25.04.2018 | Czytano: 7700

Ja wam jeszcze pokażę! Wyrzucony z NKP

- Wiele lat kopałem futbolówkę, która była moim życiem, ogromną pasją, ale… Do zawieszenia korków na kołku zmusił mnie jeden z działaczy NKP Podhale. Kazał mi zajrzeć w metrykę. Pomyślałem wtedy, jeszcze wam udowodnię, że starość mnie nie dopadła – mówi Robert Krzystyniak.

Pierwszy zwycięstwa w plebiscycie naszej redakcji i Podhala 24 na Sportowca 2017 roku wśród amatorów.

- Jestem bardzo zaskoczony, że zostałem najlepszym sportowcem amatorem minionego roku – twierdzi laureat. - Dziękuje tym wszystkim, którzy na mnie głosowali. Uprawiam dyscyplinę, która dopiero niedawno pojawiła się w zmaganiach sportowych. Nie ukrywam, że nie jest to łatwa dyscyplina, często mówi się, że jest to przedsionek piekła. Ale ciesząca się ogromnym zainteresowaniem nie tylko widzów, ale chętnych do sprawdzenia swojego charakteru, tężyzny fizycznej. Dyscyplina jest bardzo rozpropagowana w sieci, każdy zapewne ją widział i być może to skłoniło Czytelników, by oddać na mnie głos.

Robert Krzystyniak to postać od lat znana w sportowych kręgach. Był piłkarzem. Mówiono o nim piłkarz „ o stalowej głowie”, ale ostatnimi czasy zaczął uprawiać ekstremalne bieganie. Stały uczestnik Runmageddonu, czyli piekła dla biegaczy. Przez dwie godziny był też wicemistrzem świata w biegach przez przeszkody (OCR World Championships) na koronnym dystansie 15 km. W biegu sprinterskim (3 km) był czwarty. Zawody rozegrane zostały w Kanadzie. Bezduszni organizatorzy odebrali mu srebrny medal. Nie popisali się też zawodnicy, którzy przybiegli za nowotarżaninem. Nie znana jest im zasada fair play.

Nie ukrywam, że gdy piszę o jego osiągnięciach, a on dziękuje osobom, które mu pomagają, brakuje mi na liście darczyńców władz Nowego Targu. Krzystyniak – jak mi wiadomo - jest mieszkańcem stolicy Podhala. W mediach, nie tylko krajowych, pojawiają się newsy o nowotarżaninie. Tymczasem włodarze Nowego Targu z góry założyli, że inwestycja nie warta jest świeczki, by wydać marny grosz. No cóż, sromotnie się pomylili. Szkoda, bo niewiele jest ludzi, którzy rozsławiają miasto poza jego granicami kraju. Jest czego się wstydzić, bo media spoza Nowego Targu ten fakt zauważyli.

- W środowisku znany i kojarzony byłeś i jesteś jako piłkarz. Przez lata kopałeś futbolówkę i wydawało się, że nikt nie zmusi cię do porzucenia tej najpopularniejszej dyscypliny sportu. Co się stało, że nagle przestałeś kochać futbol i z piłkarza stałeś się ekstremalnym biegaczem?

- Sporo serca i zdrowia włożyłem w uprawianie piłki nożnej. Wiele lat kopałem futbolówkę, która była moim życiem, ogromną pasją, ale…Do zawieszenia korków na kołku zmusił mnie jeden z działaczy NKP Podhale. Kazał mi zajrzeć w metrykę. Powiedział, że mam już swoje lata i powinienem zaprzestać grać. Podszedłem do tego wyzwania pozytywnie. Pomyślałem sobie: jeszcze wam udowodnię, że starość mnie nie dopadła. Że jestem na tyle sprawny fizycznie i wytrzymały, że potrafię jeszcze was zadziwić. Może nie w piłce, ale w innym sporcie. I udowadniam, że można dobrze się bawić i zdobywać laury. Człowiek w moim wieku może osiągać dobre wyniki, jak choćby w biegach. W biegu OCR Barbarian Race, porównywalnym do mistrzostw świata ( są cztery edycje) zająłem 12 miejsce w open, a w swojej grupie wiekowej byłem najszybszy. Podczas dekoracji pogratulowano mi za wynik osiągnięty podczas mistrzostw świata w Kanadzie. Tutaj doceniono mój wysiłek i sukces jaki odniosłem zza Oceanem. Byłem tym wzruszony i bardzo dumny. Nie wszystkich było stać na taki gest.

- Trochę wody w Dunajcu upłynęło do tego kanadyjskiego wydarzenia. Dokonałeś analizy, co się stało, że zostałeś pozbawiony tytułu wicemistrza globu?

- Do tej pory nie potrafię jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Wpłaty za wszystkich zawodników dokonywałem osobiście, zarówno na czempionat globu jak i Starego Kontynentu. U wszystkich było okay, tylko nie u mnie. Przelew, który robiłem, na moją grupę przyszedł za późno.

- Wybierasz się na kolejny czempionat świata?

- Nie tylko. Z końcem czerwca w Danii wystartuję w mistrzostwach Europy, a w październiku Londyn organizuje mistrzostwa świata. Na naszym kontynencie będzie okazja odkuć się za Kanadę. Przygotowania już ruszyły pełną parą. Przygotowuję się wspólnie z Dawidem Hajnosem i naszą paczką. Przygotowujemy się sami. Codziennie trenujemy. Mamy zajęcia biegowe, na ściance spinaczkowej, na rowerze i w parku na zrobionym przez nas torze przeszkód. Jesteśmy samowystarczalni (śmiech). Jeśli chodzi o biegi to pomaga nam olimpijczyk w biegach narciarskich Jan Antolec. Korzystamy z jego cennych wskazówek. Może da się namówić na start w jakimś ekstremalnym biegu?

- Jak zaczęła się twoja przygoda z bieganiem przez przeszkody?

- Żona na urodziny zapisała mnie na Armagedon. I od tego się zaczęło. Spodobała mi się impreza. Złapałem bakcyla i już chyba się od mnie się nie odczepi. Nie tylko ja biegam. Wielki podziw mam dla Piotrków- Biernawskiego i Huziora. Wszędzie o nich głośno, są ogromnie popularni, tylko… nie w swoim mieście. Nie są doceniani w mieście, które rozsławiają. Zdobyli „rzeźnika”, jeden z najtrudniejszych biegów ekstremalnych, który wymaga ogromnego wysiłku. Podobnie jak trzykrotne wybiegnięcie na szczyt Śnieżki. Szacun Panowie!

- Może spróbujesz sił w „rzeźniku”?

- To nie dla mnie. Dla mnie 20 km to góra. Może przebiegłbym dłuższy dystans, ale… Zostawiam to innym chłopakom.

- Najbliższy start?

- W Holandii 19 maja z Dawidem Hajnosem. Mocny bieg z przeszkodami, ale można w nim pokazać biegowe umiejętności. Mocne są w nim przeszkody na ręce, a więc świetne przygotowanie przed najważniejszymi imprezami w sezonie.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama