Nowotarżanin, dla którego rozpoczynający się sezon jest już trzecim w Mistrzostwach Świata SuperEnduro, pierwszy przystanek nowej serii podsumował wysokim szóstym miejscem.
Tony ziemi, belki, skały, podjazdy, skoki basen z wodą oraz matrix „KRAKOW” – z tym właśnie musiała się zmierzyć światowa stawka SuperEnduro w krakowskiej Tauron Arenie. Przygotowany na tegoroczną rywalizację tor znacząco różnił się od tego z grudnia 2016 roku. Całość przybrała motocrossowego charakteru, co przełożyło się na bardzo wysokie tempo rywalizacji.
Kaczmarczyk do walki przystąpił niezwykle zmotywowany i w doskonałej dyspozycji. Po pomyślnie zakończonym, bezkontuzyjnym sezonie zmagań Hard Enduro, wywalczeniu tytułu Mistrza Polski SuperEnduro, 20-latek z Podhala wszystkie wysiłki skupił na przygotowaniach do halowych mistrzostw. Jak pokazał wyścig kwalifikacyjny w Tauron Arenie, nie poszły one na marne. Dosiadający nowego motocykla KTM 250 EXC TPI Kaczmarczyk wykręcił 2 czas w swojej grupie, co przełożyło się na bardzo wysoki 4 czas w 27-osobowej stawce juniorskiej. O awans do finałów numer #6 – jako jeden z dwóch zakwalifikowanych Polaków - nie musiał się więc martwić.
Start z drugiego rzędu w pierwszym finale Juniorów nie przeszkodził Kaczmarczykowi na szybkie przebicie się do ścisłego czoła stawki. Wspierany przez KTMSKLEP.PL / EUVIC rider utrzymywał równe tempo i wystrzegał się błędów, dzięki czemu plasował się w granicach 3 miejsca. Finalnie po wykręceniu 8 okrążeń najlepszy Junior Polski został sklasyfikowany na 4 miejscu. Kaczmarczyk pierwszy start potraktował jako dobrą rozgrzewkę i w drugim finale zaraz po opuszczeniu bramek startowych przystąpił do przejmowania inicjatywy. Po mniej więcej dwóch okrążeniach numer #6 obejmował już pozycję lidera wyścigu, co publika doceniła głośnym dopingiem. Niestety na sekcji KRAKOW Oskar popełnił drobny błąd, który kosztował go utratę dwóch pozycji. Nie zmieniło to jednak faktu, że finał ten przeszedł do historii jako najlepszy w karierze 20-latka.
O ostatecznej kwalifikacji miał jednak dopiero zadecydować wyścig trzeci. Do tego Kaczmarczyk ponownie przystąpił z drugiej linii stając łokieć w łokieć z będącym również w doskonałej dyspozycji Emilem Juszczakiem. Niestety sprint Polaków do pierwszego zakrętu zakończył się ich upadkiem, co przekreśliło ich szanse na TOP3 tego finału. Tym razem Kaczmarczyk linię mety przekroczył na 14 lokacie.
Finalnie wynik 4-3-14 dał Oskiemu wysokie, 6 miejsce i stanowi dobre rokowanie na kolejne eliminacje sezonu. Kaczmarczyk nie kryje swojego zadowolenia.
- Za mną nie tylko pierwsza runda nowego cyklu, ale bez wątpienia najlepszy występ na halowych mistrzostwach świata. Co prawda w trzecim biegu nie wszystko poszło tak jak chciałem, bo zakleszczyłem się, zaliczyłem upadek i oberwałem w rękę. Pierwsze dwa finały no i oczywiście kwalifikacje poszły w pełni po mojej myśli, a nawet lepiej. Pierwsza runda to zawsze kontakt z nową rzeczywistością. Każdy trenuje i idzie do przodu. Brak kontuzji w tym sezonie i miesiące przygotowań nie poszły w las także w moim przypadku i dzisiaj, tutaj w Krakowie widzę, że poczyniłem progres, ale wiem też co muszę jeszcze dopracować. Tor w Tauron Arenie był trudny. Bardzo techniczny, a zarazem motocrosowo szybki. Nie było miejsca na chwilę wytchnienia. Jestem zadowolony ze swojego występu i odliczam czas do startu w Riesa, choć wiem, że tam na tak wspaniałą publiczność i doping jak Krakowie, już nie będę mógł liczyć – skomentował zaraz po wyścigu Oskar Kaczmarczyk.
Miniona eliminacja w Krakowie była pierwszą z pięciu tego sezonu. Do kolejnego starcia serii 2018 dojdzie tuż po Nowym Roku, bo już 6 stycznia w niemieckiej Riesa. Dwa tygodnie później światowa stawka SuperEnduro zawita do Hiszpanii, a na początku marca do Kraju Basków. Finał serii tym razem przewidziano na 31 marca w szwedzkim Lidköping. Będzie się działo!
mat. prasowy, zdjęcie Łukasz Kręcichwost