22.04.2017 | Czytano: 5008

Rozterki Młodego Asa

Kajaki czy biegi narciarskie – to rozterki, które zaprzątają (zaprzątały?) głowę Młodemu Asowi w Plebiscycie Sportowego Podhala i Podhale 24. W obu dyscyplinach odnosi sukcesy.

Twierdzi, że narty są na pierwszym miejscu, ale też zaznacza, że będzie brał udział w zawodach kajakowych. Czy wybór Wiktora Czai okaże się dobry? Dzisiaj trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Gdyby aktualnie spojrzeć na te dwie dyscypliny, to każda ma swoje problemy, ale też kajaki są bliżej światowej czołówki niż biegi narciarskie. Ta ostania dyscyplina w polskim wydaniu obecnie nie liczy się w świecie. Jedna jaskółka – Justyna Kowalczyk – wiosny nie czyni. Cuda jednak się zdarzają. Oby Wiktor miał szczęście i swoimi osiągnięciami sprawił, że o biegach narciarskich w męskim wydaniu będzie tak głośno jak w przypadku Justyny Kowalczyk. Idolem Wiktora nie jest narciarz lecz kajakarz. To też jest wielce wymowne.

- Zaskoczony byłeś wyborem na  Młodego Asa?
- Bardzo zaskoczony, ponieważ konkurencja była mocna. Cieszę się z tego wyróżnienia, z tego, że kibice docenili moje osiągnięcia. Dziękuję im.

- Czym jest dla ciebie sport?
- Od wielu lat jest wielką pasją, jak i sporą częścią życia. Wiele dla niego poświęciłem, ale również wiele mu zawdzięczam. Sport wyrabia charakter, potrafi stawiać człowieka w trudnych sytuacjach i pomaga mu z nich wyjść.

- Jak zaczęła się twoja przygoda ze sportem?
- Bardzo wcześniej, bo już w szkole podstawowej. Na początku byłem zafascynowany piłką nożną, jak zresztą chyba każdy chłopiec, ale… Później zafascynowany mnie kajaki górskie. Ten sport uprawiałem w Klubie Sportowym Pieniny w Szczawnicy pod okiem trenera Jacka Żyłki Żebrackiego. To on pierwszy pokazał mi biegówki i zostałem zauważony na zawodach narciarskich przez nieżyjącego już Fryderyka Salamona. Za jego namową zacząłem reprezentować LKS Czorsztyn-Ski i poszedłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Obecnie reprezentuję Klub Sportowy Jedność Nowy Sącz, a moim trenerem jest Dawid Damian.

- Przypomnij swoje osiągnięcia z roku 2016.
- W minionym sezonie zostałem mistrzem Polski juniorów młodszych w sztafetach sprinterskich oraz wicemistrzem w biegu stylem klasycznym, mowa oczywiście o biegach narciarskich. Jeśli chodzi o kajaki, to w 2016 roku obroniłem tytuł mistrza Polski juniorów w zjeździe kajakowym. We wcześniejszych latach kilkukrotnie stawałem na podium mistrzostw Polski zarówno juniorów jak i młodzików w kajakarstwie górskim.

- Największy sukces?
- Każde mistrzostwo kraju uważam za duży sukces. Nie katalogowałbym je, na ważniejsze i mniej ważne. Każdy zloty medal, który zawisł na mojej szyi sprawiał mi ogromną radość. To w końcu owoc ciężkiej pracy na treningach.

- Największe rozczarowanie?
- Jak to w sporcie, rozczarowań było sporo. Tak długa lista, że zanudziłabym Czytelników. Wiadomo, że jak się staruje w jakiejś imprezie, to celem jest zwycięstwo, albo podium. Ale rywale też tego pragną i za darmo nic nie dadzą. Nie zawsze jest się w wyśmienitej dyspozycji, a również są inne przyczyny słabszej formy w danym dniu. O złych chwilach staram się jak najszybciej zapominać i skupiać się na nowych wyzwaniach.

- Miałeś w sporcie przygodę mrożącą krew w żyłach?
- Kajakarstwo górskie to sport, który nie wybacza błędów, więc było wiele wywrotek, jednak zawsze wszystko kończyło się dobrze. Nie miałem przygody, która zmroziłaby moją i kibiców krew.

- Kajaki, narty biegowe – rozdarte jest twoje serce. Czy zdecydowałeś się już, który sport jest numerem pierwszym w twoim życiu?
- Skupiam się na biegach narciarskich, jednak do kajaków zawsze chętnie wracam i planuję jeszcze udział w zawodach kajakowych.

- Twoi idole?
- Jeden, słowacki kajakarz Michal Martikan.

- Hobby?
- Sport w każdej postaci oraz spędzanie czasu w gronie znajomych.

- Marzenia?
- Kontynuowanie kariery sportowej jak najdłużej, aby móc walczyć o najwyższe trofea.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze









reklama