05.08.2009 | Czytano: 1145

Liga bez Podhala?

Wydawało się, po tym jak PZHL ugiął się po żądaniami klubu, że liga wystartuje w komplecie. Nic bardziej mylnego. Nie wszystkie kluby są zadowolone z działań centrali. Podhale i GKS Tychy oczekiwali bardziej zdecydowanych ruchów, a nie – jak twierdzą – połowicznych. Oba te klubu zapowiedziały, że nie przystąpią do rozgrywek na zasadach zaproponowanych przez Związek.

- Nie ma porozumienia i trudno takowego szybko oczekiwać – twierdzi prezes SSA Wojas Podhale, Andrzej Podgórski. – Wszyscy wymieniają tylko dwa kluby, które są niezadowolone, ale jest ich znacznie więcej. Każdy z klubów zgłasza innego rodzaju pretensje i uwagi odnośnie przyjętych rozwiązań regulaminowych. W tym względzie trudno o jednoznaczne stanowisko. Dzisiaj ani jedna, ani druga strona nie mogą mówić, że dysponują większością. PZHL nie może więc zapewnić, że liga rozpocznie się w wyznaczonym terminie. Obecni w Warszawie przedstawiciele klubów nie uzyskali satysfakcjonującego nas stanowiska. O wszystkim dowiedzieli się nazajutrz z komunikatu. Wysłuchano ich i odprawiono z kwitkiem. Boli nas brak dialogu. Za to są próby narzucenia nam związkowych rozwiązań, mimo iż nie są one dobre, a których słabość staraliśmy się wykazać. Związek jednak z uporem maniaka stawia na swoim. To skłoniło nas do stwierdzenia, że wygasło zaufanie, którym darzyliśmy władze.

- Co więc proponujecie?
- Większą formę nadzoru nad rozgrywkami z naszej strony, a realizowaną za pośrednictwem wyznaczanego i rozliczanego przez nas Komisarza Ligi. On będzie gwarantem, że wszystkie wydarzenia ligowe oceniał będzie bezstronnie. Wydział Gier i Dyscypliny nie spełniał naszych oczekiwań. Regulaminy były wielokrotnie nadinterpretowane. W naszym rozwiązaniu decydujący głos miałaby Rada Prezesów, pod warunkiem, iż zainteresowane w sporze kluby nie brałyby w tym orzeczeniu udziału. Bez uzyskania takiej pewności, trudno oczekiwać, że zgodzimy się na uczestniczenie w farsie jaką nam proponuje Związek.

- Działacze związkowi twierdzą, że nie obawiają się waszych gróźb i bez dwóch drużyn ekstraklasa nie zginie.
- Oczywiście, że nie zginie. Powiem szczerze, że byłbym za tym, żeby zobaczyć jak będzie to wyglądało z boku. Jakie skutki w przyszłości przyniesie taka decyzja. Jeśli liga nie potrzebuje Podhala, to po co reprezentacji nasi zawodnicy. Dlatego żaden w zaistniałej sytuacji nie stawi się na zgrupowanie kadry seniorów i 20- latków. Jakiś nasz zawodnik może komuś podpaść i zostanie zawieszony jak Krystian Dziubiński i Marcin Kolusz. Jakie mam gwarancje, że podobna sytuacja się nie powtórzy. Zawieszeni zawodnicy nadal będą trenować, odwoływać się, a jeśli powstanie nowa liga, w niej zagrają.
Liga ruszy z naszym udziałem tylko wtedy, gdy centrala zaakceptuje wszystkie nasze warunki. Nie chcemy uczestniczyć w czymś co nie wnosi nic pozytywnego dla rozwoju naszego hokeja. Nie stać nas na stratę kolejnego sezonu. Szkoda, że czas reaktywowania spółki PLH musi trochę potrwać. Są pewne rygory prawne i organizacyjne. Chcemy, aby przejście było bezbolesne, a więc żądamy fazy autonomii pod skrzydłami PZHL. Dałoby nam to czas, żeby się zorganizować przed następnymi rozgrywkami.

- Jeśli się wycofacie to co czeka drużynę?
- Każda firma ponosi ryzyko gospodarcze. Chcemy utrzymać drużynę, ale jej celem są występy w lidze i w ten sposób reklamowanie naszych sponsorów. Jeśli taką szansę utracimy, to również możliwości utrzymania drużyny. Wtedy zespół zostanie rozwiązany.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama