06.08.2009 | Czytano: 3103

Korona na wyciagnięcie ręki

Patryk Galica Gudbaj nadal nie ma sobie równych na motocrossowych torach Słowacji. W przedostatniej eliminacji mistrzostw tego kraju sprawił konkurentom porządne lanie, a rywali miał nie byle jakich. To czołówka Słowacji i Czech, a więc krajów, których zawodnicy regularnie ścigają się na europejskich torach i to z powadzeniem. Młody góral takiej możliwości nie ma, ale na ich terenie pokazuje, że również w Europie miałby sporo do powiedzenia.

Patryk wygrywając dwie kolejne rundy jest o krok od zdobycia mistrzostwa w klasie MX2 Junior. Po biegu kwalifikacyjnym poroninianin nie był zbytnio zadowolony. – Trening zapoznawczy poszedł mi wyśmienicie – komentuje. – Miałem jedną z najlepszych czasówek. W kwalifikacjach zmieniły się warunki na torze. Wcześniej trasa była świetnie przygotowana. Organizatorzy zrosili tor wodą, była super przyczepność. W kwalifikacjach tor wysechł i za zawodnikami unosiły się tumany kurzu. Wyjechałem na tor jako ostatni i miałem najgorszą widoczność. Na wyczucie pokonywałem zakręty. Nie wiedziałem co się dzieje na torze. Zająłem trzecie miejsce.

Na takiej też pozycji wjechał w maszynę startową, by rozegrać pierwszy wyścig. Tor już był zdecydowanie lepszy niż podczas kwalifikacji. Gudbaj nie musiał jechać w tumanach kurzu, bo bardzo szybko, na trzecim łuku wyszedł na czoło stawki. Konkurencja siedziała mu mocno na ogonie, ale…do czasu. Patryk Kwaśny, który ma ogromne szanse być najlepszym w naszym kraju miał niegroźny upadek i szybko pozbierał się z toru i rozpoczął pogoń za uciekającymi mu zawodnikami. Do mety dotarł na szóstej pozycji blisko 75 sekund do zwycięzcy, którym był Patryk Galica Gudbaj. Ten szybko pozbył się ogona w osobie Mario Bolibrucha, Słowaka, który jeździ w barwach TKM Zakopane. Na meta przyjechał 28 sekund za Gudbajem.

- Wyścig bez potknięć – mówi Patryk. – Zawsze na torze miałem jakieś przygody, popełniałem błędy, a tym razem wszystko było w należytym porządku. W drugim biegu było jeszcze lepiej. Od razu ze startu wyszedł jako pierwszy i dało mi to poczucie pewności i lekkości. Nie musiałem nikogo gonić, bo w tą rolę musieli się wcielić moi najgroźniejsi rywale. Z każdym okrążeniem zwiększałem nad nimi przewagę. Jechałem płynnie, pewnie pokonywałem skocznie. Nie były duże, ale z zakrętów, wymagające dużych umiejętności technicznych. Była spora ilość nieprzyjemnych podjazdów i zjazdów. Drugiemu na mecie Kwaśnemu dołożyłem 27 sekund. To sporo, bo tor był szybki.

Dodajmy, iż Patryk w obu zwycięskich biegach miał najlepsze czasy okrążenia. W pierwszym najszybciej pokonał drugie okrążenie, w czasie 60,125, w drugim wyścigu „wykręcił” 60,253 na trzecim kółku.

Z kolei zakopiańczyk Maciej Chyc Magdzin w łącznej punktacji obu wyścigów sklasyfikowany został na 12. miejsce. W kwalifikacyjnym wyścigu miał 17. czas, ale w pierwszym finałowym biegu zamknął pierwszą dziesiątkę. W drugim wyścigu już tak dobrze mu nie poszło i był trzeci w drugiej dziesiątce zawodów.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama