W drugiej części mojej rozmowy z „Ferbie`m” (I część wywiadu - http://www.sportowepodhale.pl/index.php?s=tekst&id=10862) porównaliśmy NBA i polską koszykówkę, przytoczyliśmy ludzi z pasją oraz bardziej szczegółowo poznaliśmy najlepszych dunkerów w Polsce. Fabian zdradził nam też swoje marzenia oraz plany i cele na przyszłość. Gorąco zapraszam do lektury!
Jakub Udziela: Dlaczego więc na przykład w piłce nożnej czy siatkówce, tak jak mówisz, jest ten młody narybek utalentowanych zawodników, a w koszykówce jeszcze tego nie ma (przyp. red. odsyłam do I części wywiadu: http://www.sportowepodhale.pl/index.php?s=tekst&id=10862)? Czy ta wina leży po stronie osób zarządzających basketem w Polsce czy raczej robią oni wszystko co jest w ich mocy, ale nie ma warunków, by rozwinąć ten sport?
Fabian Lesner: To różnie bywa. Bo są w Polsce prawdziwi pasjonaci basketu. Ludzie, którzy chcą coś zrobić z polską koszykówką. I na pewno nie można odbierać im trudu i dobrej roboty, jaką w to wkładają. Bynajmniej. Ale odnośnie tego, z czym ja się spotkałem, to występuje tu bardziej problem mentalnościowy, niż problem zarządzania sportem. Problem zatwardziałej mentalności. Bo robienie czegoś na amerykańską modę jest w naszym kraju wyśmiewane. Na przykład wsad. Dla dzieciaka 16, 17-letniego pierwszy w życiu wsad to jest coś niesamowitego. To jest jak wymarzony prezent pod choinkę albo coś jeszcze lepszego! W NBA na przykład, gdy się zrobi wsad, to jest ryk, zawodnicy skaczą po sobie, cieszą się. Jest niesamowita celebracja tej chwili. A w Polsce, gdybyś w takim wypadku jako młody chłopak zaczął cieszyć się, skakać, wiwatować, to zaraz usłyszysz: „Wracaj do obrony! Co ty robisz?! Nie pajacuj!”. Ty nawet nie możesz cieszyć się ze swojego osiągnięcia. Okej, trzeba wrócić do tej obrony, ale trzeba też pozwolić dzieciakowi się ucieszyć. Tu jest problemem właśnie takie tłamszenie tego żywego ducha, bo robienie czegokolwiek na amerykańską modę jest odbierane jak „pajacowanie”. To nie ma sensu według mnie, bo to jest nic innego jak zabijanie radości płynącej z pasji. Bo „to jest pajacowanie, a koszykówka powinna być taka i taka”. I właśnie taka potem jest. I jest na takim poziomie jak w Polsce. Zatwardziałym poziomie.
Zasada jest prosta: w NBA to działa i nie dlatego że oni są „czarni”. Nie dlatego, że oni skaczą wyżej i robią lepsze wsady. Akurat najlepszym dunkerem (przyp. red. o tym kto to jest dunker Fabian wyjaśniał w I części wywiadu) na świecie jest aktualnie biały człowiek, notabene Polak (przyp. red. Rafał "Lipek" Lipiński – czterokrotny Mistrz Świata FIBA we wsadach do kosza). To, że czarnoskórzy są lepszymi koszykarzami jest mitem.
Chodzi o to, żeby ludziom po prostu dać pole do popisu. Bo w naszej Turon Basket Lidze też są wsady. Są różne widowiskowe akcje. I właśnie między innymi dzięki ‘social media’ to poszło do przodu. Publikują to w Internecie z kolejki na kolejkę. Ale temu nijak do tego jak to jest rozpromowane w Ameryce i do tego, jak oni tym żyją w Stanach Zjednoczonych. Tam jest po prostu kultura tego sportu. Ludzie już od wieku ośmiu lat aż do śmierci są kibicami jednej drużyny! To jest częścią ich życia. Bo sport według mnie polega w dużej mierze na emocjach i właśnie tę pasję wynikającą z tych emocji trzeba kultywować. Chodzi o to, by widownia mogła przyjść popatrzyć jak my wszyscy tym żyjemy! Jak drużyna ze sobą żyje. Kibice chcą zobaczyć prawdziwe emocje! Chcą zobaczyć w drużynie paczkę kumpli. Bo nie zacznie ci się coś podobać dlatego, że są super pieniądze, czy dobre wyniki. Nie. To ci przyniesie radość wtedy, gdy poczujesz ten sport i jego prawdziwość. I to moim zdaniem w polskim baskecie leży. Mentalność i podejście do tego sportu. Oczywiście, że wyniki są niesamowitym nośnikiem marketingowym, tu niczego nie ujmuję, ale zacząć trzeba przede wszystkim od tego, by z widowiska płynęły prawdziwe emocje działające bezpośrednio na widza.
Młody człowiek w pewnym momencie swojego życia musi dokonać jakiegoś wyboru, myśląc o dorosłym życiu i przede wszystkim o tym, z czego się będzie utrzymywał. Wielu młodych myśli o tym czy jego pasję można połączyć z zarabianiem na życie. To marzenie niejednego młodego sportowca. Czy ty na swoim przykładzie możesz powiedzieć, że da się z tego wyżyć?
-Ja na swoim przykładzie niestety nie. Z bycia dunkerem nie jestem w stanie się utrzymać. Owszem, zarabiam. Zarabiam na pokazach, niejednokrotnie uda się wygrać jakąś fajną nagrodę pieniężną na konkursach albo rzeczową, którą potem można sprzedać. Ale wyżyć się z tego nie da, gdyż jest to pasja, w którą raczej więcej trzeba włożyć niż z której więcej wyciągasz dla siebie. No chyba, że nazywasz się Lipek (przyp. red. wcześniej wspomniany Rafał Lipiński). Lipek doszedł do takiego poziomu, że jest najlepszym dunkerem na świecie i jeździ na konkursy po całym globie. I tam są już nagrody rzędu tysięcy dolarów, tysięcy euro. Czasem dochodzi nawet do dziesiątek tysięcy za wygrany konkurs. Dlatego jak najbardziej – da się z tego zarobić dobre pieniądze, ale na to trzeba długo pracować, dużo ćwiczyć i wiele poświęcić. A jeżeli chcesz związać swoją przyszłość ze sportem to musisz też być trochę adaptacyjny. Bo nie każdemu jest dane być profesjonalnym zawodnikiem, ale jeżeli puszcza cię głowa, to możesz zostać trenerem, fizjoterapeutą albo menadżerem sportowym. Jeżeli więc chcesz żyć ze sportu, to musisz się również często dostosować do realiów życia, bo nie każdy może grać jako zawodnik na profesjonalnym poziomie. Ale to nie znaczy, że ty musisz wtedy kończyć ze sportem. Ty dalej możesz być tym otoczony. Jeżeli na przykład raz złapiesz bakcyla na koszykówkę, to będziesz grał całe życie, nawet jeśli będzie to gra amatorska. Nieważne czy cię bolą kolana, plecy czy nie masz głowy (śmiech). I tak będziesz dalej w to grał. Tak jest chyba z każdym sportem. Ale jeśli chodzi o zarabianie to musisz podejść do tego realnie. Ja na przykład pracuje w biurze i studiuje, ale dalej gram amatorsko w koszykówkę. Te trzy rzeczy zajmują większość mojego czasu.
„Ferbie” na filmie od 0:28
Warto w takim razie tyle wkładać w tę pasję, gdy nie czerpiesz z tego zysków?
-Warto! Oczywiście, że warto! W każdą pasję warto wkładać, tyle ile tylko jesteś w stanie dać, bo koniec końców: po co ci są pieniądze? Oczywiście po to, żeby się utrzymać, to prawda. Ale załóżmy, że masz akurat tyle pieniędzy, że wystarcza ci na utrzymanie. To po co ci więcej mamony? Moim zdaniem pieniądze są po to, żeby przeżywać takie momenty, o których potem będziesz wszystkim opowiadał. Bo nigdy nie będziesz gawędził ile zarabiałeś. Opowiesz chociażby o tym, jak byłeś na wakacjach na Krecie i jakie tam rzeczy z kumplami przeżyłeś. Albo opowiesz o tym meczu, który „wyszarpaliście” po dwóch dogrywkach i który był niesamowicie emocjonujący. „Życie to nie jest suma oddechów, tylko momenty, które zapierają ci dech w piersiach”. To cytat z pewnego filmu. W każdym razie bardzo fajnie to podsumowuje. Bo żyjesz dla momentów, dla chwili, dla wspomnień. Spotkałem na swojej drodze ludzi, którzy zarabiają mnóstwo pieniędzy i są nieszczęśliwi. Choć spotkałem też i takich, którzy mają dużo pieniędzy i są szczęśliwi, bo pieniądz nie śmierdzi. Lepiej go mieć, niż nie mieć. Ale spotkałem też przede wszystkim wielu ludzi, którzy nie czerpią z czegoś kokosów, a są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, bo zajmują się swoją pasją. Bo robią to, co lubią robić. Stwierdzili: „będę to robił”. Zagłębili się w to, zatonęli w tym i czują się świetnie. Nawet wszelkiej maści rehabilitanci, czy trenerzy, jakich spotkałem na swojej drodze robią to, co robią, bo lubią to robić. Miałem do czynienia nawet z dwoma-trzema wuefistami z Nowego Targu, którzy wykonywali swoją pracę, bo ją kochali! Na przykład był taki wuefista w Liceum Ogólnokształcącym nr 1w Nowym Targu, Piotr Jabłoński, nie wiem czy dalej uczy?
Tak, uczy dalej.
-Tak? No właśnie. To jest legenda, on uczył nawet moją mamę. Ale to jest przede wszystkim człowiek, który jest właściwą osobą na właściwym miejscu. On nawet zostawał specjalnie po lekcjach po to, żeby liczyć punkty i sędziować dzieciakom, które chciały sobie pograć w siatkówkę. Nie mieli gdzie grać i on specjalnie dla nich zostawał dodatkowe godziny i poświęcał im swój czas. Otwierał im salę i umożliwiał realizowanie pasji. Nikt mu za to dodatkowo nie płacił. On to robił z samej pasji. I można by nawet mówić, że „on nic nie osiągnął. On jest tylko zwykłym wuefistą”. Nie! On jest AŻ wuefistą, bo jest jednym z najlepszych wuefistów. Jest świetnym człowiekiem na swoim stanowisku! I dlatego właśnie w ten sposób podchodziłbym do pasji, tak jak on. Nie patrząc na zysk, ale robiąc to dlatego, że się to kocha. Takich pasjonatów potrzebuje dzisiejszy świat.
Aby zwięźle zakończyć tę część naszej rozmowy, która kręciła się wokół realizowania pasji, chciałbym cię zapytać: co chciałbyś przekazać młodym zawodnikom, młodym koszykarzom?
-Młody człowieku! Jeżeli znalazłeś swoją pasję, to ją trzymaj i nigdy nie wypuszczaj. Jest taka sentencja z „Małego Księcia”: „Jak coś kochasz, to puść to wolno. Jak do ciebie wróci – jest twoje. Jeśli nie – nigdy twoje nie było”. Nie, nie zgadzam się z tymi słowami. Swoją pasję się trzyma z całych sił i nigdy nie puszcza. Cokolwiek by cię w życiu spotkało. Dla mnie na przykład sport to jest miejsce „Zen”. Jak wychodzę na boisko do kosza, to nie myślę o niczym innym, tylko o koszykówce. Jak przede mną jest konkurs wsadów, to ja mam wyczyszczony mózg ze wszystkich innych myśli. Myślę wtedy tylko i wyłącznie o tym, żeby wykonać ten wsad i zrobić fajne show. Trenerzy rozwoju osobistego nazywają to „flow state”. Taki stan umysłu to jest coś, czego powinieneś poszukiwać w życiu. W każdej dziedzinie życia: w pracy, życiu rodzinnym, w sporcie… A w sporcie to jest szczególnie ważne.
Dlatego – młody człowieku – jeżeli masz pasję, to nie wypuszczaj jej nigdy z rąk, trzymaj się tego i rób to, co kochasz! Bo tak jak mówiłem – jeszcze się w życiu narobisz dużo rzeczy, których nie będziesz lubił robić, gdyż czeka cię mnóstwo prania, zmywania i masa innych tego typu czynności, których będziesz miał dość. A to, że kiedyś grałeś w basket, będziesz wspominał całe życie. Będziesz pokazywał dzieciom zdjęcia i opowiadał o swoich kumplach z drużyny, o tym jakie wsady zrobiłeś, o wygranych meczach i wszystkich wspaniałych chwilach, które będziesz wspominał z uśmiechem na twarzy. Wątpię, żeby było aż tak ze wspomnieniami kolegów z pracy, znajomych ze studiów lub kogokolwiek i czegokolwiek innego.
Więc jeżeli masz pasję, to trzymaj się jej i ciężko pracuj. To też bardzo ważne. Bo sam talent wystarcza tylko do pewnego momentu. A reszta to ciężka praca. Trzeba iść w kierunku, w jakim chcesz iść i nie słuchać ludzi dookoła. Bo „hejterzy” (przyp. red. hejter to osoba wyrażająca opinie pełne nienawiści, negatywności, często bezpodstawne i płynące z zazdrości) będą zawsze. Tylko ich „hejt” to jest jak prezent który ci dają, a w tym prezencie jest zgniłe jajko. To śmierdzi. Przyjmiesz to czy nie? Decyzja należy do ciebie. Ale ja mówię ci: nie przyjmuj. „Hejterami” nie ma się co przejmować. Ja miałem ich mnóstwo i mam ich do dzisiaj. Każdy człowiek, który się wychyla powyżej pewnej granicy przeciętności – i tak jest wszędzie – będzie miał „hejterów”. Będzie miał też „klakierów” (przyp. red. klakier to osoba gorliwie przytakująca komuś, popierająca kogoś), którzy będą ci tylko słodzić. Ale to też nic ci nie daje. Pochwały za coś, czego nie zrobiłeś, nie dają ci realnej oceny twojej pracy. Oczywiście nie da się nie przejmować niczyją opinią, ale trzeba starannie wyselekcjonować ludzi, których opinia się dla ciebie liczy (twoich bliskich, osób, od których możesz się wiele nauczyć, mentorów, trenerów). I tylko na tych opiniach się skupić. Resztę puszczać płazem.
Zrealizowałeś w swoim życiu marzenia?
-Niejedne już tak. Marzyłem kiedyś, żeby wsadzić „pod nogą”. Potrafię to już zrobić. Marzyłem też o innych rodzajach wsadów, tu zagłębiałbym się już w technikę i to, co chciałem wyćwiczyć. Był na przykład taki wsad jak T-Dubble Up + (przyp. red. przeskoczenie nad osobą lub kilkoma, obniżenie piłki i wsad tyłem) którego się też bardzo chciałem nauczyć. Już go potrafię zrobić nad dwoma osobami, może udałoby się nawet nad trzema. Jeżeli chodzi o moje wsady, to potrafię zrobić też wsad, przeskakując nawet pięć osób. Zdarzało się też wygrać wymarzone konkursy. Ale jeśli chodzi o to, co przede mną, to chcę przede wszystkim pokonywać innych dunkerów w polskiej czołówce, bo sam do niej należę i stale tam ze sobą rywalizujemy. Pokonywanie ich za każdym razem jest jak spełnienie marzenia. To jest coś pięknego. Na co dzień jesteśmy oczywiście kumplami, jesteśmy jak rodzina, ale jak wychodzimy na konkurs to działa to już na zasadzie instynktu zabójcy: „odgryźć krtań”, byleby wygrać (śmiech).
Które więc aktualnie miejsce w Polsce zajmujesz w rankingu dunkerów?
-Na pewno Lipek (przyp. red. więcej o lipku pisaliśmy wyżej) jest najlepszy, bo jest najlepszym dunkerem na świecie, więc tu nie ma o czym mówić. Następny moim zdaniem jest Hadzbe (przyp. red. więcej o Hadzbem w I części wywiadu: http://www.sportowepodhale.pl/index.php?s=tekst&id=10862), ten gość, o którym rozmawialiśmy wcześniej. Później – ciężko mi się zdecydować kto trzeci, kto czwarty – jest Aro z Kalisza (przyp. red. Arek Przybylski - kaliski dunker, odniósł mnóstwo sukcesów za granicą w tym roku) i Paprot z Gdańska (przyp. red. Maciej Paprocki - trójmiejski dunker, odbył np. tournee po Włoszech z pokazami wraz z Hadzbem i Dunk Italy). A potem jestem ja. Także pierwsza piątka w kraju. Oczywiście zdarza mi się przegrać z dunkerami, którzy teoretycznie są niżej w rankingu niż ja, jak na przykład z takim Maślaną (przyp. red. Aleksander Maślanka - specjalista od wsadów z wybiciem z jednej nogi, pochodzi z Gliwic, aktywny koszykarz II-ligowy), ale koniec końców ambicjonalnie uważam się za jednak trochę lepszego (śmiech). Później jest jeszcze taki gość jak Dawid Mazur („DaFly” - kolejny niski dunker po Hadzbem – również 178 cm – trener personalny i od przygotowania fizycznego) i dużo, dużo innych fajnych i dobrych chłopaków. Polecam wszystkim sprawdzić w Internecie ich popisy!
To w planach masz pewnie przegonić ścisłą czołówkę i wbić się na szczyt?
-Tak, chcę ich pokonać (śmiech)! Bardzo bym chciał.
A masz realne szanse na to, aby w przyszłości – tak jak Lipek – faktycznie z tego zarabiać i z tego żyć?
-Wszystko jest w głowie. Przede wszystkim Lipek ma bardzo duży talent medialny. Oprócz tego, że jest kosmicznym dunkerem, oprócz tego że ma niesamowite umiejętności, to jeszcze ma charakter i podejście do tego takie, że jest w stanie zrobić dużo dobrego pod względem medialnym i marketingowym. To jest gość, który po wsadzie skacze, gestykuluje, krzyczy, zbija piątki z ludźmi i robi z tego wszystkiego wielkie show i medialny szum. Widać po nim, że on tym żyje i to kocha. A ludzie to podłapują. I do tego też bym się chciał odnieść, bo niektórym dunkerom tego brakuje. Aczkolwiek ostatnio jest już coraz lepiej, bo wszyscy nabraliśmy takiego przeświadczenia, że to też jest potrzebne: ta cała marketingowa otoczka. Bo trzeba też się umieć sprzedać. Więc myślę, że jest możliwość, bym kiedyś żył z tego, tak jak Lipek, tylko trzeba po prostu zagryźć zęby i ciężko trenować. Oczywiście najpierw muszę wyleczyć kolano (śmiech). Więc tak – są szanse i wierzę w to mocno. Bo wszystko da się zrobić, jeżeli dobrze się do tego nastawisz mentalnie.
Popisy najlepszego dunkera świata – „Lipka”
No i popatrz: mamy w Nowym Targu gwiazdę i nikt o niej nie wie!
-Sam bym siebie gwiazdą nie nazywał, ale jakiś tam poziom sobą reprezentuję (śmiech).
Na jakie najbliższe wydarzenie z Twoim udziałem nas zapraszasz?
-Cały sezon streetball’owy zaczyna się dopiero w okolicach kwietnia/maja. Ale w marcu jest cykliczna impreza w Bochni, na której w zeszłym roku byliśmy z Lipkiem, Hadzbe oraz Kidem i robiliśmy pokaz wsadów. O właśnie! Nie wspomniałem jeszcze o Kidzie. Gość jest stąd, pochodzi z Zubrzycy Dolnej, ma 18 lat i jest mistrzem Polski w freestyle’u koszykarskim! O tym też ludzie nie wiedzą. To jest gość, którego poznałem kiedyś przez przypadek podczas pokazów w Nowym Targu i od tamtego momentu biorę go ze sobą na imprezy i konkursy wszędzie tam, gdzie tylko mogę. Chłopak jest niesamowity! Robi z dnia na dzień taki progres, że głowa mała. Właśnie teraz poleciał z innymi freestylerami m. in. z Warszawy i Krakowa do Japonii na mistrzostwa we freestyle’u koszykarskim. Freestyle koszykarski pokrótce polega na żonglerce, kręceniu piłką na palcu i robieniu trików; wszystko oczywiście pod muzykę. Tak więc najbliżej zapraszam w marcu do Bochni, gdzie odbywa się co roku międzynarodowy turniej koszykarek i na której z chłopakami robimy swoje pokazy wsadów z fajną otoczką. Mi zdarza się też często prowadzić taki pokaz przez mikrofon. Bawię się w MC (przyp. red. ang. Master of Ceremony – mistrz ceremonii). Mam w sobie takiego „hypemana” /przyp. red. w muzyce hip-hopowej jest to osoba towarzysząca raperowi w trakcie występów na żywo/ (śmiech). Tam jest właśnie świetna atmosfera i jest to super przygotowane: są zgaszone światła, ja zapowiadam chłopaków przez mikrofon, ludzie krzyczą, zawodniczki na trybunach, pełna hala ludzi… Przy takich warunkach to można robić wsady (śmiech)! Dlatego gorąco wszystkich zapraszam, bo to również warto zobaczyć.
Myślę, że brakuje takich ludzi jak ty. Ludzi, którzy idą za swoją pasją, nie patrzą na to, co powiedzą inni, a jeszcze są w stanie pomóc pozostałym, wspomóc młode talenty. Dużo osób rezygnuje dziś z tego, co kocha, a potem jest żal i niezadowolenie.
- Dziękuję. Tak, dokładnie. Nigdy tego nie wolno robić.
A ty żałujesz czegoś związanego z twoją pasją?
-Może mógłbym wcześniej zacząć trenować siłowo… może mógłbym bardziej zwrócić uwagę na stabilizację, bo miałbym trochę mniej kontuzji… Ale to są już takie rzeczy kosmetyczne. Jeśli chodzi o stricte koszykówkę, a nie bycie dunkerem, to mogłem wcześniej zacząć poważnie trenować i jeszcze mocniej ćwiczyć, by dostać się gdzieś dalej do jakichś lepszych drużyn, jak byłem młodszy, bo teraz już jest po ptakach jeśli chodzi o zawodową koszykówkę. Ale summa summarum nie żałuję ani ciut, że jestem dunkerem. Lubię to robić i kocham ten sport. Bo nazywam to sportem i mam nadzieję, że kiedyś stanie się on olimpijski. Nigdy natomiast nie żałuję i nie żałowałem decyzji związanych z moją pasją. Może formy, może sposobu, ale nigdy decyzji.
Dzięki Ci wielkie Fabian za tę rozmowę!
-Polecam się na przyszłość.
A na zakończenie wywiadu z „Ferbiem” bonus: lista siódemki najlepszych dunkerów w kraju wraz z ich stronami na portalu Facebook, na których znajdziecie ich popisy!
1. Lipek – kliknij tutaj
2. Hadzbe – kliknij tutaj
3. Aro – kliknij tutaj
4. Paprot – kliknij tutaj
5. Ferbie – kliknij tutaj – Polecam szczególnie!
6. Maślana – kliknij tutaj
7. DaFly – kliknij tutaj
Chcecie dowiedzieć się więcej o „Ferbiem”? Koniecznie oglądnijcie jego „mixtape”:
Zapraszamy do wywiadów z serii „wywiady z młodymi”:
Tekst Jakub Udziela