09.08.2009 | Czytano: 2322

Dwór króla Topora (+dużo zdjęć)

Nowy Targ był miejscem rozgrywania piątej i szóstej eliminacji mistrzostw Polski w trialu motocyklowym. Były one szczęśliwe dla nowotarżanina Józefa Topora Mądrego, który zdeklasował rywali. Młodzież musi się jeszcze sporo uczyć od mistrza. Topór zwycięstwami w rodzinnym mieście zapewnił sobie piąty mistrzowski tytuł w karierze, a pierwszy po dziesięciu latach przerwy w startach. To ogromny wyczyn.

Wspaniała pogoda, okoliczne wzniesienia, w oddali góry i las oraz szum rzeki. Nic więc dziwnego, że tłumy ludzi wybrało się, by podziwiać piękno przyrody, posłuchać muzyki country, a zarazem obserwować fantastyczną wręcz ekwilibrystykę zawodników. Motocykl jest jedynie podstawą wykazania mniejszych lub większych umiejętności, nie decyduje o przewadze nad innymi. Taka jest natura trialu, żadne rygorystyczne przepisy nie są konieczne. Trzeba tylko skakać ze skały na skałę, pokonać ogromne opony czy bale drzew, a wszystko bez podpórki. Im mniej „nóg” tym większe prawdopodobieństwo wygrania rajdu.

Na starcie stanęła niemal cala czołówka krajowa i tradycyjnie motocykliści zza południowej i wschodniej granicy. Zabrakło jedynie obrońcy mistrzowskiego tytułu Przemysława Kaczmarczyka, który w tym czasie z synem przebywał w Belgii, gdzie rozgrywane były młodzieżowe mistrzostwa świata w trialu rowerowym. Popularny „Kaczor” ten sezon sobie odpuścił.

W pierwszym dniu, w grupie najmocniejszej, prym wiódł Józef Topór Mądry z Sherco Team Rafała Luberdy. Z każdej pętli ( były trzy, a na każdej usytuowano 10 OJO) przywiózł sześć „nóg”, a więc mniej niż jego najgroźniejszy rywal, również nowotarżanin Gabriel Marcinów, z pierwszego okrążenia.

- To był jeden z łatwiejszych rajdów – twierdzi Józef Topór Mądry. – Na drugiej pętli 6 OJO sprawiło mi najwięcej kłopotów, bo zaliczyłem trzy „nogi”, tyleż samo podpórek miałem na 2 OJO z trzeciego okrążenia. Mój najgroźniejszy rywal już w pierwszej pętli dostał cztery duble. Mam jednak szacunek dla niego, bo wystąpił po kontuzji ręki i próbował podjąć walkę.

- Do dobrej jazdy to mu jeszcze daleko – mówi trener i wielokrotny mistrz kraju, Bogusław Sięka, który wygrał grupę C z jednym punktem karnym i solidnie przygotowuje się do przyszłorocznych mistrzostw Europy weteranów. – Co prawda bije rywali, ale to jeszcze nie jest to co chcielibyśmy. Straconego czasu w tak krótkim czasie nie da się nadrobić. Józek ma potencjał Pokazał młodym, że jest mocny, to co umiał nie zapomniał. Muszą się od niego jeszcze sporo uczyć. Teraz czeka go Trial Narodów. Za rok, po ponad 20 latach zawita do Polski. Po raz pierwszy wystartuje nasz kobiecy zespół. Dla kobiet to historyczna chwila. Dostały ogromną motywację do wytężonej pracy.

Za plecami mistrza toczyła się zacięta walka o drugie miejsce, pomiędzy Marcinowem i Konradem Legutko. Ten ostatni przed trzecią pętlą miał 3 „oczka” przewagi, ale ostatecznie przegrał z Gabrysiem jednym punktem.

- Cieszę się z drugiego miejsca, bo miesiąc nie trenowałem – mówi Gabriel Marcinów. - Miałem trzy wybite palce i jeden złamany. Po każdym odcinku odczuwałem ból. Nie miałem sił w rękach, cierpły.

- Zrypałem pierwszą pętlę – złościł się Konrad Legutko. – Nie wiem dlaczego jechałem taki spięty. Na kolejnych okrążeniach już było super.

- Konrad jest młody i nie wytrzymuje presji, gdy występuje przed własną publicznością – twierdzi jego trener Rafał Luberda. – Chce się pokazać przed rodziną, znajomymi. Jak się bardzo chce to nie wychodzi. Po godzinie jazdy był już sobą.

Czwarte miejsce przypadło młodemu nowotarżaninowi Michałowi Łukaszczykowi. Najlepiej pojechał trzecią pętlę, najsłabiej pierwszą. Ogółem złapał 70 punktów karnych, ale… - Ze startu jestem zadowolony – mówi. – Mogło być lepiej, ale zabrakło spokoju i cierpliwości. Na 7 i 8 sekcji siły odbierały duże wyskoki. Ręce bolały, ale je przejechałem.

Pierwszy dzień zawodów zakończyła parada uczestników rajdu ulicami miasta, a po niej bawiono się do 2 w nocy na Pikniku Country.

Nazajutrz dominacja Józefa Topora Mądrego była jeszcze większa. Z całego wyścigu przywiózł 7 punktów karnych! To rewelacyjny wynik. Dodajmy do tego, że na ostaniem okrążeniu położył tylko jedną „nogę”.

- Plan został wykonany – mówi triumfator. – Dzisiaj wystarczyło mi dojechać na drugim miejscu, by świętować piąty tytuł mistrza kraju. Po wczorajszej wygranej jechałem rozluźniony i to mi pomogło w osiągnięciu tak dobrego rezultatu. Forma jest jak widać. Dużo zawdzięczam trenerowi i ojcu. Z trenerem ćwiczę dwa razy dziennie. Gdy nie miałem motocykla pożyczył mi swój do treningu.

Za jego plecami, podobnie jak w pierwszym dniu, toczyła się zacięta rywalizacja pomiędzy Gabrielem Marcinowem i Konradem Legutko. Ten ostatni po dwóch pętlach miał sześć punktów przewagi i wydawało się, że tym razem nie da sobie wydrzeć drugiego miejsca. A jednak! Ostatnie okrążenie zawalił. Złapał więcej punktów karnych niż w dwóch poprzednich.

- Szkoda trzeciej pętli. Motocykl był świetnie przygotowany, tylko kierowca… do kitu. Dobrze mi się jechało dwa okrążenie. Odcinki na lotnisku sprawiały mi największe problemy – powiedział Konrad Legutko, gdy jego najgroźniejszy rywal jeszcze był na trasie.

Marcinów z grymasem twarzy, z zaciśniętymi zębami, walczył nie tylko z bólem, ale także z przeszkodami. Gdy pokonał ostatnią, trener i menedżer w jednej osobie wyskoczył do góry z radości. – Mamy drugie miejsce – krzyczał i przybijał „piąteczki” z zawodnikiem.

- Ból dawał się we znaki, ale jakoś zdołałem go przemóc – mówi Gabriel Marcinów. – W takich okolicznościach, po miesięcznym rozbracie z motocyklem, druga pozycja musi radować. Dopiero trzeci dzień dosiadam mojego „rumaka”. Najgorzej poszła mi pierwsza pętlą, najlepiej pojechałem drugie kółko.

Czwarty był Michał Łukaszczyk, który z trzeciej pętli przywiózł mniej punktów karnych niż Legutko. – To okrążenie było najlepsze w moim wykonaniu – potwierdza – Niezadowolony jestem z pierwszej pętli. Zabrakło mi koncentracji. Po pierwszym dniu byłem bardzo zmęczony, chociaż dzisiaj nie miałem skurczów rąk.

Nie tylko mężczyźni stanęli do rywalizacji. Były także kobiety. Najlepsza okazała się reprezentantka AMK Gorce Nowy Targ – Paulina Siuty. W pierwszym dniu „złapała” 13 punktów karnych, dziesięć mniej od Klaudii Dubaniowskiej (Smok Kraków), a w drugim, pochodząca z Waksmundu zawodniczka, miała 11 „nóg”.

Rosną następcy mistrzów. Tomasz Hajduk (Smok), który zdominował grupę B, ma 8 –letni syn Bartłomieja, na którego wszyscy zwracali uwagę. Śmigał swoją Beta „50”, że aż miło.

- Rajd specyficzny, idealny dla młodych chłopaków, którzy drugi rok ścigają się – twierdzi wielokrotny mistrz Polski, Bogdan Sięka. - Pod nich były budowane odcinki. Młodzi atakuję, ale w odnoszeniu sukcesów przeszkadzają im jeszcze małe motocykle. Później jak dosiądą duże, to będzie im łatwiej. Pomysł zbudowania toru trialowego w Nowym Targu był znakomity. Młodzież ma miejsce do doskonalenia swoich umiejętności. Ściąga też coraz więcej nowych jeźdźców.

Stolica Podhala żyje tym sportem. Niektórzy czuli się zawiedzeni, że eliminacje nie były – jak w latach poprzednich – rozgrywane w ramach Rajdu Tatrzańskiego, który liczy sobie ponad 60 lat.

- Tradycja Rajdu Tatrzańskiego przewiduje, by rozgrywany był w górach, w lesie. Ter dwie eliminacje rozegrane zostały w terenie nieadekwatnym do rangi i tradycji „Tatrzańskiego”. Impreza wróci do kalendarza w przyszłym roku – zapewnia prezes AMK Gorce Nowy Targ, Mieczysław Batkiewicz.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Stefan Leśniowski oraz Marek Dudek

Komentarze







reklama