Słowo „ból” odmieniane jest już od pierwszego kontaktu z lodem. Podczas nauki jazdy na łyżwach nie raz i nie dwa były bolesne upadki. Potem bolało uderzenie krążkiem, kijem, czy po zagraniu ciałem przeciwnika. Siniaków, zadrapań i ran jest bez liku po każdym meczu. Są też kontuzje, które eliminują graczy ze sportu na zawsze lub na jakiś czas. Może coś o tym opowiedzieć Przemysław Leśnicki, który po ciężkiej kontuzji, po czterech latach, wrócił na lodowe tafle, by w środowym meczu z warszawską Legią zbierać swoje zęby z lodowej tafli.
Do zdarzenia doszło w 27 minucie meczu, pod bandą. Nie wszyscy nawet zauważyli co się stało. Arbiter nie zareagował, a jak potem tłumaczył go obserwator Krzysztof Rzerzycha nie gwizdnął, bo było to przypadkowe zranienie. – Nie umyślnie zahaczony został łyżwą. To zbieg nieszczęśliwych okoliczności - mówił.
Całkiem innego zdania był poszkodowany. – Andrzej Nenko z jednym z legionistów walczyli o krążek na półbandzie – tłumaczy. - Chciałem im go odebrać, a w tym czasie podjechał w moim kierunku Dimitrij Bogus. Przechwyciłem „gumę”, a on mnie zaatakował. Nie wiem czy chciał mi podbić kija, czy centralnie trafić w szczękę. Poczułem uderzenie i upadłem na lód. W pierwszej chwili myślałem, że mam gumę do żucia w ustach. Wyplułem, zobaczyłem krew i ząb z korzeniem. Za chwilę kolejnego wyplułem. Po oględzinach okazało się, że mam jeszcze pęknięte dwa dolne zęby, a trzy się ruszały. Jakbym je mocno pociągnął, to wyleciałyby.
W czwartek rano Przemek już był na lodowisku i z wszystkimi zębami na swoim miejscu. – Dobrze, że tata był na meczu i wydzwaniał z kibicami w poszukiwaniu dentysty – mówi. – Pomogła mi pani Wróbel, która przyjęła mnie w swoim gabinecie. Na żywca wkładała mi zęby. Ułożyła je na szynie. Zabieg trwał trzy godziny. Jeśli korzenie nie będą uszkodzone, a tak wykazało prześwietlenie, to mam nadzieję, że zęby się przyjmą.
Przemek, jak mało kto, wie co jak hokej boli. Po raz pierwszy przekonał się o tym przed czterema laty. Wtedy występował jeszcze na amerykańskich lodowiskach. – W trzecim finałowym meczu play off o mistrzostwo Stanu w kolanie zerwałem krzyżowe wiązania przednie – wspomina. – W zespole są zawodnicy od strzelania bramek i od zadań specjalnych, polegających na wyeliminowaniu snajperów. Miałem pecha, że pilnował mnie chłopak prawie o półtora głowy wyższy ode mnie. Wjechał mi w kolano i było po „zabawie”. Przeszedłem dwanaście operacji czyszczenia kolana i 3 rekonstrukcje. Możliwe, że początkowo było to tylko naciągnięcie wiązadła, niemniej lekarz reprezentacji do 18 lat, bo przyjechałem na zgrupowanie przed mistrzostwami świata, stwierdził tylko stłuczone. Kazał mi na dwa tygodnie przerwać treningi. Po powrocie, na pierwszym treningu, wyleciało mi kolano. Ta kontuzja mnie nie zraziła do hokeja, bo bez niego żyć nie mogę. Juz dzisiaj ( rozmowa przeprowadzona była w czwartek rano) wybieram się na trening. Ubiorę kratę i zobaczę jak będę się czuł. Jeśli dobrze to pojadę na sobotnie spotkanie do Krynicy.
Stefan Leśniowski