06.09.2009 | Czytano: 1317

Klasa A: Szczęśliwe zwycięstwo lidera

Piłkarze ze Szczawnicy jeszcze nie doznali goryczy porażki, ale w niedzielę mogą mówić o wielki szczęściu. Beniaminek z Lipnicy Wielkiej zawiesił przodownikowi bardzo wysoko poprzeczkę. Nie dość, iż karny zdecydował o komplecie punktów, to jeszcze w końcówce od utraty gola uratował Jarmutę słupek i poprzeczka.

Przełamał się Lubań, chociaż połowicznie. Pierwsze zwycięstwo odniósł beniaminek z Czarnej Góry, w dodatku na boisku w Skawie. Nie zwalnia tempa Wiatr, który w meczu z podtekstami pewnie zgarnął trzy punkty. Nadal nie może się odnaleźć w klasie A spadkowicz z Raby Wyżnej. Po bezbarwnej grze przegrał w Frydmanie. Zaskakująca jest obniżka formy Huraganu. Pięć goli stracić na własnym boisku, to nawet najstarsi kibice tego klubu nie pamiętają.

ZOR Frydman – Orkan Raba Wyżna 1:0 (1:0)
Bramka: E. Brynczka 24.

Sędziował Jan Pawlikowski ze Stasikówki.
Żółte kartki: S. Janczy, Kutarnia, B. Brynczka – Zięba.
Czerwona kartka: Zięba ( 80 min. - druga żółta)

ZOR: M. Janczy – Kutarnia (37 Klimczak), Wójcik, S. Janczy, M. Błachut, G. Błachut, Masłowski (88 Milaniak), B. Brynczka, Zygmond, Ferko, E. Brynczka (89 Prelich).
Orkan: Kołodziej - Czyszczoń, Możdżeń, Filipek, Szklarz, Bochnak, Zięba, Cieślak, Zubek, Traczyk, Bogdał.

Orkan nadal zawodzi swoich fanów. Nie potrafi sobie poradzić w nowym otoczeniu. Odnosi się wrażenie, jakby szczebel wyżej zapomniał grać w piłkę, albo…przyzwyczaił się do porażek. Był bladym tłem dla gospodarzy, którzy i tak nie wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności.

W pierwszej połowie widzowie widzieli jeszcze kilka ciekawych zagrań i akcji. W 7 minucie Wójcik – jak zwykle – kąśliwie uderzył z wolnego, lecz piłka pofrunęła nad poprzeczką. 5 minut później goście wykonywali wolnego, ale do wrzutki żaden z kolegów nie doszedł. Na kolejną wzruszającą chwilę piłkarze kazali nam czekać do 22 minuty. Wtedy G. Błachut wygrał biegowy pojedynek i znalazł się w sytuacji jeden na jeden. Za moment jęk rozpaczy przeszył stadion, bo trafił w boczną siatkę. 2 minuty później miejscowi kibice mogli już wznieść okrzyk radości. Akcja była podobna do poprzedniej. Tym razem E. Brynczka wygrał biegowy pojedynek z Filipkiem i w sytuacji sam na sam uderzył w górny długi róg bramki. Kołodziej był bezradny. Goście zagrażali M. Janczemu tylko ze stałych fragmentów gry. Najczęściej wolne wykonywał Zubek, najaktywniejszy gracz Orkana. Koledzy jednak nie potrafili wykorzystać jego dośrodkowań.

Po zmianie stron mecz zrobił się nudny jak przysłowiowe flaki z olejem. Na palcach jednej ręki można było policzyć akcje godne reporterskiego notesu. Można rzec, że druga linia w Orkanie nie istniała. Szarpał jak mógł Bogdał, wspierał go Zubek, ale nawet dwie jaskółki wiosny nie czynią. Gospodarze nastawili się na grę z kontry. W 55 minucie E. Brynczka otrzymał piłkę zza obrońców, a ta zeszła mu z nogi. 5 minut później Ferko, Masłowski i G. Błachut zagrali główkami po trójkącie, aż wreszcie ostatni z wymienionych przymierzył z pierwszego i futbolówka poszybowała nad poprzeczką. 

 


 

Wiatr Ludźmierz – Czarni Czarny Dunajec 2:0 (0:0)
Bramki: J. Siuta 49 karny, 88.

Sędziował Bogusław Babicz z Załucznego.
Żółte kartki: Handzel, W. Siuta – Pająk.
Czerwona kartka: Pająk ( 53 min. – druga żółta).

Wiatr: Tylka – Handzel, Mrozek, Bobek (67 R. Siuta), M. Czaja, Borkowski (46 Kubicz), Ślimak (12 Szczęch), Dobrzyński, Słaboń (46 Cholewa), J. Siuta, W. Siuta.
Czarni: Kajmowicz – Gacek, Gruszka, Topór, Pawłowski, Kolbercki (46 Peterman), Palenik (71 Bulas), Cikowski, Dzielawa (73 M. Głowacz), Bandyk, Pająk.

Mecz z podtekstami. Jeszcze wiosną tego roku drużynę z Czarnego Dunajca prowadził Cholewa. Wyciągnął ją z samego dna. Nie dane mu jednak było kontynuować pracy z Czarnymi. Ster drużyny przejął Pająk, a on zasiadł na szkoleniowej ławie Wiatru. Obaj grający trenerzy tylko 8 minut przebywali wspólnie na murawie. Cholewa wszedł na drugą połowę, a Pająk w 53 minucie ujrzał drugi żółty kartonik i poczynaniami swoich podopiecznych kierował już za linii bocznej.

Pierwszej połowie żadnej ze stron nie udało się pokonać bramkarzy. Ale też nie było ku temu dużo okazji. Odnotowano zaledwie dwa groźne strzały W. Siuty. Goście mieli jedną szansę w 37 minucie. Po wrzutce Cikowskiego piłka minęła obrońców, ale… również bramkę. Przez wierszą cześć gra toczyła się w środku pola.

- Kto zdobędzie środek, ten wygra spotkanie - wyrokowali kibice. Mieli rację. Wiatr po zmianie stron był lepszym zespołem, bardziej ruchliwym, zdominował środek pola. W 49 minucie Pawłowski faulował szarżującego J. Siutę i sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość z punktu oddalonego jedenaście metrów od bramki. Od tego momentu gra się ożywiła. Atak za atakiem sunął to na jedną, to na drugą stronę, ale wszystkie załamywały się przed szesnastką. Dopiero w ostatnich minutach spotkania gospodarze stworzyli cztery stuprocentowe sytuacje. Wykorzystali tylko jedną, w 88 minucie. Dobrzyński rzucił piłkę zza obrońców, a J. Siuta przerzucił ją nad bramkarzem i głową ulokował w pustej bramce. Wcześniej J. Siuta, po wypuszczeniu piłki z rąk przez Kajmowicza, nie trafił w światło bramki. Z kolei w pierwszej minucie doliczonego czasu gry R. Siuta dośrodkował do W. Siuty, a jego uderzenie głową poszybowało obok spojenia słupka z poprzeczką. Za moment mieliśmy kopie sytuacji, ale tym razem futbolówka przeszła nad bramką. 

 


 

Bystry Nowe Bystre – Lepietnica Klikuszowa 4:2 (0:2)
Bramki: Jaszewski 68, 72, Prokop 65, A. Żołnierczyk 66 - Wojciech Żółtek 6, R. Szeliga 23.

Sędziował Andrzej Opacian z Ratułowa.
Żółte kartki: Jaszewski, Powrózek – Wojciech Żółtek, D. Żółtek, R. Szeliga.
Czerwone kartki: Powrózek (89 min. – druga żółta) – Wojciech Żółtek ( 67 min. – druga żółta).

Bystry: Garca – M. Żołnierczyk, A. Żołnierczyk, Zep (80 Palacz), Prokop (75 Kalisz), Z. Staszel (56 Powrózek), Jaszewski, Potrząsaj, Pajda, Mitoraj, Dudziak (78 Pitoń).
Lepietnica: Pępek – Kowalczyk, D. Żółtek, Parzygnat (75 Chorążak), Nosalik, J. Chudoba, Dziurdzik (80 Huzior), Parniewicz (68 D. Chudoba), Opyrchał (60 Luberda), Wojciech Żółtek, R. Szeliga.

Gospodarze o pierwszej połowie chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Przegrali ją 0:2, będąc zespołem zdecydowanie słabszym. Nic im nie wychodziło, a tymczasem klikuszowianie już w 6 minucie objęli prowadzenie. Wojciech Żółtek oddał chyba strzał życia za szesnastki i piłka wylądowała w prawym rogu. Graca nie miał nic do powiedzenia. Z pokorą wyjął piłkę z siatki. Potem o dużym szczęściu mogą mówić piłkarze z Nowego Bystrego, bo w zamieszaniu o mały włos, a nie straciliby drugiego gola. Ale co się odwlecze… 3 minuty później R. Szeliga zrobił w „bambuko” dwóch obrońców i sytuacji jeden na jeden nie zmarnował.

- Było nerwowo i gorąco w szatni po pierwszych trzech kwadransach – przyznał prezes Bystrego, Stanisław Staszel. – Były małe nadzieje, że podniesiemy się z kolan. Tym bardziej, iż goście zaprezentowali dobrą piłkę, która była im bardzo posłuszna. Chodziła jak po sznureczku, od nogi do nogi. Na szczęście reprymenda i poczynione zmiany odmieniły zespół.

Jego podopieczni przeszli ogromną metamorfozę. W ciągu 7 minut „załatwili” przeciwnika. Zadali mu cztery potężne ciosy, po których już się nie otrząsnął. Punktowanie zaczął w 65 minucie Prokop. Jaszewski wykonywał rzut wolny, piłka odbiła się od jednego z obrońców, a Prokop dołożył jeszcze nogę. Dużo było w tym przypadkowości, ale… Niespełna 60 sekund później był już remis. A. Żołnierczyk dostał crossowe podanie na lewą stronę, przymierzył po długim rogu i Pępek ani drgnął. Gospodarze poszli za ciosem, a goście nie mogli się otrząsnąć nie tylko po utracie dwóch goli, ale także Wojciecha Żółtka, który po drugim żółtym kartoniku odesłany został pod prysznic. Do tego po raz kolejny szczęście uśmiechnęło się do miejscowych. Po wolnym Jaszewskiego piłka po rykoszecie wylądowała w siatce. Za to w 72 minucie była już przednia akcja. Pajda rozklepali defensywę gości i Jaszewski otrzymał od niego futbolówkę do „pustaka”. Tenże piłkarz mógł w 91 minucie jeszcze raz wpisać się na listę strzelców, ale w sytuacji sam na sam nie dał rady Pępkowi. 

 


 

Huragan Waksmund – LKS Szaflary 1:5 (0:2)
Bramki: B. Drożdż 68 – S. Baboń 12, Magulski 14, Łukaszczyk 50, F. Kamiński 75, Naglak 90.

Sędziował Czesław Żądło z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Budz – D. Baboń, Rybski.
Czerwona kartka: D. Baboń ( 57 min. – druga żółta).

Huragan: Rejczak – Budz, Bryja, W. Waksmundzki I, Handzel, W. Waksmundzki II, D. Mroszczak, Garbacz (75 Ł. Rogal), Cyrwus, Sz. Drożdż, B. Drożdż.
LKS Szaflary: Szczepaniec – Kasperek, Łukaszczyk, Strama, P. Kamiński (70 Rybski), Magulski, S. Baboń, Mrugała, Walkosz (80 Kurańda), F. Kamiński (88 Naglak), D. Baboń.

Sympatycy Huraganu nie mogą poznać swojej drużyny, która wiosną tak dobrze się prezentowała. Teraz gra fatalnie, szczególnie w liniach defensywnych. Są dziurawe jak markowy ser szwajcarski. Widoczny jest brak stopera K. Rogala. W dodatku waksmundzianie uparli się stosować pułapki ofsajdowe, które tylko stwarzały niebezpieczeństwo pod bramką Rejczaka. Gdyby nie on, to kto wie czy wynik nie byłby bardziej hokejowy.

Właśnie po dwóch nieudanych pułapkach goście zdobyli gole. Najpierw S. Baboń uderzył po długim rogu i mimo desperackiej interwencji Rejczak musiał wyjmować futbolówkę z siatki. Dwie minuty później Magulski pokonał go na raty, za drugim razem była już pusta bramka. Wcześniej Rejczak wyszedł obronną ręką z pojedynku z F. Kamińskiem i Mrugałą. W 50 minucie było już 0:3. Szaflarzanie rozmontowali defensywę szybkimi podaniami i Łukaszczykowi nie pozostało nic innego tylko dopełnić formalności mając przed sobą pustą świątynię.

Gościom nie przeszkodził nawet fakt, iż od 57 minuty musieli grać o jednego gracza mniej. Po prostu miejscowi nie potrafi tego wykorzystać. Mają zbyt słabe żądła. Sz. Drożdż i B. Drożdż nie kłują jak dawniej. Tylko raz użądlili rywala. To efekt świetnego zagrania D. Mroszczaka. To było wszystko na co stać było ich w tym dniu. Działo się to w 68 minucie i jeszcze było sporo czasu, by odrobić straty.

Goście świetnie operowali piłką i gdyby nie Rejczak, to… Obronił jeszcze cztery „setki”. Przy dwóch kolejnych był już bezradny. Najpierw Walkosz rozprowadził gospodarzy i wyłożył piłkę do „pustaka” F. Kamińskiemu, a skopiował ich wyczyn Naglak w ostatniej minucie meczu.

 


 

Lubań Tylmanowa – Sokolica Krościenko 1:1 (1:1)
Bramki: Kurnyta 45 – Zachwieja 35.

Sędziował Roman Baran z Witowa.
Żółte kartki: R. Kozielec, Pierzga, J. Noworolnik – Zachwieja.

Lubań: Gołdyn (46 Pierzga) – Piksa, B. Konopka (46 W. Noworolnik), M. Konopka, Michalik, Kurnyta, J. Noworolnik, Ł. Kozielec (15 R. Kozielec), Udziela, K. Ciesielka (80 M. Noworolnik), P. Ciesielka.
Sokolica: Kacwin – Kasprzak (72 Plewa), Topolski, M. Bobak, Waksmundzki, K. Bobak, K. Zając (70 Kudas), Orkisz, Czubiak, Zachwieja (80 Wojtarowicz), Gaweł (55 Jawor).

- Derby rządzą się swoimi prawami. Zawsze jednak wywołują sporo emocji. Nie inaczej było tym razem. Walki i determinacji piłkarzom odmówić nie można, ale do skuteczności można się przyczepić.

- Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Punkty potrzebne są nam jak rybie woda. Zagraliśmy z sercem, ale nie udało się zgarnąć trzech punktów. Niemniej przełamaliśmy się – powiedział trener Lubania, Marek Żołądź.

Jego podopieczni rozpoczęli spotkanie z wielkim animuszem, ale ich przewaga nie przełożyła się na bramki. Albo brakowało ostatniego podania, ale dobrze interweniowała defensywa Sokolicy. Mało tego w 35 minucie gospodarze przeżyli szok. Na przedpolu bramki Lubania zakotłowało się. Obrońcy wybijali piłkę głową, ale ta jak bumerang wracała pod ich bramkę. Dopadł ją Zachwieja i przelobował bramkarza.

– Bramka ta zmotywowała nas do jeszcze większego naporu, który wreszcie w 45 minucie przyniósł bramkowe efekty. Kacwin nie zatrzymał piłki po uderzeniu jednego z moich graczy, przytomnie zachował się Kurnyta pąkując futbolówkę do siatki. W drugiej połowie próbowaliśmy przechylić szale na swoją stronę, ale bezskutecznie. Należy tylko odnotować groźne strzały J. Noworolnika i M. Konopki. Ten ostatni w środku pola zapoczątkował indywidualną akcję, z 25 metrów mocno uderzył i wszyscy byli przekonani, że futbolówka wyląduje w okienku. Tymczasem minimalnie minęła cel. Goście też mogli rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Czubiak odegrał piłkę na 5 metr do Orkisza, lecz ten zwlekał ze strzałem i został zablokowany. Sprawiedliwy remis – mówi Marek Żołądź. 

 


 

Skawianin Skawa – Granit Czarna Góra 3:4 (3:2)
Bramki: Śmieszek 15, 42, Skwarek 28 - Sz. Twardosz 46, 79. P. Sarna 1, J. Sarna 18.

Sędziował Zbigniew Suwada z Jabłonki.
Żółte kartki: Surlas, K. Gackowiec – A. Kiernoziak.

Skawianin: K. Siepak – Koźlak, Żądło, K. Gackowiec, Skwarek, R. Skawski, Surlas (65 Bogdał), K. Mastela, M. Mastela, Śmieszek, Lubiński (25 A. Skawski).
Granit: P. Gogola – A. Kiernoziak, D. Twardosz, J. Milon, W. Maryniarczyk (50 Sz. Kiernoziak), Trzop, J. Sarna, Sz. Twardosz, A. Gogola, P. Sarna, Lichacz (87 Józef Hełdak).

Gospodarze przeżyli szok. Nie spodziewali się, że beniaminek wyjedzie z kompletem punktów. Takiego scenariusza nie zapowiadała pierwsza połowa. Co prawda łatwo nie było, bo już w 1 minucie stracili gola, ale szybko się pozbierali i w 15 minucie Śmieszek piękną główką doprowadził do wyrównania. Radość z remisu trwała zaledwie 3 minuty. Kontra Granitu okazała się zabójcza. 10 minut trwały zmagania podopiecznych Jacka Rysia, by doprowadzić do remisu. Przy okazji zmarnowali cztery „setki” i nadziewali się na kontry. Na szczęście Skwarek po wycofaniu piłki na 16 metr uderzył precyzyjnie i P. Gogola musiał skapitulować. W 42 minucie Śmieszek popisał się majstersztykiem. Minął trzech zawodników, bramkarza i po raz pierwszy gospodarze objęli prowadzenie.

Wydawało się, że po zmianie stron będą kontrolować wydarzenia na boisku. Tymczasem zaraz po wznowieniu gry Sz. Twardosz wykorzystał gapiostwo miejscowej obrony i… mecz znowu zaczynał się od nowa. Skawianin gniótł niemiłosiernie, ale nic z tego nie wynikało. Przyjezdni czyhali na błędy rywala. I doczekali się! W 79 minucie goście wykonywali rzut różny. Dośrodkowaną piłkę przeciął Sz. Twardosz i – jak się później okazało – była to zwycięska zdobycz. 

 


 

Jarmuta Kolex Szczawnica – Babia Góra Lipnica Wielka 3:2 (0:1)
Bramki: Szewczyk 47, 54, Darlewski 80 karny – G. Skoczyk 28, Kramarz 68.

Sędziował Jerzy Drabik z Nowego Targu.
Żółte kartki: Dominik Wiercioch, Tomczak.
Czerwona kartka: Tomczak ( 90 min. – druga żółta).

Jarmuta Kolex: Fałowski – Dawid Wiercioch, Dominik Wiercioch, Tomczak, Ł. Wiercioch (46 W. Wiercioch), Pietrzak, Smoleń, Hrydziuszko, Darlewski (85 Opiela), Szewczyk, Kaliciecki (64 Niezgoda).
Babia Góra: Karkoszka – A. Mikłusiak, Jazowski, T. Lach, T. Mikłusiak, S. Skoczyk, K. Kucek (60 Kramarz), Kudzia, G. lach, G. Skoczyk, Polaczek.

Lider dosłownie wytargał zwycięstwo beniaminkowi. Myślał, iż nieopierzony debiutant padnie przed nimi na kolana. Ale jedenastka Stanisława Wojtusiaka ani nie myślała ustępować. Walczyła jak równy z równym. Więcej w 28 minucie objęła prowadzenie, co było ogromnym zaskoczeniem dla miejscowej widowni. G. Skoczyk strzałem z 15 metrów po ziemi pokonał Fałowskiego. Mimo usilnych starań gospodarzy, mądrze broniący się goście z prowadzeniem zeszli na przerwę.

Po zmianie stron Jarmuta rzuciła się do desperackich ataków. Szybko przyniosły efekt. W 47 minucie wykonywała rzut różny. Piłka spadła pod nogi Szewczykowi przy długim słupku i było 1:1. 7 minut później miejscowi już prowadzili. Wolnego z 22 metrów wykonywał Darlewski. Mocno bitą piłkę Karkoszka wypluł przed siebie, a że najbliżej był Szewczyk, więc wpakował ją w krotki róg. Goście ani myśleli kapitulować. Pokazali charakter i w 68 minucie doprowadzili do wyrównania. Obrońca Jarmuty wybijał piłkę, która na 8 metrze trafiła Kramarza w klatkę piersiową. Losy spotkania rozstrzygnęły się w 80 minucie. Faulowany Pietrzak w polu karnym sam wymierzył sprawiedliwość z „wapna”. Chwilę później goście ostemplowali słupek, a w 84 minucie poprzeczkę.

LP
DRUŻYNA
MECZE
PUNKTY
BRAMKI
1
Jarmuta
5
15
13-6
2
Szaflary
5
12
18-9
3
Wiatr
5
12
10-5
4
Bystry
5
9
15-8
5
Sokolica
5
9
11-8
6
ZOR
5
8
7-5
7
Czarni
5
8
14-13
8
Lepietnica
5
6
14-13
9
Huragan
5
6
6-11
10
Babia Góra
5
4
8-12
11
Granit
5
4
5-13
12
Skawianin
5
3
12-15
13
Orkan
5
2
6-9
14
Lubań
5
1
8-20

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama