07.11.2009 | Czytano: 1211

Być albo nie być

- Jeszcze tylko trzy kolejki i zakończy się pierwszy etap w hokejowej ekstraklasie. Tak jak przewidywałem walka o prawo gry w grupie „silniejszej” będzie trwała do ostatniego gwizdka sędziego – mówi nasz ekspert, trzykrotny uczestnik igrzysk olimpijskich, Gabriel Samolej.

- Kibice fascynować się będą walką o być albo nie być - Stoczniowca, Jastrzębia, Podhala i Naprzodu. Wiadomo jak krucho jest z finansami, a tylko gra o stawkę może podreperować klubowe budżety. Wtedy łaskawszym okiem spojrzą sponsorzy i być może sięgną do kieszeni, bo to można przecież zaistnieć w telewizji. Widzowie również powinni liczniej zasiadać na trybunach. Natomiast gra w grupie słabszej nikogo, choćby w Nowym Targu nie interesuje. O tym jasno mówi prezes Wojasa, Andrzej Podgórski, który nie pozwolił swoim zawodnikom (czytaj: pracownikom) wziąć udział w zgrupowaniu kadry. Podkreślił wyraźnie, że dla klubu udział w szóstce to jak hamletowskie być albo nie być.

Tymczasem sytuacja w tabeli jest bardzo ciekawa. Niesamowicie tłoczno jest w okolicach tego ostatniego premiowanego miejsca. Stoczniowiec ( 26 pkt.) jest czwarty, ale nad siódmym Janowem ma tylko pięć punktów przewagi. Gdańszczanie, którzy pod wodzą nowotarżanina Andrzeja Słowakiewicza, zmienili styl gry mają jednak niekorzystny układ gier. Z Unią i Naprzodem grają na wyjeździe, a tylko mocne Zagłębie goszczą u siebie. Jastrzębie (25 pkt.) musi szukać punktów z Cracovią, Tychami i Podhalem. To mogą być przeszkody nie do pokonania. To będzie prawdziwy sprawdzian dla nowego trenera Wojciecha Matczaka. Z góralami jastrzębianie zagrają w Nowym Targu. Ci z kolei (24 pkt.) mają najlepszy układ ostatnich meczów. Dwóch najgroźniejszych rywali do szóstki – Naprzód i Jastrzębie – goszczą u siebie. Dla nowotarżan kluczem do awansu będzie mecz z Naprzodem. Jeśli wygrają różnicą dwóch goli, to pewni grać wśród najlepszych. Jeśli nie, to trzeba będzie spoglądać na rywali i okazać się lepszym w rywalizacji z Jastrzębiem, a być może nawet z Zagłębiem.

Liga jest taka, że każdy wynik jest możliwy. Nie ma zdecydowanych faworytów. Może tylko Tychy, które grają najrówniej i nie tylko gromadzą punkty, ale bonusy w postaci lepszego bilansu wzajemnych spotkań. To spory kapitał przed play off. Postawa Cracovii nie jest dla mnie żadną niespodzianką. Ich trener przyzwyczaił nas, że potrafi szczyt formy przygotować na najważniejszą cześć rozgrywek, chociaż... Trzeba przyznać, że zespół nie jest tak mocny jak w poprzednich latach.

Liga zaskakuje wynikami, ale niestety prezentuje słabiutki poziom. Nie jest to tylko moja opinia, ale kolegów z branży. To nas bardzo niepokoi, bo jaka liga taka reprezentacja. Tylko przez pryzmat drużyny narodowej oceniana jest dyscyplina. Popatrzmy na siatkówkę i zacznijmy się wzorować na tych, którzy potrafią dobrze promować swoją dyscyplinę. Być może wypływ na niski poziom naszego hokeja ma duży napływ młodzieży, która potrzebuje czasu, by nabrać doświadczenia, które mam nadzieje zaprocentuje w przyszłości. Tą drogą podąża Podhale i uważam, że to dobry kierunek. Szkoda, że kilka lat wstecz, kilka talentów zostało zmarnowanych, bo nie dostało szansy przebicia się. Cieszy, że wreszcie sięgnięto do kuźni talentów i zespół buduje się na własnych wychowankach. To powrót do korzeni i metody, która latami przynosiła sukcesy, w postaci mistrzowskich tytułów.

Wysłuchał Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama