Paulina Pawlikowska to jedna z dwóch sióstr Pawlikowskich (przyp. red. druga z nich to o rok młodsza Oliwia) trenujących w klubie „F2 Dawidek Team”. Od tego roku to również uczennica Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Na swoim koncie ma między innymi drugie miejsce w Mistrzostwach Polski Juniorów w slalomie gigancie równoległym, dwukrotnie pierwsze miejsce podczas juniorskich zawodów FIS na Czechach oraz dziewiąte miejsce w seniorskich Mistrzostwach Austrii w slalomie gigancie.
Prywatnie Paulina jest typem marzyciela, który nawet nie dopuszcza do siebie głosów negujących jej pasje. To nie tylko snowboardzistka, ale również piękna dziewczyna z pięknymi planami na przyszłość. Wśród nich studia oraz występy na Olimpiadzie Zimowej w Korei Południowej w 2018 roku. Chcecie dowiedzieć się więcej? Serdecznie zapraszam więc wszystkich czytelników do lektury mojego wywiadu!
Jakub Udziela: Niektórzy moi znajomi, będący w Twoim wieku, nie chcą zgodzić się na wywiad, gdy ich o to pytam. Dlaczego ty akurat dałaś się namówić?
Paulina Pawlikowska: Zgodziłam się, gdyż chcę, by mój sport był promowany, ponieważ jest sportem niszowym. Do tej pory nie miałam też styczności z żadnym wywiadem, więc stwierdziłam: czemu by nie spróbować?
Aktualnie trenujesz snowboard, zgadza się?
-Tak. Trenuję w szkole sportowej w Zakopanem, czyli nawet pięć razy w tygodniu.
Twoim sportem jest snowboard…
-Alpejski.
Jakie są w takim razie rodzaje snowboardu?
-Pierwszym z nich jest snowboard na miękkiej desce, czyli taki najprostszy na stoku, natomiast te, które ja trenuję to snowboard alpejski, czyli slalom równoległy, który był rok temu na olimpiadzie oraz slalom gigant, który z kolei jest na stałe sportem olimpijskim.
Slalom równoległy, czyli…?
-Czyli po prostu dwa równoległe slalomy na jednym stoku i dwaj zawodnicy ścigający się ze sobą o to, kto będzie pierwszy na mecie.
Chodzisz teraz do drugiej klasy liceum Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Czemu zdecydowałaś się na taką szkołę?
-Zdecydowałam się na tę szkołę, żeby móc trenować więcej i częściej. Gdy trening jest twoim obowiązkiem oraz musisz na niego specjalnie dojeżdżać, to motywacja jest dużo większa. Natomiast gdy sam masz sobie coś zorganizować, to nie działa to tak dobrze i płynnie.
A wcześniej, w gimnazjum, jak trenowałaś?
-Wtedy trenowałam tylko w klubie „F2 Dawidek Team”, do którego dalej należę. Treningi były wtedy dwa-trzy razy w tygodniu. Teraz dalej tam trenuję, ale nie jest to w sprzeczności ze szkołą.
W takim razie gdzie wtedy dojeżdżałaś na treningi?
-Też do Zakopanego.
Niejednokrotnie jest to ciężka decyzja – zdecydować się na pójście do szkoły sportowej. Wynika to z tego, że…? Jak uważasz? Zamykasz sobie pewną drogę na przyszłość, jeśli nie wyszłoby ze snowboardem?
-Oczywiście, że nie. Jest możliwość, by dobrze się uczyć i jednocześnie normalnie trenować. Nie zapominajmy o tym, że to wciąż jest liceum ogólnokształcące. Do tego – jeśli widać, że ci zależy – to wszyscy w tej szkole będą ci to ułatwiać, a nie rzucać kłody pod nogi. Uważam więc, że nic nie jest niemożliwe, a nawet w razie jakichś opóźnień w nauce mogę zrobić rok przerwy przed studiami i wszystko nadrobić. Wszystko się da, wystarczy chcieć.
W takim razie były jakieś inne czynniki, które sprawiały, że miałaś wątpliwości?
-Tak. Było to na pewno zostawienie mojej szkoły (przyp. red. I LO im. S. Goszczyńskiego w Nowym Targu) ze wspaniałą klasą i świetnym wychowawcą. Występował również strach przed odległością, wyjazdami i tak dalej. No i oczywiście jakieś nowe ukierunkowanie się na życie, bo musiałam zmienić swój profil licealny.
Czyli dopiero w drugiej klasie szkoły średniej zdecydowałaś się pójść do SMS-u?
-Tak.
Z jaką częstotliwością startujecie w zawodach?
-Zawody dopiero się zaczną i jest to około siedmiu startów w Polsce: Puchary Polski oraz Mistrzostwa Polski juniorów i seniorów. Natomiast za granicą – zobaczymy – ale mam nadzieję, że uda nam się raz, czy dwa wyjechać na zawody międzynarodowe i tam spróbować swoich sił.
Czyli jest tylko siedem startów w Polsce?
-Tak, nie ma więcej. Była próba zorganizowania dodatkowej ligi małopolskiej, ale zainteresowanie nie było zbyt duże i przyjechała na nią bardzo mała liczba zawodników. Natomiast jeśli chodzi o zawody zagraniczne, to w zeszłym roku startowałam w nich dwukrotnie i mam nadzieję, że z każdym rokiem będzie tego coraz więcej.
Jakie są najbardziej znaczące sukcesy na twoim koncie?
-Z sukcesów w kraju mogę wymienić drugie miejsce w Mistrzostwach Polski Juniorów w slalomie gigancie równoległym, z kolei za granicą udało mi się w zawodach FIS na Czechach zająć pierwsze miejsce w slalomie gigancie, a poprzedniego dnia w tym samym miejscu – pierwsze miejsce w slalomie gigancie równoległym.
Chciałbym spytać o zawody FIS. Czy u was w snowboardzie wygląda to podobnie jak w przypadku skoków narciarskich: cały kalendarz imprez i średnio co tydzień zawody w innym kraju, a następnie liczone punkty do klasyfikacji generalnej?
-Tak, tak. Nie jest to może co tydzień, ale również są takie imprezy jak Puchar Europy, Puchar Świata, czy Mistrzostwa Świata. Tak więc to jest tak samo jak w skokach narciarskich, z tym że w Polsce nie ma żadnych zawodów FIS. Niestety jest mało stoków, które spełniają wymogi, jeśli chodzi o trasy zjazdowe oraz brakuje pieniędzy na takie imprezy. W związku z tym my, jako polscy snowboardziści, musimy szukać tego typu konkursów za granicą.
W takim razie od jakiego wieku można być zgłoszonym zawodów FIS?
-Jak dobrze pamiętam, profil „FIS-owy” zakłada się od 16. roku życia. Od tego czasu można startować w takich zawodach.
A więc ty byłaś raz na takiej imprezie, na Czechach?
-Tak. Z tym, że to był jeden wyjazd, ale dwa starty, dzień po dniu.
To tam zdobyłaś dwa pierwsze miejsca pod rząd?
-Tak.
To były zawody seniorskie?
-Nie, to były akurat zawody juniorskie. Raz byłam też na Mistrzostwach Austrii i to był akurat konkurs seniorski, ale na Czechach startowałam jako junior.
Paulina pierwsza z prawej
Za ile lat chciałabyś jeździć lub za ile lat będziesz już regularnie jeździć na międzynarodowe zawody?
-Chciałabym jak najszybciej (śmiech), ale nie ma u nas jakiegoś rozgraniczenia, które mówiłoby, że im więcej lat się trenuje, tym ma się lepsze wyniki. Po prostu im wcześniej zaczniesz jeździć na takie zawody, tym lepiej. Przykładowo w zeszłym roku snowboardzistka z mojego wieku wygrała jedną z edycji Pucharu Europy i normalnie rywalizuje z dorosłymi zawodniczkami. Nie ma w tym nic dziwnego.
W takim wypadku jak się transportujecie, gdy przychodzi wam jechać za granicę? Autobus, samolot…?
-Nie, nie. Jeździmy klubowym busem naszego szkolnego trenera i wiążę się to z wielogodzinną jazdą, więc nie jest to łatwe. Bywa jednak przyjemnie, ze względu na atmosferę, jaką potrafimy wytworzyć z zawodniczkami podczas kilkunastogodzinnej jazdy.
Musicie na to wszystko łożyć z własnej kieszeni?
-Akurat od tego roku, gdy wstąpiłem do SMS-u, wyjazdy i starty w zawodach mam finansowane ze szkoły. Wcześniej wszystkie koszty musieli pokrywać rodzice, z jakimś lekkim wsparciem dla klubu (przyp. red. „F2 Dawidek Team”) od strony Urzędu Miasta w Zakopanem. Ale – jak wiadomo – na większość trzeba było zapłacić samemu.
Właśnie: czujecie wsparcie miasta czy innych jednostek samorządowych, skoro w Polsce snowboard jest sportem niszowym?
-Pieniądze zawsze jakieś dostajemy, aczkolwiek nie są to sumy adekwatne do tego, co jest potrzebne. Sprzęt na przykład prawie w stu procentach mam kupiony ze swoich pieniędzy. Ale jak wiadomo – każda dyscyplina sportu w Polsce liczy na większą pomoc. Dlatego też nie narzekam, ponieważ dostajemy również stypendia otrzymujemy spore wsparcie ze szkoły.
Polski snowboard liczy się na arenie międzynarodowej?
-Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Obecnie nie mamy niestety takich sukcesów jak medale olimpijskie – mówię oczywiście o zeszłorocznej Olimpiadzie Zimowej w Soczi, ale na przykład jedna z naszych zawodniczek (przyp. red. Weronika Biela – absolwentka Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem, obecnie studentka UJ w Krakowie) była czwarta w jednej z tegorocznych edycji Pucharu Świata, także – tak jak mówię – myślę, że zmierzamy w dobrym kierunku.
A jakie są relacje między wami – zawodniczkami – w klubie? Bardzo przyjacielskie czy traktujecie się tylko jak koleżanki z zespołu?
-Moja siostra też z nami trenuje, więc myślę, że z nią i z dziewczynami, z którym znam się dłużej są to bardzo bliskie znajomości. Wiadomo – z jednymi się jest bliżej, z innymi dalej, ale ogólnie staramy się bezkonfliktowo przez wszystko przechodzić (śmiech).
Zdarzają się sprzeczki? Startujecie w końcu indywidualnie w tych samych zawodach.
-Sprzeczki się zdąrzają, ale raczej nie z powodu konkurencji w jednej kategorii wiekowej, tylko jak już jesteśmy ze sobą dłużej na wyjazdach, to zdarzają się spory o najprostsze rzeczy. Po kilku dniach spędzonych razem wszystko staje się czasem problemem (śmiech).
Taki charakter kobiety?
-Tak (śmiech). Dokładnie tak.
Czyli generalnie nie ma czegoś takiego jak jakaś niezdrowa rywalizacja między sobą, czy „wyścig szczurów”?
-Nie. Zdecydowanie nie. Myślę, że o to nie ma co się bać, bo każdemu z nas – snowboardzistów – zależy na promocji tego sportu, gdyż sukces jednego rzutuje na nas wszystkich.
Masz pomysł dlaczego snowboard nie jest tak bardzo popularny w Polsce?
-Po pierwsze dlatego, że jest to bardzo młody sport, a więc dużo osób dalej jest zakochanych w narciarstwie i ze sportów zimowych nic poza nim nie widzi. Po drugie mogą odstraszać koszty. A po trzecie – ciężko spotkać na stoku kogoś na twardej desce, takiej, na której my trenujemy i startujemy w zawodach. Myślę, że dużo osób nawet o tym nie słyszało.
Czym się różni w takim razie deska twarda od miękkiej?
-Jest to przede wszystkim różnica w budowie deski. Oprócz tego jeździ się też na niej w butach twardszych, podchodzących nawet pod narciarskie i na takiej desce zjeżdża się ciętymi skrętami – jest to tzw. „kładzenie się na śniegu”. Dużo osób oskarża nas, że slalom alpejski jest mało widowiskowy, ale według mnie slalom równoległy, gdzie ścigasz się z drugą osobą i nieraz wygrywasz lub przegrywasz o ułamki sekundy, jest bardzo ciekawy.
A sama oglądasz w telewizji zawody Pucharu Świata?
-Lubię na pewno oglądać igrzyska olimpijskie oraz te najbardziej widowiskowe zawody FIS na ciekawych stokach – najbardziej lubię te na stromych, gdzie jest duża walka o przetrwanie na każdej tyczce podczas slalomu.
Masz jakichś swoich idoli?
-Myślę, że wielu zawodników na świecie jest na bardzo podobnym poziomie, ale mi szczególnie do gustu przypadł Nevin Galmarini (przyp. red. więcej o Nevinie Galmarini tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Nevin_Galmarini), który podczas jednego z moich treningów podszedł do mnie na stoku i sam się przywitał, mimo że jest srebrnym medalistą olimpijskim. A potem rozmawiał ze mną jakby nigdy nic – to mnie urzekło.
Wiele osób mówi, że aby osiągnąć sukces, trzeba zrezygnować z wielu rzeczy i w pełni skupić się na tym, w czym chcemy być najlepsi. Często bywa i tak, że nie ma czasu dla znajomych, czy nawet dla siebie. Jak z tym jest u ciebie?
-Myślę, że niektórych rzeczy owszem – trzeba sobie odmówić. Ominąć cię może na przykład fajna impreza przez wyjazdy na zawody czy wyjazd treningowy, ale uważam, że gra jest warta świeczki. Jestem jednak zdania, że jeśli dobrze gospodarujemy czasem, to jesteśmy w stanie znaleźć go dla wszystkich. Nie mam z tym problemu i nie zaniedbuję przez snowboard swoich znajomości.
A są jakieś inne problemy związane ze sportem, z którymi zmagasz się na co dzień?
-Na co dzień zmagam się przede wszystkim z dojazdami, bo mieszkam dwadzieścia kilometrów od szkoły, a godziny porannych treningów bywają… nieziemskie (śmiech) – przynajmniej jak dla mnie. Ciężko jest czasem o transport, ale z reguły jakoś udaje mi się dotrzeć na trening.
W dni nauki zwykle wracasz do domu o godzinie…?
-Od poniedziałku do środy w okolicach 19:00, zaś w czwartki i piątki jest to – powiedzmy – koło 17:00. Nie jest to najwcześniejsza pora, ale myślę, że gdybym chodziła do zwykłego liceum, po którym musiałabym jeszcze myśleć o treningu po lekcjach – zeszłoby mi tyle samo.
W takim razie tak realnie patrząc: w tygodniu szkolnym raczej ciężko z wolnym czasem i pewnie musisz wykorzystywać do tego celu w dużej mierze weekendy?
-Tak, dokładnie. Tak właśnie robię. Chociaż czasem w tygodniu, jeśli kończę wcześniej szkołę, też udaje mi się gdzieś wyjść.
A oprócz snowboardu… masz jeszcze jakieś inne pasje, zainteresowania?
-Jako nowotarżanka oczywiście bardzo lubię hokej na lodzie oraz trenowany przez ciebie unihokej (śmiech). Do tego bardzo lubię piec, a w kręgu moich zainteresowań są również sztuki walki.
Ta pasja, która przewija się w moich wywiadach, ma pokazać czytelnikom, że sport to jest to, co kochamy i czym chcemy się zajmować. Czasem jednak – jako młodzi sportowcy – nie spotykamy się ze zrozumieniem. Czy uważasz – cytując „Małego Księcia” – że „dorośli są naprawdę bardzo dziwni”, nie rozumiejąc tych dziecięcych lub młodzieńczych marzeń przez zapominanie, jak to oni sami byli kiedyś dziećmi?
-Jeżeli chodzi o moich rodziców, to wspierają mnie oni na każdym kroku. Ja jestem zaś typem marzyciela, więc negowanie jakiejkolwiek pasji i tak do mnie nie dociera. Oczywiście spotkałam się z tym, o czym mówisz, szczególnie gdy zdecydowałam się pójść do szkoły sportowej. Pytano mnie: „Co potem?” i negowano raczej moją decyzję, mówiąc, że źle się to dla mnie skończy. Ale osobiście uważam, że dużo lepiej jest spróbować, niż potem żałować przez całe życie, że się tego nie zrobiło. Dlatego też uważam, że ciekawe życie jest lepsze niż spokojne życie.
podczas obozu szkoleniowego w Austrii
Chcecie dowiedzieć się więcej o zimowych szkołach sportowych w naszym regionie? Może nawet nie wiedziałeś o istnieniu niektórych! Albo może chcesz usłyszeć jak w przyszłości Paulina chce pogodzić sport i studia oraz co myśli o nudnym życiu i w jaki sposób odpoczywa? W takim razie koniecznie przeczytaj część drugą tego wywiadu, która już niedługo ukaże się na sportowepodhale.pl! Gorąco zapraszam!
Pozostałe wywiady z serii:
- Wywiad z Karolem Pelczarskim
- Wywiad z Dawidem Dudą
- Wywiad z Jakubem Haburą
- Wywiad z Fabianem Lesnerem cz. 1 i cz. 2
- Wywiad z Justyną Florczak
Tekst Jakub Udziela
Zdjęcia snowplanet.pl