Dla kobiet był to ostatni sprawdzian przed grudniowymi mistrzostwami świata w Szwecji. Biało – czerwone przed dwoma laty awansowały do światowej elity i teraz czeka je bardzo trudne zadanie, utrzymania się wśród najlepszych. Postawiony przed nim cel nie będzie prosty, gdyż już w podgrupie eliminacyjnej nasze panie natrafiają na wicemistrzynie świata (Finlandia) i brązowe medalistki (Szwajcaria) poprzedniego czempionatu. Ponadto na ich drodze stoją jeszcze Rosjanki i Dunki. W drugiej podgrupie zagrają aktualne mistrzynie świata Szwedki, które za rywalki będą miały Łotyszki, Czeszki, Norweżki i Amerykanki. Dwie najlepsze zespoły z grup awansują do półfinałów, zaś ostanie zagrają o utrzymanie się w elicie.
Węgierski turniej miał dać odpowiedź w jakiej dyspozycji są nasze reprezentantki. Polki dwukrotnie zmierzyły się ze Słowaczkami i Węgierkami. Odniosły trzy zwycięstwa, a jedno spotkanie zakończyły wynikiem nierozstrzygniętym. Słowaczki pokonały 10:3 (1:1, 4:1, 5:1) i 5:1 (1:0, 2:0, 2:1). W pierwszym meczu bramki zdobywały: Pazio, Dutkiewicz, Piotrowska, Białoń i Waksmundzka, w drugim łupem bramkowym podzieliły się – Piotrowska 3, Kwiecińska 3, Stachowiak 2, Kolasińska i Zielenkiewicz. Słowaczki w pierwszym meczu stawiały opór jedynie przez pół meczu (2:2), ale potem nasza drużyna odjechała im w tempie najszybszego pociągu świata. Rewanż był bez historii, Polki od początku miały ”ster” w swoich rękach.
6:3 (2:1, 4:2, 0:0) i 5:5 (1:2, 2:3, 2:0) to rezultaty biało –czerwonych z Węgierkami. W pierwszym meczu do 30 minuty toczyła się walka w myśl kodeksu Hommurabiego, na gol odpowiadano golem. Gdy Polki podkręciły tempo z gospodyń „uszło powietrze”. Szybko straciły trzy gole i nie były już w stanie podnieść się do końca meczu. Nie potrafiły w ostatniej części gry wykorzystać dwukrotnie liczebnej przewagi. Cztery gole dla naszej reprezentacji zdobyły nowotarżanki – trzy Monika Waksmundzka i jednego Wioletta Białoń. Oprócz nich z orłem na koszulce wystąpiły: Magdalena Krzystyniak i Agata Sarna (MMKS Podhale). Bilans strzelecki uzupełniły Kwiecińska i Piotrowska.
W rewanżu gospodynie się postawiły. Nie zrobiła na nich najmniejszego wrażenia utrata gola już w 4 minucie (Waksmundzka), gdy grały w liczebnej przewadze. Węgierki odrobiły szybko straty i w 26 minucie prowadziły już 3:1, a po 40 minutach – 5:3. Ostania odsłona to dominacja Polek, które zdołały doprowadzić do wyrównania. Bramki dla naszych barw zdobyły: Waksmundzka 2, Zielenkiewicz i Plechan.
- Występ naszych dziewcząt należy ocenić pozytywnie – mówi Dominik Siaśkiewicz. – Niemniej w mistrzostwach świata czekają nasze panie bardziej wymagający rywale. Czy zespół jest przygotowany na te mistrzostwa, na tyle, by zachować byt w elicie? Na to pytanie trudno w tej chwili odpowiedzieć. Jedno wiemy, że trenerzy dokonali wyboru zawodniczek. W kadrze zagra kilka nowotarżanek, które grały na Węgrzech. Najlepiej zaprezentowała się Monika Waksmundzka, zawodniczka o sporym doświadczeniu i znakomitym przeglądzie sytuacji. Wiola Białoń, zagrała nietypowo, bo w obronie i nie miała zbyt wielu okazji, by pokazać swoje snajperskie umiejętności. Agata Sarna była podstawową zawodniczką i znakomicie wywiązywała się z zadań nakreślonych przez trenera.
Męska drużyna, w której wystąpiło 10 nowotarżan ( Wojciech Batkiewicz, Artur Kasperek, Bartłomiej Kulesza, Piotr Ligas, Jarosław Lech, Michał Dziurdzik, Piotr Kostela, Łukasz Chlebda, Bartłomiej Augustyn, Amadeusz Wojtak) za rywali miała narodowe reprezentacje Austrii, Słowacji i Węgier. Polacy tylko z gospodarzami okazali się lepsi. Wygrali 10:4 (2:2, 2:1, 6:1), z czego siedem goli zdobyli nowotarżanie: Dziurdzik 3, Kostela 2, Ligas i Chlebda, trzy brakujące trafienia dorzucili bracia Malasiewiczowie - Krystian (2) i Krzysztof.
W pierwszym meczu nasi reprezentanci zremisowali z Austriakami 3:3 ( 1:0, 1:2, 1:1). Najpierw w pozycji goniącej byli nasi rywale. Dwukrotnie jednak doprowadzali do wyrównania, a w 49 minucie wyszli na prowadzenie. Remis uratował Krzysztof Malasiewicz w 57 min. i 27 sek. Wcześniej do bramki Austriaków trafili: Kostela i Kasperek.
Polacy nie sprostali Słowakom 2:3 (0:0, 1:1, 1:2), zdobywając gole ze strzałów Kasperka i Dziurdzika. Ten ostatni wpisał się na listę 101 sekund przed końcem meczu, gdy jego zespół grał w szóstkę przeciwko czwórce rywali.
- W przeciwieństwie do kobiet naszym panom nie udało się wygrać turnieju – mówi Dominik Siaskiewicz. - Na pierwszy mecz nie zdążyli dojechać trenerzy, ponieważ spóźnił się samolot i ja musiałem poprowadzić drużynę. Chłopaki wyszli na mecz prosto z autobusu i zmęczenie podróżą uwidoczniło się w trzeciej tercji, w której Austriacy przewyższali nas motorycznie. Mecz był bardzo wyrównany i twardy. W końcówce przegrywając jedną bramką złapaliśmy dwie kary 5-minutowe, a mimo wszystko udało się nam wyrównać. Trzeba pochwalić chłopaków za waleczność i grę do końca. Niestety po raz pierwszy w historii ulegliśmy Słowakom, po bardzo wyrównanym meczu. Nie da się wygrać nie oddając strzałów na bramkę. Zawodnicy otrzymali zbyt dużą dawkę informacji taktycznych, jakim ustawianiem grać i na tym się zbytnio koncentrowali, a strzałów było jak na lekarstwo. Ważne jest, że chłopaki wykonywali założenia taktyczne i jeśli tak dalej będzie, to gra drużyny będzie wyglądała coraz lepiej. W tej chwili jesteśmy na etapie budowania stylu gry zespołu i w tej części przygotowań gra nie mogła być efektywna Dla nas najważniejsze są kwalifikacje do mistrzostw świata. W nich ma wszystko zagrać. W ostatnim występie rozgromiliśmy Węgrów. Cieszy wynik i styl oraz realizacja założeń taktycznych nakreślonych przez duet trenerski ze Szwecji. Najlepszym zawodnikiem w naszym zespole uznano Michała Dziurdzika, a do drużyny All Stars oprócz niego trafił jeszcze Artur Kasperek.
Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Dominik Siaśkiewicz