13.09.2009 | Czytano: 1805

Klasa A: Zmiana lidera (+zdjecia)

Nie ma już drużyny bez straty punktów. Bez porażki  jest Sokolica.  Jarmuta jako ostatnia doznała porażki i została zrzucona z fotela lidera. Pogromca, czyli LKS Szaflary zajął jej miejsce. Świetnie w tej kolejce spisali się beniaminkowie, odnosząc zwycięstwa nad teoretycznie lepszymi zespołami.

Lepietnica Klikuszowa – Huragan Waksmund 1:0 (0:0)
Bramka Matuszek 78.

Sędziował Kazimierz Antolak z Nowego Targu.
Żółte kartki: Wiesław Żółtek – Sz. Drożdż.

Lepietnica: Pępek – D. Żółtek, Parzygnat (62 Huzior), Wiesław Żółtek (59 Opyrchał), Antolec, R. Szeliga, Chudoba, Dziurdzik, Madeja, Matuszek, Nosalik (75 Chorążak).

Huragan: Rejczak – Budz, D. Mroszczak, Michniak, Bryja, W. Waksmundzki I, Oraczko (72 W. Waksmundzki II), Cyrwus, Sz. Drożdż (87 Garbacz), B. Drożdż, Sral (65 Ł. Rogal).

- Piłka częściej była w krzakach niż w rękach bramkarzy. To najlepiej obrazuje poziom tego spotkania – powiedział trener gospodarzy, Marek Pranica.
Rzeczywiście nie było to spotkanie wysokich lotów. Nudą wiało z boiska. Widocznie wczesna pora konfrontacji nie odpowiadała piłkarzom. Byli wolni, ospali, sprawiali wrażenie, jakby wprost z jakieś imprezy wskoczyli na murawę. – Grają w beki. Tego nie da się oglądać – w pewnym momencie nie wytrzymał jeden z kibiców.
Na palcach jednej ręki można było policzyć sytuacje golowe. Po dwie nie wykorzystali: B. Drozdż (10 i 40 min.), z a drugim razem trafił w boczną siatkę i R. Szeliga. Napastnik klikuszowian w 28 min. zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i został zablokowany, wcześniej niepotrzebnie podawał do partnera, zamiast huknąć z 14 metrów.
- To jedna z naszych najsłabszych pierwszych odsłon. Rywal był agresywniejszy niż my – twierdzi Marek Pranica.
- Na tak małym boisku trudno o składe akcje. Gramy lepiej niż w ostatnich potyczkach – stwierdził kierownik Huraganu Jan Kunka, po trzech kwadransach gry.


Wszyscy liczyli na przebudzenie piłkarzy po przerwie. Tymczasem nadal grano manianę. Na boisku więcej było przypadkowości niż przemyślanych akcji. Zbyt często też któryś z piłkarzy zwijał się na murawie. – Chłopcze nie leż, tylko złaś z boiska, bo nie masz siły – prosili kibice gracza Huraganu, który najczęściej „wylegiwał” się na murawie. W końcu został zmieniony.
Świetną sytuację na objęcie prowadzenia zmarnował B. Drożdż. Minął już bramkarza, ale zbyt ostry kąt nie pozwolił umieścić mu piłki w siatce. Kiedy wydawało się, że już nic się nie wydarzy, wprowadzony Ł. Rogal okazał się sprzymierzeńcem gospodarzy. Niczym partner z drużyny podał na 16 metr ( narożnik pola karnego) do Matuszka, a ten od razu huknął i piłka wylądowała pod poprzeczką. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Ł. Rogal mógł się zrehabilitować, ale stojąc samotnie cztery metry od bramki fatalnie skiksował.
- Mieliśmy dużo szczęścia – przyznaje Marek Pranica. – To przeciwnik prowadził grę, a my byliśmy ślepi we mgle. Ambicją i wolą walki wydarliśmy trzy punkty.
- Szczęście było przy gospodarzach, bo byliśmy zespołem lepszym, ale nie potrafiącym wykorzystywać dogodne sytuacje. Oddali jeden strzał w światło bramki i dał im zwycięstwo, chociaż mieli jeszcze poprzeczkę ( 90 min. R. Szeliga – przyp. SL) 

 


 

 
Wiatr Ludźmierz – ZOR Frydman 2:1 (0:0)
Bramki: Mrożek 51, W. Siuta 61 – E. Brynczka 78.

Sędziował Jerzy Drabik z Nowego Targu.
Żółte kartki: Mrozek – Zygmond.

Wiatr: Tylka (75 Komperda) – Handzel, Mrożek, Kubicz (73 T. Czaja), Cholewa, J. Siuta (46 R. Siuta), Szczęch, Dobrzyński (46 Borkowski), M. Czaja, W. Siuta, Słaboń.
ZOR: M. Janczy – W. Milaniak, S. Janczy, Masłowski, M. Błachut, Pisarczyk, K. Milaniak, B. Brynczka, Zygmond, Prelich, E. Brynczka.

- Bijemy głową w mur – powiedział po pierwszych trzech kwadransach trener Wiatru, Dariusz Cholewa. Nie ma co się dziwić przyjezdnym, że zamurowali swoją świątynie. Zagrali gołą jedenastką, a po przewie w dziesiątkę, gdyż Pisarczyk opuścił boisko, bo…w sobotę grał w juniorach i limit czasowy wypełnił. Trzeba przyznać, że borykający się z problemami kadrowymi goście bardzo umiejętnie bronili dostępu do własnej bramki. Najczęściej rozbijali ataki ludźmierzan już przed szesnastką. Tylko kilka razy udało się gospodarzom przedrzeć w pole karne. Wtedy jednak mieli fatalnie nastawione celowniki. Słaboń (9 min.), W. Siuta (20 min.) minimalnie przestrzelili, a w 31 minucie Dobrzyński trafił w poprzeczkę. Chwilę później gospodarze unieśli ręce w górę w geście radości. Twierdząc, że jest gol. Po rogu piłka wybita została z linii bramkowej, tak orzekł arbiter. – Nieprawda. Byłem najbliżej akcji i w był gol. Wygarnął piłkę już z bramki – twierdzi Dariusz Cholewa.
Goście tylko dwa razy zagrozili bramce ludźmierzan. W 9 minucie nawet ulokowali futbolówkę w bramce, ale…sędziowie odgwizdali spalonego. Zaś w 44 minucie, po wolnym bitym z 25 metrów Tylko niepewnie interweniował. Nie utrzymał futbolówki w rękach, ale miał szczęście, gdyż żadnego z przyjezdnych nie było na dobitkę.


Po zmianie stron z przypadkowej akcji gospodarze objęli prowadzenie. Mrożek z 30 metrów wrzucil M. Janczemu piłkę za kołnierz. Wylądowała w górnym przeciwległym rogu. Strzelec był ogromnie zaskoczony, wydaje się, że chciał dośrodkowywać. W 61 minucie przełamał strzelecką niemoc król strzelców klasy B, Wojciech Siuta. Otrzymał podanie ze skrzydła do Borkowskiego i główką pokonał golkipera. – Nie wiem co się tak zaciąłem. Mam nadzieję, że teraz rozwiąże się worek z golami – mówił Wojciech Siuta.
Kolejne minuty to napór gospodarzy i sporo niewykorzystanych sytuacji. W 70 minucie główka Słabonia ostemplowała spojenie. Uśpieni miejscowi w 78 minucie dali się zaskoczyć kontratakiem. Nieporozumienie obrońców z bramkarzem, który wszedł 3 minuty wcześniej na boisko, wykorzystał E. Brynczka.
- Mieliśmy ogromne problemy z rozmontowaniem defensywy gości. Całym zespołem bronili się, wybijali piłkę byle dalej od własnej bramki. W końcu ich przełamaliśmy, ale moment dekoncentracji kosztował nas sporo nerwów w końcówce – mówi Dariusz Cholewa.


 

 


 


Granit Czarna Góra – Czarni Czarny Dunajec 2:0 (1:0)
Bramki: A. Gogola 35, Sz. Twardosz 80.

Sędziował Krzysztof Handzel z Raby Wyżnej.
Żółte kartki: P. Sarna – Gacek, M. Głowacz.

Granit: P. Gogola – Sz. Kiernoziak, K. Maryniarczyk, J. Milon, W. Maryniarczyk, Trzop (30 Lichacz), J. Sarna, Sz. Twardosz, A. Gogola, P. Sarna, Pawlica.
Czarni: Kajmowicz – Gruszka (46 A. Głowacz), Kantor, Rubiś, Gacek, Kolbercki, Peterman (75 Mariusz Topór), Marek Topór, Bandyk, M. Głowacz, Dzielawa (60 Pawłowski).

Beniaminek odniósł drugie zwycięstwo, ale pierwsze na swoich „śmieciach”. - Powoli zatrybiamy – mówi szef Granitu, Eugeniusz Gogola. – Poza trzema sytuacjami w drugiej połowie goście nie robili sztycha. Rozczarowali nas, ale to nie nasz problem.
Od początku przeważali gospodarze. Oni byli częściej przy piłce, oni też stwarzali sobie golowe sytuacje. Na bramkową zdobycz musieli jednak czekać do 35 minuty. Opłaciło się, bo gol był godny kamer telewizyjnych. A. Gogola najpierw oszukał dwóch rywali, będąc na 25 metrze zdecydował się na strzał. Uderzenie było tak mocne, że przełamało ręce bramkarza i zerwało w jego świątyni „pajęczynę”.
W drugiej połowie już w 55 minucie J. Sarna powinien rozstrzygnąć losy spotkania. Wykonywał rzut karny, lecz bramkarz wykazał się świetnym refleksem. Zatrzymał futbolówkę tuż przy słupku. – Jakimś kocim sprytem – skomentował Eugeniusz Gogola. Również dobitka Lichacza padła jego łupem. Potem gra siadła. W 72, 75 i 77 minucie goście mieli trzy „setki”, ale wyłapał je P. Gogola. Nie dasz, dostaniesz. To powiedzenie jak ulał pasuje do tego wydarzenia. Trzy minuty później gospodarze wyprowadzili kontrę. W. Maryniarczyk wypuścił w bój Lichacza, który uderzył na bramkę. Piłka jednak znalazła się na nodze Sz. Twardosza, który ograł obrońcę, bramkarza i ulokował ją w bramce. Bardzo sprytnie to zrobił. Goście nie mieli już argumentów, by zmienić niekorzystny rezultat, a miejscowi pilnowali wyniku. 

 


 

 
Orkan Raba Wyżna – Bystry Nowe Bystre 3:3 (0:1)
Bramki: Zubek 60, Polczak 65, samobójcza 81 – Jaszewski 43, Słodyczka 83, 90+3.

Sędziował Krzysztof Nosal z Harklowej.
Żółte kartki: Filipek – Dudziak.
Czerwona kartka: Filipek ( 90 min. – druga żółta).

Orkan: Kołodziej – Filipek, Szklarz, Polczak, Chrobak (46 Rodawa), Michał Czyszczoń, Cieślak (65 Rapta), Zubek, Traczyk (71 Bala), Możdżeń, Teper.
Bystry: Graca – M. Żołnierczyk, A. Żołnierczyk (72 Pitoń), Powrózek (46 Salamon), Zep, Mitoraj (46 Słodyczka), Jaszewski, Potrząsaj, Prokop (55 Malacina), Dudziak, Pajda.

Kibice obu zespołów przeżyli prawdziwą huśtawkę nastrojów. Gospodarze, którym jakoś nie idzie po powrocie do klasy A, przegrywali po pierwszej połowie 0:1. – Gola straciliśmy po błędzie naszej defensywy. Z 25 metrów uderzył Jaszewski i piłka wylądowała w rogu naszej bramki. Gramy, gramy, a nie wygrywamy – martwił się kierownik Orkana, Krzysztof Siwek.
Po zmianie stron humory w obozie miejscowych były już znacznie lepsze. Doprowadzili w 60 minucie do wyrównania. Możdżeń z lewej strony dośrodkował do Zubka, a ten zmieścił piłkę przy lewym słupku. Gospodarze poszli za ciosem i 5 minut później, po dośrodkowaniu Tepera z rzutu rożnego Polczak głową pokonał ostatnią instancję przyjezdnych. Kiedy w 81 minucie piłka po raz trzeci zatrzepotała w siatce Bystrego, po samobójczym strzale Słodyczki, wydawało się, że Orkan odniesie pierwsze zwycięstwo. Tymczasem 2 minuty później goście zdobyli kontaktowego gola. Jaszewski był faulowany, a Słodyczka z wolnego zrobił swoje. Wyrównanie padło w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Po dośrodkowaniu z rogu zrobiło się zamieszanie pod bramką Kołodzieja, a najsprytniejszy okazał się Słodyczka, którego omal nie udusili koledzy.

 


 

Babia Góra Lipnica Wielka – Lubań Tylmanowa 5:2 (1:1)
Bramki: Kudzia 66, 90, Polaczek 5, samobójcza 70, Kramarz 84 – Kurnyta 42, K. Ciesielka 83 karny.

Sędziował Adam Ślusarek z Nowego Targu.

Babia Góra: Karkoszka – Brenkus (12 B. Skoczyk), T. Mikłusiak, Lichosyt, K. Kucek, G. Lach, T. Lach, Kudzia, S. Skoczyk, Polaczek, Kramarz.
Lubań: Gołdyn – Ł. Kozielec, J. Nowrolnik, P. Ciesielka, R. Kozielec, Kurnyta, M. Noworolnik, W. Noworolnik, M. Konopka, Kasprzak, K. Ciesielka.

Pierwsze 10 minut należało go miejscowych, który w 5 minucie objęli prowadzenie. Polaczek sytuacji sam na sam nie zmarnował. Potem do głosu doszli goście. Atakowali non stop, a gospodarze bronili się ze wszystkich sił. Skomasowane ataki przyniosły tylmanowianom bramkową zdobycz w 42 minucie. Po wrzutce za obrońców, w sytuacji jeden na jeden znalazł się Kurnyta i posłał piłkę lewy róg bramki.
Nikt chyba nie przypuszczał, iż po zmianie stron dojdzie do festwalu strzeleckiego gospodarzy. W 66 minucie Kudzia wykorzystał błąd bramkarza z rzutu rożnego, a 4 minuty później goście wbili sobie samobója. Po uderzeniu Kramarza obrońca Tylmanowej zaskoczył swojego golkipera. Goście złapali kontakt w 83 minucie po rzucie karnym, ale odpowiedź miejscowych była błyskawiczna. Niespełna minutę później Kramarz z 40 metrów huknął i piłka po rękach bramkarza wtoczyła się do siatki. Ewidentny błąd golkipera. Kropkę nad „i” postawił Kudzia, który otrzymał podanie od G. Lacha i trafił po długim rogu.

 


 


Sokolica Krościenko – Skawianin Skawa 4:0 (2:0)
Bramki: Wojtyczka 41, 54, Topolski 14, Wybraniec 86 karny.

Sędziował Robert Jopek z Nowego Sącza.
Żółte kartki: K. Mastela, Koźlak, Sutor.

Sokolica: T. Zając – Kasprzak, M. Bobak, Topolski (68 Błażusiak), Waksmundzki, K. Bobak (83 Murzyn), K. Zając, Kudas, Czubiak, Wojtyczka (80 Wybraniec), Orkisz (55 Jawor).
Skawianin: K. Siepak – Żądło, R. Skawski, K. Gackowiec (55 M. Siepak), Koźlak, Surlas, K. Mastela, Skwarek, Sutor, M. Masstela, Bogdał (46 A. Gackowiec).

Mecz toczył się pod dyktando Sokolicy. Ona była częściej w posiadaniu piłki i stwarzała zagrożenie pod bramką gości. Ci próbowali zaskoczyć defensywę i bramkarza miejscowej drużyny dalekimi dośrodkowaniami, bądź strzałami z dystansu. Wszystko jednak pewnie łapał T. Zając, a większość uderzeń dziurawiło niebo. Wynik spotkania otworzono w 14 minucie. Wojtyczka został sfaulowany na 25 metrze przy linii bocznej. Do piłki podszedł Czubiak i świetnie dośrodkował na głowę Topolskiego. W 23 minucie uderzenie K. Bobaka z 30 metrów minimalnie poszybowało nad poprzeczką, a w 34 minucie Czubiak nie wygrał pojedynku sam na sam z K. Siepakiem. Drugi raz piłka zatrzepotała w siatce Skawianina w 41 minucie. Orkisz wyrzucił futbolówkę z autu, po błędzie obrońców, Wojtyczka znalazł się sam na sam i lobem z 12 metrów pokonał golkipera.
Po zmianie stron kolejny raz Orkisz nie wykorzystał okazji jeden na jeden. Dopiero w 54 minucie w zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się Wojtyczka, kiwnął obrońcę i trafił w okienko. Później Jawor przestrzelił w sytuacji oko w oko z K. Siepakiem, ale chwilę później Jawor został sfaulowany i Wybraniec z „jedenastki” ustalił wynik spotkania.

 


 


LKS Szaflary – Jarmuta Kolex Szczawnica 5:2 (2:0)
Bramki: F. Kaminski 22, 52, 73, 78 Walkosz 28 – Dominik Wiercioch, 86, Waligóra 87.

Sędziował Roman Baran z Witowa.
Żółte kartki: D. Baboń, Mrugała – Smoleń, Michalik, Dawid Wiercioch.

LKS Szaflary: Szczepaniec – Łukaszczyk, Rybski, Strama, P. Kamiński, S. Baboń (78 Naglak), Magulski, Mrugała, Walkosz, F. Kamiński, D. Baboń (46 Kasperek).
Jarmuta Kolex: Fałowski, Dawid Wiercioch (22 Niezgoda), Dominik Wiercioch, Tomczak, W. Wiercioch (66 Michalik), Pietrzak, Smoleń, Opiela (76 Waligóra), Ł. Wiercioch, Szewczyk, Darlewski.

No i stało się! Szaflarzanie zerwali skalp liderowi, a największy w tym udział ma Florian Kamiński, który zadał im cztery nokautujące ciosy.
Pierwszy kwadrans to badanie sił. Pierwszą groźną akcję gospodarze przeprowadzili w 15 minucie. Piłka po strzale Mrugały poszybowała nad poprzeczka. 7 minut później trybuny przeszył okrzyk radości. Gospodarze przeprowadzili składną akcję ze środka pola. Mrugała dograł na 25 metr do F. Kamińskiego, a ten z lewej nogi po ziemi trafił do siatki tuż przy słupku. Kolejne prostopadłe podanie Magulskiego do Walkosza w pole karne, a ten pokonuje bramkarza Jarmuty strzałem w krotki róg. Niespełna 60 sekund później mogło być 3:0, gdyby Mrugała pokonał Fałowskiego w sytuacji sam na sam.
Ale co się dowlecze… Po zmianie stron napór miejscowych nie ustawał. W 48 minucie Magulski zmarnowała sytuację sam na sam, ale już 4 minuty później było 3:0. Tenże Magulski ograł trzech rywali, podał do F. Kamińskiego, a ten z 10 metrów pokonał Fałowskiego. Kolejne trafienia również były udziałem tego zawodnika. W 73 minucie wykorzystał „jedenastkę” za faul na Magulskim, a 5 minut później wykorzystał idealne podanie Mrugały. Goście na otarcie łez w samej końcówce uratowali twarz.

Stefan Leśniowski

LP
DRUŻYNA
MECZE
PUNKTY
BRAMKI
1
Szaflary
6
15
23-11
2
Jarmuta
6
15
15-11
3
Wiatr
6
15
12-6
4
Sokolica
6
12
15-8
5
Bystry
6
10
18-11
6
Lepietnica
6
9
15-13
7
ZOR
6
8
8-7
8
Czarni
6
8
14-15
9
Babia Gra
6
7
13-14
10
Granit
6
7
7-13
11
Huragan
6
6
6-12
12
Orkan
6
3
9-12
13
Skawianin
6
3
12-19
14
Lubań
6
1
10-25

Komentarze







reklama