Przypomnijmy, iż Bakrlik w 2007 roku wraz z Podhale sięgnął po tytuł mistrza kraju. Niezwykle groźny napastnik, który w pojedynkę może rozstrzygnąć losy spotkania. To może być poważne wzmocnienie nowotarskiego zespołu.
Coś się zdarzy
To hasło jak ulał pasuje do tego co się dzieje na nowotarskim lodowisku. Stałych bywalców to już nie dziwi. Także zawodników, którzy przychodzą każdego dnia na treningi… nie wiedzą co się zdarzy. A dziej się rzeczy żywcem z kabaretu wzięte.
Marcin Daniec powinien jak najszybciej przyjechać na nowotarskie lodowisk, bo takiej skarbnicy do swoich skeczów nigdzie nie znajdzie. Ten obiekt jest najlepszym dowodem, że Polak potrafi.
- Katastrofa – łapał się w poniedziałek za głowę trener Podhala, Milan Jančuška. – Wszystkie drużyny już trenują na lodzie, a my…gramy w piłkę. Słyszymy tylko jutro, jutro. Oby jutro był lód.
Wydawało się, że we wtorek woda zniknie z tafli, bo noc była chłodna. Tafle jednak polano 40 minut przed treningiem i…woda stała. Oceniła stan tafli wielka komisja z wiceburmistrzem Eugeniuszem Zajączkowskim na czele i od razu gapie to skomentowały: - To jedna pięść. Nic tu się nie wydarzy.
- Bark mi słów. Już 60 godzin straciliśmy na lodzie w porównaniu z ubiegłym sezonem, gdy trenowaliśmy w Dolnym Kubinie. Wszyscy wymagają od nas wyników, a nikt nie potrafi zapewnić warsztatu pracy – żalił się Milan Jančuška.
Hokeiści po siłowni udali się do domów i wtedy jeden z pracowników lodowiska przyszedł do trenera i oznajmił, że o godzinie 11 jego „kamanda” może wyjść na lód. – Marek dzwoń do zawodników – wydał polecenie Milan Jančuška swojemu asystentowi.
Udało się szkoleniowcom zebrać zawodników i odbyli pierwszy trening na nowotarskim lodowisku. Wśród trenujących był także nowy nabytek „Szarotek” - Franstišek Bakrlik. Hokeiści ponad godzinę trenowali, potem udali się na obiad i wyjechali do Oświęcimia na towarzyskie spotkanie z tamtejszą Unią.
- Co tu jest grane? – pytał jeden z kibiców „Szarotek”. - Czytam, że Podhale wraz z Tychami bojkotuje ligę, a tymczasem ściągą zawodników..
Po odpowiedź zadzwoniliśmy do prezesa SSA Wojas Podhale, Andrzeja Podgórskiego, ale ten nie odbierał połączenia. Wykonaliśmy więc telefon do wiceprezesa Aleksandra Bukańskiego. – Tę sprawę pilotuje Andrzej i nic nie wiem co się dzieje – mówi. – Nie gramy, bo jeszcze się nie zgłosiliśmy do rozgrywek, ale też termin zgłoszenia upływa dopiero 15 sierpnia. Więcej wie prezes – odparł.
Po tym jak ugiął się PZHL wobec żądań klubów, tylko Krystian Dziubiński i Marcin Kolusz z werdyktu centrali nie mogą być zadowoleni. Ich wnioski o kasacje kar za incydenty w trakcie mistrzostw świata zostały odrzucone.
- Nie wiem co będzie dalej, bo sprawę pilotuje prezes – odparł Krystian Dziubiński.
- Tak na pewno tego nie zostawimy. Odwołujemy się do PKOL i Ministerstwa Sportu – powiedział ojciec Marcina Kolusza.
Stefan Leśniowski, Mateusz Leśniowski