drugiej pętli.
- Grubo polało i zrobiło się strasznie. Zmieniło się sporo, ale wszyscy mieli jednakowe warunki. Jak jechaliśmy na zero lub jeden, to nagle wszyscy na trzy i pięć punktów karnych. Druga pętla u każdego była ze znacznie większą ilością punktów karnych. Każdy się męczył. Przeschło na trzeciej pętli i można było technicznie powalczyć z przeszkodami. Poprawić się. Wykorzystałem to i ostatnią rundę pojechałem na trzy punkty karne. Tym występem mocno uciekłem rywalom. Czwarty odcinek był najtrudniejszy z belką i z wyskokiem od boku na oponę. Raz na tej sekcji miałem „nogę”, a podczas kolejnych pobytów na niej złapałem trzy i pięć punktów karnych. Tutaj większość łapała piątki - skomentował występ Gabriel Marcinów.
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Andrzej Pabian