23.09.2009 | Czytano: 1161

Nowotarskiej młodzieży zabrakło doświadczenia

Za nami hokejowy weekend. Działo się w nim sporo ciekawego. „Szarotki” wzbogaciły się tylko o dwa punkty. Z mistrzem i wicemistrzem kraju przegrały po dogrywce. Czy musiało do tego dojść? O ocenę występu Podhala i pozostałych drużyn w piątkowo – niedzielnych potyczkach zwróciliśmy się do trzykrotnego olimpijczyka, Gabriela Samoleja.

Minione kolejki potwierdzają, że wszystkie drużyny mają jeszcze spory zasobu sił i każdy rezultat jest możliwy – twierdzi. - Jastrzębie zmontowało ciekawy skład, lideruje, ale test prawdy przyjdzie dopiero wtedy, gdy zmierzy się z potentatami. Na razie jastrzębianie zebrali komplet punktów, ale nie oszukujmy się, nie mieli, oprócz Zagłębia, wymagających rywali.

Nas interesuje Podhale, a ono zawiodło swych sympatyków. Porażki z Cracovią i Tychami w dogrywkach to efekt braku doświadczenia młodego zespołu Milana Jančuški. Z Cracovią „Szarotki” przegrały wygrany mecz. Były lepsze pod każdym względem i myślę, że w trzeciej tercji niepotrzebnie cofnęły się do defensywy, oddając inicjatywę rywalowi. Ten, mając doświadczonych graczy, od razu to wykorzystał. Wystarczył jeden błąd sędziego, bo powinien bramki nie uznać, gdyż bulik został wygrany łyżwą, i mistrz złapał wiatr w żagle. Nowotarżanie znaleźli się w głębokiej defensywie i goście wyrównali. Gol w dogrywce nie obciąża Zborowskiego, bo strzał był zza obrońcy i bramkarz w takich przypadkach ma ograniczone pole widzenia. Dla mnie „Pasy” dość niespodziewanie wygrały to spotkanie, będąc przez większość spotkania zespołem gorszym. Mistrzowie po inauguracyjnej wpadce z Tychami wrócili na właściwe tory, co potwierdziła kolejna konfrontacja ze Stoczniowcem.

W Tychach znowu Podhale przegrało na własne życzenie. Zaspał ten kto wznawiał grę i obrońcy, którzy pozostawili bez opieki Parzyszka przed bramką. Tak klasowy zespół nie może pozwolić sobie na chwile dekoncentracji w decydujących fragmentach spotkania. Nie może w taki sposób przegrywać spotkań, w dodatku dwa z rzędu. W ogólnym rozrachunku może zabraknąć tych punktów, bo pierwsza faza mistrzostw jest bardzo krótka i każdy punkt jest na wagę złota. Trenera Milana Jančuškę czekają trudne rozmowy z zawodnikami. Będzie musiał odbudować ich psychikę. Chłopcy mają potencjał, ale na jaw wyszedł brak doświadczenia.

Tychy scementowały dobry zespól. Do starych wyjadaczy dołączyła młodzież. Szczególnie postawa młokosów - R. Galanta i Witeckiego jest sporym zaskoczeniem. A mówi się, że w polskim hokeju brak młodych, zdolnych hokeistów. Od kliku lat powtarzam, że są tylko trzeba dać im szanse. Przykładem niech będzie Podhale i Stoczniowiec.

Zagłębie mocno hulało przed sezonem, kupowało, wymieniało graczy, ale jak na razie nic szczególnego nie pokazuje. Czekamy na powrót kontuzjowanych obrońców, wtedy poznamy prawdziwą moc „kamandy” Adama Bernata.

Unia stara się jak może, ale na razie nic z tych starań nie wynikło. Oświęcimianie mają potencjał i uważam, że wystarczająco duży, by nie okupować ostatniej lokaty. Gra ich lepiej wygląda, niż zerowy dorobek punktowy.

Pierwsze punkty zdobył Sanok, który też mieszał składem przed sezonem. Działacze nie mogli się zdecydować czy postawić na rosyjską szkołę hokeja, czy też naszych południowych sąsiadów. Najpierw wybrali kierunek wschodni, ale widocznie zawodnicy mentalnie nie byli przyzwyczajeni do ciężkiej harówki, z której słynie rosyjska szkoła i po kilkunastu treningach zmienili opcję. Podziękowano trenerowi i zawodnikom za wschodniej granicy, a szkoleniowy ster przejąć Josef Skokan z Popradu.

O Naprzodzie można tyle powiedzieć, że najważniejsze, iż wystartował. Czeka trenera sporo pracy, bo zaległości wynikłe ze strajków są widoczne gołym okiem.

Również Tomasz Rutkowski w Toruniu wpakował się na minę. Kadrowe straty trudno będzie zaplatać. Pokazały to pierwsze kolejki.

Reasumując liga nie jest mocna, ale wyrównana, a co za tym idzie ciekawa. Do końca będzie trwała walka o miejsce w pierwszej szóstce.

Wysłuchał Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama