22.09.2009 | Czytano: 1530

Po czerwonych skałach

We włoskiej miejscowości Darfo Boario Terme rozegrano Trial Des Nations, czyli drużynowe mistrzostwa świata w trialu motorowym. W grupie najmocniejszej World Championship wystąpiło pięć zespołów. Znacznie liczniej obsadzona była grupa International Trophy, w której wystartowali biało –czerwoni wraz z czternastoma innymi narodowymi ekipami. Polska, tworzyli zespół nowotarżanie, sklasyfikowana została na dziesiątym miejscu ( 162 pkt. karne)



To dwa miejsca niżej niż w ubiegłym roku, ale też stawka była znacznie mocniejsza, bo aż pięć drużyn narodowych zrezygnowało ze startu World Championship przenosząc się do International Trophy.
Biało-czerwone barwy reprezentowała czwórka nowotarżan: Przemysław Kaczmarczyk (ubiegłoroczny mistrz Polski) i Gabriel Marcinów ( trenuje z Adamem Ragą) na Gas Gasie oraz Konrad Legutko (dwa razy w tym sezonie był na pudle ME Youth) i nowo upieczony mistrz kraju Józef Topór Mądry. Ci dwaj ostatni dosiadali motocykli marki Sherco. Razem z ekipą był szef Sherco Team Rafał Luberda, wielokrotny mistrz kraju.

- Mieliśmy do pokonania dwie pętle, a na każdej usytuowanych było 18 odcinków jazdy obserwowanej – relacjonuje Przemysław Kaczmarczyk. - Sekcje były ulokowane w przepięknym górskim krajobrazie. Nie było czasu, by zachwycać się przecudnymi widokami, musieliśmy się zmagać z przyrodą. Trzeba było pokonywać kamienne półki, dochodzące do trzech – czterech metrów wysokości. A więc bardzo niebezpieczne. Bez asekuracji nie dało się ich pokonać. Każdego z nas wspierało dwóch „krasnolutków”. Trudno na nie było się wdrapać pieszo, a co dopiero wyjechać motocyklem.

Tymczasem czołówka śmigała po skałach niczym kozice. Polacy z pierwszej pętli przywieźli 91 punktów karnych. Najgorzej poszła im 10 sekcja, na której dostali 15 „karniaków”, na ostatniej zaś trzy „oczka” mniej. Za to bezbłędnie pokonali ostatni odcinek. Jedną „nogę” zaliczyli na sekcjach numer 3, 5, 8 i 16.

- Dziesiąty odcinek był w mokrym lesie, między dwoma górami – mówi popularny „Kaczor”. - Do godziny 14 nie dochodzą tam promienie słoneczne i lite skały, jakieś takie czerwone, były śliskie jak masło. Zaliczyliśmy upadki, w dodatku w szczelinę skalną, z której trudno było się wydostać. Niemniej odcinki były łatwiejsze niż przed rokiem. Nie ekstremalne, ale też nie banalne.

Druga pętla poszła im zdecydowanie lepiej. Aż 20 punktów karnych mniej przywieźli na punkt kontroli czasu ( łączny czas przejazdu czwórki to 25 godziny, 4 minuty i 50 sekund). Aż cztery odcinki pokonali bezbłędnie ( 3, 5, 12 i 14). Nie mogli sobie poradzić z 7. sekcją, ratując się 11. podpórkami. Jedno podparcie mniej mieli na 6 OJO. Z kolei lepiej pojechali odcinki, na których wcześniej najwyżej punktowali.

- Uważam, że wyjątkowo dobrze nam poszło jak na nasze możliwości – twierdzi Przemysław Kaczmarczyk - Trzeba przyznać, że sędziowanie było całkiem inne niż u nas, aptekarskie. Każde cofnięcie motocykla, czy nawet dotknięcie skały palcami nogi, gdy ta była na podnóżku, było karane.

Polacy nieznacznie ulegli Szwajcarom i aż o 90 punktów byli lepsi od Portugali. Pierwsze miejsce w grupie zajęli Niemcy, wyprzedzając Czechy i Norwegię.  W World Championship wygrał główny faworyt, ekipa Hiszpanii. Po raz szósty z rzędu sięgnęła po mistrzowskie berło. Nie ma się czemu dziwić, skoro w składzie ma się takie gwiazdy jak Toni Bou (Montesa), Adam Raga (Gas Gas), Jeroni Fajardo (Beta) czy Albert Cabestany (Sjherco). Srebrny medal wywalczyła Wielka Brytania, a brązowy gospodarze zawodów Włosi.

W przyszłym roku gospodarzem Trial Des Nations będzie Polska, a konkretnie Myślenice. Po raz pierwszy w historii w światowym czempionacie wystąpią Polki. To będzie dla nich ogromne wyzwanie.

 Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama