Przywiozła z belgijskiej wyprawy brązowy medal. Bliski medalu z tego samego kruszcu był Filip Mrugała, który w kategorii Cadets zajął czwarte miejsce, przegrywając medal jednym punktem.
Stefania Staszel startowała w kategorii Feminines. To nie pierwszy jej sukces na międzynarodowej arenie. W ubiegłym roku była wicemistrzynią świata do lat 15. W kraju zaś sięgnęła po srebrny medal w kategorii „open”. To spore osiągnięcia zważywszy, iż dopiero od trzech lat „skacze” na rowerze bez siodełka. W Belgii pokazała lwi pazur. Odcinki – naturalne i sztuczne, trudne technicznie - pokonywała niczym kozica, z wielką lekkością i co najważniejsze skutecznie. Twierdzi, iż medal z najszlachetniejsze kruszcu był w jej zasięgu.
- Gdybym całe zawody pojechała tak jak drugą pętlę ( złapała pięć punktów karnych), to byłabym pierwsza – przekonuje. – Niestety szanse pogrzebałam na drugiej sekcji ułożonej z belek ostatniego okrążenia. Upadłam i cena tego upadku wyniosła pięć punktów karnych. Pętlę zaliczyłam na 10 „oczek”. Jestem jednak zadowolona z wyniku. Liczę, że w przyszłym roku będzie lepiej.
Nowotarżanka wyprzedzona została przez dwie Niemki Andrę Wesp ( 14 pkt.) i Rominę Fix (16). Stefania ukończyła zawody z 24 „oczkami”.
Filip Mrugała brązowy medal przegrał jedną „nogą” z Francuzem Jordy Vedere, a złoto trzema z jego rodakiem Morganem Vassorem.
- Na ostatnim odcinku pierwszej pętli złapałem pięć punktów karnych, a powinienem go przejechać na jedną „nogę” – mówi czwarty zawodnik świata. – Była to ekstremalna sekcja z wyskokiem na metr i 40 centymetrów. Spadłem z roweru. Z kolei na 3OJO drugiej pętli koło ześlizgnęło się z kamienia i musiałem się ratować podpórką. Dostałem dwa „karniaki”, których też nie powinno być. To zdecydowało o czwartym miejscu. Zawody były bardzo szybkie. Mało było czasu ( 2 godziny) na przejechanie odcinków. W dodatku trzeba było „latać” z rowerem, bo sekcje były usytuowane w dużej odległości od siebie. Cieszę się z osiągniętego rezultatu, bo do finału zakwalifikowałem się z ósmego miejsca. Trzech najlepszych zawodników z półfinału znalazło się za moimi plecami.
Oskar Kaczmarczyk rywalizujący w kategorii Benjamins zakwalifikował się do finału z dwunastym rezultatem. - Na drugim odcinku niesłusznie dostałem piątkę, za to, że cześć koła była pod taśmą. Jednak nie całą osią – zwierza się Oskar. - Na trzecim odcinku, podczas zeskoku, dotknąłem kierownicą ziemi i również dostałem „piątkę”.
Oskar zapowiadał, że nazajutrz powalczy z lepszym skutkiem, tymczasem… - Nie ukończyłem zawodów – mówi. - Na pierwszej belce złapałem „nogę”, bo nie mogłem jej przeskoczyć, a potem spadłem ze szpuli i uderzyłem plecami o murek. Potrzebna była pomoc medyczna.
- Gdyby nie murek, to dzisiaj nie siedziałby tutaj. Upadek byłby z 4 metrów – mówi kolega z reprezentacji.
Stefan Leśniowski