13.12.2009 | Czytano: 3442

Jedna rodzina (+zdjecia)

To już tradycja, że z końcem roku trialowcy AMK Gorce Nowy Targ spotykają się na gali, by podsumować sezon. Uroczystość odbyła się w „Skalnym Dworku”. Przybyli sportowcy, sponsorzy i zaproszeni goście. Jak co roku było co świętować, bo od blisko 30 lat nowotarżanie dominują na trialowych trasach.

Prezes AMK Gorce Mieczysław Batkiewicz mocno stąpa po ziemi i czuje realia współczesnego sportu. Rozumie, że należy podziękować sportowcom za sukcesy i trud włożonej pracy, a sponsorom za pomoc finansową. Były więc puchary, medale i dyplomy z podziękowaniami. Cała sterta dyplomów, bo też ludzi pomocnych klubowi było wielu. Naśladowcy prezesa mile widziani, bo czasy dla sportu są bardzo trudne.

– To był kolejny udany dla nas sezon, nie tylko pod względem sportowym, ale także organizacyjnym i gospodarczym - powiedział. - O sukcesach naszych sportowców napisano już tomy, ale wspomnieć należy o cudownym powrocie Józefa Topora Mądrego do rodziny trialowej. Tytułów drużynowych mamy już – długo się zastanawiał – chyba z 30. Cieszą przede wszystkim sukcesy młodych, którzy całą ławą atakują starsze pokolenie. To jednak trzyma się dzielnie i w swoich grupach sięga po najwyższe laury. Musimy się także pochwalić sukcesami organizacyjnymi. Dzięki mocnemu zaangażowaniu miasta zorganizowaliśmy Trial Country. Nikt takich imprez dotychczas nie organizował. Wysoką ocenę dostaliśmy za organizację Pucharu MACEC ( w pięknej oprawie – przyp. SL). Z zadań gospodarczych wyremontowaliśmy budynek klubowy, wzbogaciliśmy się o system zabezpieczenia i Internet. Niestety zima zniszczyła nam halę. Nie wytrzymała pokrywy śnieżnej.

Uroczystość rozpoczęła się minutą ciszy, by uczcić pamięć tych, którzy odeszli. – Jesteśmy jedną rodziną, która pomniejszyła się o dwie osoby - pierwszego prezesa i legendy sportu motorowego na Podhalu, Mieczysława Błoniarza oraz zawodnika i działacza Krzysztofa Talarka – powiedział prezes.

Po dziesięciu latach
Najważniejszy tytuł mistrzowski przypadł Józefowi Toporowi Mądremu, który po dziesięciu latach przerwy w startach powrócił na mistrzowski tron. Powrót był jak wejście smoka. Wygrał siedem z ośmiu eliminacji. – Jedną przegrałem, ale stratowałem po kontuzji – tłumaczy mistrz. - Przez te lata brakowało mi startów, motocykla. Ustaliłem z trenerem Bogusławem Sięką plan przygotowań i wsiadłem na motocykl kilka tygodni przed pierwszą eliminacją. Przygotowania do następnego sezonu rozpoczynam już w styczniu. Mimo, iż Gabriel Marcinów mocno naciska i nie odpuszczę, będę walczył o kolejną koronę. Planujemy także starty w mistrzostwach Europy grupy B. W tym roku w Myślenicach byłem drugi. W Czechach pojechałem nerwowo i zająłem piąte miejsce. Widzę dużą szansę, by w nadchodzącym roku wygrać mistrzostwo Europy grupy B.

U Ragi
Tego, który chce odebrać mu mistrzowskie berło, Gabriela Marcinowa nie było na gali. Trenuje w Hiszpanii u wielokrotnego mistrza świata Adama Ragi. Nagrody w jego imieniu odebrał ojciec, Ryszard. Oto co nam powiedział: - Z trenerem z AWF Tomaszem Wieczorkiem budowaliśmy formę na mistrzostwa Europy w Myślenicach. Kontuzja pokrzyżowała synowi plany, a forma rosła ze startu na start. Wygrał ciężki rajd na Słowacji z Vlado Kothay’em i Toporem. W nowym sezonie, za namową Ragi, przesiada się na „duży” motocykl i startował będzie w „dużej” Europie i mistrzostwach świata juniorów. Będzie o rok wyprzedzał normalny tok startowy. Gdy podejmował pracę z Tomkiem Wieczorkiem zaczęliśmy duży nacisk kłaść na kondycję i koncentrację. Współpracę rozpoczęliśmy od planów na rok 2011. Wtedy ma być gotowy na sukcesy.

Rządziło i dzieliło Sherco Team
Dla Konrada Legutki był to wyśmienity sezon. - Mistrzostwo kraju w młodzikach, trzecie miejsce w generalce oraz drugie i trzecie w mistrzostwach Europy, to moje największe osiągnięcia w minionym sezonie – mówi. – Gdybym wystartował w czempionacie Starego Kontynentu w Krzeszowicach, to jestem przekonany, że znalazłbym się na „pudle” w generalce. Ale to nic straconego, w przyszłym roku zaatakuję te pozycje. Tego oraz dużo szczęścia w zawodach i wytrwałości na treningach życzę sobie w nowym sezonie.

Najszczęśliwszym człowiekiem na gali był Rafał Luberda, trener kadry narodowej ( kadra to sami nowotarżanie) i szef grupy Sherco Team. Ma pod swoimi skrzydłami 20 jeźdźców, w tym ośmiu młodzików. Najmłodszy ma osiem lat. To Michał Żółtek. – Stopniowo go przygotowuję, ale myślę, że w przyszłym roku puszczę go na głęboką wodę – twierdzi Rafał Luberda.

Jego zawodnicy zdobyli pięć tytułów mistrza kraju z sześciu możliwych do zdobycia. - Jestem bardzo zadowolony z tego wyniku, bo nie omijał nas pech – mówi z satysfakcją. - Kilku zawodników miało poważne kontuzje. Nie przeszkodziło nam to w zdobyciu niemal wszystkiego co było do zdobycia – mówi. – Non stop wprowadzam nowości do treningu. Coraz częściej bywamy na europejskich salonach, gdzie podpatrujemy najlepszych. Po raz pierwszy w Europie na „pudle” stał Konrad Legutko. Dotychczas żadnemu młodzikowi ta sztuka się nie udała. Był trzeci we Włoszech i drugi w Czechach. To największy sukces mojego zawodnika na międzynarodowej arenie.

Młodzi ”gniewni”
- to bracia Łukaszczykowie. Michał i Jakub wywalczyli szarfy wicemistrzów kraju. Pierwszy w juniorach, drugi w młodzikach. Na tym nie chcą poprzestać, mają bogate plany na kolejny sezon.

– Byłem zaskoczony osiągniętym rezultatem – mówi starszy z rodu Łukaszczyków. - Pokonałem bardziej doświadczonego i świetnie jeżdżącego Karola Ceremugę. Solidnie chcę przepracować zimę w hali u Rafała Luberdy i piąć się w gorę. W kraju chcę napsuć sporo krwi Gabrysiowi, by nie czuł się pewny pierwszej pozycji. W „generalce” byłem piąty, ale teraz marzę o „pudle”, a najlepiej o wicemistrzowskim tytule. Tata przygotował plan startów w mistrzostwach Europy „125” dla mnie i młodszego brata. Będziemy się wzajemnie uzupełniać. Podczas jego startów w „125” do 16 lat będę jego „krasnoludkiem”, a potem rolami się zamienimy.

Dziadki z ...laską
Na sukces drużynowy zapracowali nie tylko młodzi, ale także weterani – Bogusław Sięka i Marek Pawlikowski. Ten pierwszy już nie może doliczyć się tytułów, bo była ich „fura” podczas 30 lat startów. – O Jezu, tego chyba nikt nie jest w stanie policzyć – złapał się za głowę. - Na pewno pierwszy drużynowy tytuł wywalczyłem z Kowalczykiem w 1981 roku, a potem kolejne, kolejne...

Boguś paradował w koszulce z napisem: ”Każdy dziadek powinien mieć laskę”. – To moje motto na ten rok – twierdzi. - Wziąłem się troszkę za siebie, za kondycję. Przygotowuję się poważnie do przyszłorocznego czempionatu Europy weteranów. Problem jest w tym, że rywalizować będę z czterdziestolatkami, a mnie stuknęła pięćdziesiątka. Nowy motor, nowy duch i bawimy się dalej. Tegoroczny tytuł zobowiązuje. Wygrałem wszystko co było do wygrania. Moim największym sukcesem było ukończenie nowotarskiego rajdu z jedną „nogą”.

Za jego plecami usadowił się Marek Pawlikowski, czyli popularny „Szary”. – Ponad 25 lat na motorze. Bez niego nie mógłbym żyć – przekonuje. – Wszyscy mnie podziwiają jak ja mogę z takimi gabarytami pokonywać przeszkody. Mało brakowało, a nie byłbym rajdowcem. Rozpoczynałem od enduro, zostałem nawet wicemistrzem Polski, dostałem powołanie do kadry. Złapałem jednak kontuzję i tata stanął mi na drodze endurowej kariery. Bał się, że zostanę kaleką.

Ozdoba tralowych tras
W męskim gronie znalazła się też perełka. Najładniejsza kobieta wśród trialowców – jak zaznaczył prezes. Paulina Siuty – bo o niej mowa przebąkuje coś o zakończeniu kariery. – Na pewno ten rok był zdecydowanie lepszy niż poprzedni, ale zastanawiam się czy startować w przyszłym roku. Jeszcze się zastanowię.

Oby pozostała przy trialu, bo w przyszłym roku nasz kraj organizuje Puchar Narodów i ma w niej zadebiutować kobieca reprezentacja Polki. Paulina jest pewną kandydatką do startu. Warto przejść do historii.

Trial na drugim planie
Przemysław Kaczmarczyk nie obronił mistrzowskiego tytułu. Nie był to dla niego udany sezon, ale dlatego, że skupił się na... – Starcie w Erzberg Rodeo – wyjawia. – Chciałem zmieścić się w „500” i to mi się udało. Wystartuję w nim również w przyszłym roku. Już jestem zgłoszony. Coraz więcej śmiałków chce spróbować się w tej ekstremalnej próbie. Z Nowego Targu na Erzberg wybiera się także Adam Zych, Paweł Fryźlewicz i Michał Pyzowski, no i oczywiście trzykrotny zwycięzca tej imprezy, Tadziu Błażusiak. Trial więc zszedł na dalszy plan. Wyniku nie było, bo zmieniłem motocykl i nie mogłem się do niego przystosować. Problemy miałem też z kasą. W przyszłym roku będę chciał nadal bawić się w trial. Nie liczę na dobre wyniki, bo moje przygotowania będą uzależnione od czasu jakim będę dysponował. Poprzednie sukcesy kosztowały mnie zbyt wiele wyrzeczeń. Mam jeszcze syna Oskara, który jest 13. zawodnikiem świata w trialu rowerowym i muszę poświęcić mu więcej czasu w rozwoju kariery.

Nie tylko na motocyklach skaczą
W AMK od niedawna jest sekcja trialu rowerowego. Większość nowotarskich cyklotrialistów zdobywa mistrzowskie laury dla Wadowic. – Na razie w sekcji trialu rowerowego jest trzech zawodników – informuje kierownik sekcji, Jarek Futro. - Jacek Jarząbek, Adrian Legutko i Szymon Futro liczą się w krajowej czołówce. Mają na swym koncie już sukcesy i będą się pięli coraz wyżej, bo trenują z najlepszymi w kraju, którzy niestety reprezentują barwy innego klubu. Nikt jednak na siłę ich tutaj nie ściągnie. Sami muszą podjąć taką decyzję. W Wadowicach mają lepsze warunki. Ten rok był dziwny, bo miałem bardzo mało czasu, by poświecić go zawodnikom. Odpuściłem trochę i dlatego nie odbyły się zawody w Nowym Targu. Niestety poza mną nie ma wielkiego zainteresowania dorosłych sekcją cyklotrialową, a pomoc jest niezbędna.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama